https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rom Romowi nie przepuści

Grzegorz Szczepański
Na rozprawę przyjechało kilkudziesięciu Romów z całej Polski.
Na rozprawę przyjechało kilkudziesięciu Romów z całej Polski. Fot. Grzegorz Szczepański
Najstarsi Romowie nie pamiętają, aby polski sąd rozstrzygał ich spory. Przez setki lat nauczyli się załatwiać konflikty we własnym gronie. Z dala od instytucji, którym nie ufają i które omijają szerokim łukiem.

A jednak stało się - w Szczecinku Roman Chojnacki pozwał Bogdana Trojanka o zniesławienie. W roli świadka stawił się sam król cygański Henryk Nudzia Kozłowski.

Kuzynów podzieliły pieniądze

Obydwaj skonfliktowani Romowie są kuzynami i obaj są doskonale znani w szczecineckim środowisku. Bogdan Trojanek to lider cygańskiego zespołu Terne Roma. Nagrał kilka płyt, często pojawiał się w ogólnopolskiej telewizji, zdobywając sporą popularność nie tylko w środowisku Romów. Organizował także wiele koncertów charytatywnych, pomaga uzdolnionej artystycznie młodzieży, otrzymał nawet - jako jedyny Rom na świecie - Order Uśmiechu.

Roman Chojnacki natomiast jest inicjatorem powołania i prezesem szczecineckiego Związku Romów Polskich - organizacji, która między innymi pozyskała odszkodowania dla Romów z Fundacji Polsko - Niemieckiej "Pojednanie", kupowała podręczniki dla romskich dzieci, pomaga Romom w pisaniu podań a także zdobyła pieniądze z Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji z Genewy na pomoc ofiarom holokaustu. I właśnie te pieniądze (238 tysięcy dolarów) stały się przyczyną wielkiej awantury.

Skarga trafila do króla

Część Romów bowiem twierdzi, że Chojnacki zwodził ich przez długi czas obietnicami, a otrzymana pomoc była zupełnie nieadekwatna do tego, co obiecywał. Są to starsi, schorowani ludzie, którzy przeżyli wojnę i najczęściej żyją bardzo skromnie. - Jestem po ciężkiej operacji, mam trzech niepełnosprawnych wnuków - opowiada starsza romska kobieta Danuta Waszkowska. - Chojnacki mówił, że dostaniemy po 25 tysięcy dolarów. Przyjeżdżał, robił ksera odcinków renty, a pieniędzy jak nie było tak nie ma. W końcu pojechałam do Związku Romów Polskich w Warszawie, żeby zapytać, co się dzieje. A tam powiedzieli, że pieniądze zostały przekazane Chojnackiemu! Wtedy zawiadomiłam króla.

Król cygański, czyli Siero Rom, Henryk Nudzia Kozłowski mieszka w Nowym Dworze Mazowieckim. Z punktu widzenia państwa polskiego jest takim samym obywatelem, jak każdy inny. Dla Romów jednak stanowi najwyższy autorytet. Wysłuchuje zwaśnionych stron, rozstrzyga ich spory, udziela rozwodów, karze i nagradza. Z jego decyzjami się nie dyskutuje. Romowie przyznają, że mają prawo surowe, ale sprawiedliwe. - Jesteśmy narodem bez ziemi, dzięki temu prawu zachowujemy swoją tożsamość - twierdzą.

Cygańska sprawiedliwość

Gdy do króla zaczęły docierać wątpliwości, co do uczciwości Chojnackiego - zwołał cygański sąd z udziałem kilkudziesięciu Romów. Trojanek, który - jak twierdzi - występował w imieniu skrzywdzonych starszych Romów, miał posądzić go publicznie o nieuczciwość. Chojnacki przyjechał na rozprawę z dokumentami.

- Chciałem udowodnić, że Romowie otrzymali pomoc rzeczową, że cały program został przeprowadzony prawidłowo, że rozliczyłem się z każdej złotówki - wyjaśnia. - Ale król nawet nie chciał słuchać moich wyjaśnień.

Trojanek mówi, że to było do przewidzenia. - Chojnacki dobrze wie, że król nie umie czytać. Powiedział "daj mi tu ludzi, którzy dostali pomoc, a nie zasłaniaj się papierami".

Na tej właśnie rozprawie król nałożył na Romana Chojnackiego karę. Jaką? Tu zdania są podzielone. Trojanek powtarza, że król wykluczył Chojnackiego z romskiej społeczności, co stanowi dla Roma najwyższą możliwą karę. Chojnacki zaprzecza, choć przyznaje, że został ukarany. Uznano go za "trefnego", co oznacza, że inni Romowie nie mogą na przykład napić się z nim z jednej szklanki, czy kieliszka, jak to mają w zwyczaju. - Wykluczyć ze społeczności można tylko za morderstwo - podkreśla. - Gdybym nawet był nieuczciwy, to takiej kary nie można zastosować.

Tymczasem Chojnacki twierdzi, że jest niewinny. - Ze wszystkich pieniędzy rozliczyłem się prawidłowo, żadne kontrole nie wykazały nieprawidłowości. Związek nie rozdawał pieniędzy, bo tego w ogóle nie było w programie. Udzieliliśmy pomocy rzeczowej - paczki żywnościowe, półtusze, koce, opał - mówi pokazując zdjęcia darów rozdawanych Romom, wśród których wskazuje... siostrę Kozłowskiego. - Trojanek manipuluje ludźmi i królem.

- Podzielił kwotę przyznanych na program pieniędzy przez ilość ludzi i zaczął im wmawiać, że powinni dostać dolary do ręki - denerwuje się Joanna Chojnacka, żona prezesa. - A to były przecież pieniądze na cały program łącznie z obsługą.
Chojnaccy twierdzą, że sprawa mam "drugie dno". - Trojanek stoi na czele Królewskiej Fundacji Romów i chce przejąć programy pomocowe dla Romów, które teraz my prowadzimy.

Tradycja złamana

Mimo kary Chojnacki twierdzi, że sprawa była do załatwienia w gronie Romów. Ale jego zdaniem to Trojanek pierwszy złamał cygańskie zasady rozsyłając pisma do trzynastu polskich instytucji, w których zarzucił mu nieuczciwość. Tego już mu było za wiele.- U nas takiego człowieka nazywamy donosicielem, kapusiem - nie kryje oburzenia. - Muszę udowodnić, że jestem niewinny. Skoro Romowie nie wierzyli pismom, postanowiłem ich zwieźć do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, aby usłyszeli, że pieniądze zostały wydane prawidłowo. Król zabronił im jechać. W tej sytuacji pozostała mi już tylko jedna droga - podać Trojanka do sądu o zniesławienie.

Jest to rzecz wśród Romów niespotykana. Nigdy dotąd się nie zdarzyło, aby dwóch przedstawicieli tego narodu spotkało się przed polskim sędzią. W dodatku na świadka wezwano samego króla cygańskiego. - To jest dla niego obelga - irytuje się Bogdan Trojanek. - Chojnacki złamał naszą wieloletnią tradycję.

Milczenie świadka

W dniu sprawy szczecinecki sąd był wręcz otoczony Romami, którzy przyjechali tu z całej Polski. Wśród nich był znany pieśniarz romski Don Wasyl, który także był oburzony tą sprawą. Głośno wykrzykiwali swoje pretensje przed sądowym budynkiem, później przenieśli się do środka. Wyglądało to dość groźnie, więc wezwano policję i straż miejską. Ale Romowie choć bardzo wzburzeni, nie robili nikomu krzywdy.

Swego króla przywitali oklaskami, niektórzy całowali go w pierścień. Próbowali wejść całą grupą na ciasną salę rozpraw. W końcu udało się ustalić, że pozostaną na niej tylko zwaśnione strony, 4 osoby ze starszyzny cygańskiej i dziennikarze. Pozostali Romowie, łącznie z królem Henrykiem Kozłowskim czekali na zewnątrz.
Bogdan Trojanek nie przyznał się do winy, choć nie ukrywał, że wątpi w uczciwość Romana Chojnackiego. Twierdził jednak, że był jedynie wyrazicielem opinii starszych Romów, którzy nie doczekali się pieniędzy. - Ja tylko przeniosłem na papier to, co mówili Romowie, przecież sam nie jestem adresatem tej pomocy - tłumaczył Trojanek. - Jeśli jednak starsi ludzi, którzy mają za sobą wojnę wnoszą pretensje, to ja uważam, że trzeba te rozliczenia sprawdzić.

Zanosiło się na długi spór. Sąd postanowił przesłuchać tylko jednego świadka - czyli króla. I tu nastąpiło coś, co Polakom nie mieści się w głowach. Cygański król nawet nie odezwał się przed sądem. Strony poprosiły o jeszcze jedną przerwę, podczas której król udał się do jednej z sal ze starszyzną i zwaśnionymi Romami do jednej z sal.

Krótka rozmowa wystarczyła, by załatwić to co naszym sądom zajęłoby wiele miesięcy. Ustalono, że Chojnacki ma wycofać pozew, a Trojanek wycofać zarzuty, które formułował w listach do różnych instytucji. I na tym pierwsza rozprawa się skończyła.
***
Wczoraj Roman Chojnacki i Bogdan Trojanek spotkali się przed szczecineckim sądem po raz drugi. Król cygański Henryk Nudzia Kozłowski, wezwany w charakterze świadka, tym razem się nie stawił, za co sąd ukarał go 200-złotową grzywną.

Propozycja ugody nie doszła do skutku. Chojnacki jest gotów wycofać pozew, ale pod warunkiem, że Trojanek wycofa pisma, które na niego rozsyłał. Ten natomiast twierdzi, że nie może tak zrobić bez zgody króla romskiego i starszyzny. Sprawa ugody utknęła w martwym punkcie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska