https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rybacy z mętnych wód

JANINA PARADOWSKA
Sejm solidnie narozrabiał, czym potwierdził opinię, że czas, kiedy się zbiera to rzeczywiście niebezpieczna dla Polaków pora. W wielkiej gorączce, przy - jak się wydaje - nie do końca ustalonej procedurze zaczął przyjmować sprawozdanie komisji śledczej i wyprodukował taki supeł, o którym nawet trudno powiedzieć, że jest to supeł prawny, gdyż nikt go już nie rozplącze.

     Tak naprawdę, nie wiemy nawet, czy to nad czym debatowano było sprawozdaniem komisji, gdyż tak rzeczywiście było to siedem zdań odrębnych, z których jedno uznano w komisji, też w przypadkowej procedurze, za niby-sprawozdanie. Czy nie za dużo przypadków jak na działalność najwyższej władzy ustawodawczej?
     Potem Sejm kompletnie zignorował opinie wszystkich prawników, co z tym fantem robić. A te opinie nie powstały w ostatnich dniach, one były znane od wielu miesięcy i prawnicy jednoznacznie mówili: trzeba w regulaminie Sejmu określić tryb przyjmowania sprawozdania. Cóż to jest dla Wysokiej Izby, która uchwala ponad dwieście ustaw rocznie, zmienić jeden regulamin? Oczywiście, nic. Żaden problem legislacyjny. Tymczasem nie powstał nawet projekt takiej zmiany. Po prostu prawników odesłano do kąta, zapewne dlatego, żeby łowić ryby w mętnej wodzie. Grały polityczne ambicje, każdy chciał, aby to jego "prawda" była na wierzchu, choć przecież nie o prawdę szło, ale o politykę. Sejm w sprawie Rywina żadnej prawdy nie ustalał, mimo że jedna ze stołecznych gazet po głosowaniu informację opatrzyła wielkim tytułem: "SLD - Prawda: 142 do 190". Fantastyczny sposób ustalania prawdy w politycznym głosowaniu i to jeszcze w jakimś systemie australijskim, poprzez eliminację kolejnych prawd. W końcu wyszło jak wyszło, ale od początku wiadomo było, że nic dobrego wyjść nie może, jeżeli kwestia sposobu przygotowania i przyjmowania sprawozdania od początku była spaprana. Jest to zresztą zrozumiałe, gdy się zważy, że sprawozdanie trzeba było napisać w zaciszu gabinetów, a nie w telewizorze, na oczach publiczności.
     Nie znaczy to jednak, że spektakl nie był ciekawy. Osobiście za najciekawsze uważam dwa zdarzenia: prośby Leszka Millera kierowane do Andrzeja Leppera, by nie dopuścił do uchwalenia tak zwanego raportu Ziobry i okrzyki opozycji: Andrzej trzymaj się! Jeżeli kamery i mikrofony rzecz dobrze zarejestrowały, Samoobrona może mieć znakomity materiał do wyborczych materiałów propagandowych: nawet prawica prosi przecież Leppera, by się trzymał i ewentualnie wygrał potem wybory. Po prostu wszystkim jest niezbędny: raz lewicy, raz prawicy. I może nie jest już nawet barbarzyńcą, wszak z barbarzyńcami się nie paktuje, a tu paktowano.
     Tak feralny dla SLD piątek minionego tygodnia przyniósł więc wiele wydarzeń o dużej politycznej wadze. I to nie tylko dlatego, że kryzys w państwie pogłębił się, gdyż to już staje się rutyną: wiadomo, że gdy tak zwana klasa polityczna zjeżdża do stolicy, to kryzys od razu głębszy, ale przede wszystkim także dlatego, że być może nie uda się już uzyskać wotum zaufania dla rządu Marka Belki, który zapowiada się jako zupełnie dobry rząd. Stan politycznego podniecenia jest tak wielki, że choć to nawet w sierpniu, ale trzeba iść na wybory i kończyć tę mękę. Oczywiście, wyłącznie po to, by zacząć następną, najprawdopodobniej z parlamentem jeszcze bardziej rozsierdzonym politycznie. Jeżeli w obecnym Sejmie kilkudziesięciu posłów Samoobrony potrafiło zaszczepić jak najgorsze obyczaje i sprawić, że prawem zaczęła pomiatać nawet cywilizowana większość posłów, to co to będzie, gdy pojawi się ich ponad setka? Na dodatek wspieranych przez Ligę Polskich Rodzin uzbrojoną w Młodzież Wszechpolską? To dopiero będzie Sejm! Taki na zero społecznego zaufania. Mimo to trzeba zdecydować się na wybory. W obecnym parlamencie możliwa jest już wyłącznie produkcja skandali.
     Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska