Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Wie, że jest chory. Dlatego nie płacze, tylko gra

Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Bogumił Drogorób
Chciałby zagrać, zaśpiewać przed wielotysięczną publicznością. Marzenia spełnia małymi krokami. Przyzwyczaił się do samotności, życia w biedzie. Boi się jedynie tego, że znów go dopadnie depresja i będzie gryzł ściany.

Piotr Szałwiński z Cetek pod Rypinem, lat 37, uważa się za człowieka pogodnego, kontaktowego, towarzyskiego. Czasami jego wybory, gesty, słowa, nie są rozumiane. Jak sobie z tym radzi?

- Jestem schizofrenikiem, tak rzecz trzeba ująć. Problemy psychiatryczne zaczęły się kilkanaście lat temu. Zespół paranoidalny, schizofrenia, sporo lat leczenia. Szpitale w różnych częściach kraju. I tak, dzięki Bogu, lekarzom, przyjaciołom jakoś postawiono mnie do pionu. Od roku funkcjonuję w miarę normalnie.
Ma rodzinę, ale - jak powiada - jej nie ma. Tego tematu nie rozwija, pogodzony z tym, że jest sam. Z codziennością, dolegliwościami i przypadłościami, ze światem bliskim i odległym. Nawet z muzyką, która zajmuje niemal całe jego obecne życie.

Z muzyką jest od dziecka. Wspomnienie dzieciństwa przywołuje jednak kogoś bliskiego, matkę.
- Pracowała w Rypińskich Zakładach Okrętowych, firma już nie istnieje. Bardzo ciężko pracowała. Jeszcze za czasów dyrektora Głowińskiego. Gdy pojawialiśmy się na gwiazdkowych uroczystościach zawsze mnie znalazł: chodź Piotruś tu, na środek, zaśpiewasz nam "Czerwone maki na Monte Cassino". Stawiano mnie na piedestale, był nim stołek na czterech nogach, dawali mikrofon i Piotrek śpiewał.
O dorastaniu - tylko mimochodem. O rodzinnych problemach - że były. O wyjeździe z rodzinnego domu - że się zdarzyło raz, kiedyś. O muzyce - była w nim, ale gdzieś jakby obok. O notorycznym przesiadywaniu w sklepach muzycznych, o dziwnych biznesach, sporych długach, przekrętach - nie da się ukryć. O więzieniu - w związku z przekrętami. O ostatnich latach - są lekcją życia w samotności.

- Właściwie dorosłem dwa lata temu. Wszyscy sobie poszli, zostawili mnie na tych Cetkach, mieszkam sam. Z rentą czterystu czterdziestu czterech złotych, z dużym domem do ogrzania, z rachunkami do zapłacenia. Jedyna normalność, to raz w roku wczasy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Trudno natomiast za normalność uznać walki z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Cóż powiedzieć? Są. Ale ponieważ mam zbyt dumy w sobie nie lubię do nich po nic chodzić. Zęby zaciskam, choć czasami brakuje na chleb. Jakoś przeżyję, są dobrzy ludzie, którzy czasami pomogą.
Twórczość muzyczna - gdy rzucam ten temat adrenalina skacze. Trafiam w dobre miejsce.

- Paradoksalnie, jest w niej coś schizofrenicznego. Coś mi się roi. Piszę pod wpływem emocji, różnych przeżyć osobistych. Może dlatego moja debiutancka płyta z kilkunastoma utworami nosi tytuł "Cały ja". Jeden z nich, "Show time", jest dowodem wdzięczności dla właścicieli pensjonatu "Żuraw" z Rabki. Dwa turnusy, rok po roku u nich byłem.

Zadowolenia z życia szuka w muzyce, w pisaniu tekstów. Tak wybrał, uznając, że to właśnie muzyka daje mu siłę. Ktoś się na nim poznał, ktoś zaryzykował i zainwestował, nawet spore pieniądze, żeby pisał, tworzył, nagrywał. Ludzie z Rzeszowa, z Torunia, związani z przemysłem muzycznym. Ktoś udostępnił studio nagrań, ktoś zakupił sprzęt muzyczny, klawiszowy, gitarę, nagłośnienie, ktoś - jak niegdyś dyrektor rypińskiej "Okrętówki" - powiedział: zagraj Piotr, coś swojego, zaśpiewaj, masz wspaniały głos.
- Codzienność? Muzyka, muzyka, muzyka, tworzenie, tworzenie, tworzenie. Problemy, zmartwienia, troski. Cały czas pod górkę, szczytu nie widać. Tego właśnie chciałem, tak mi się wydaje.
Odbierany jest różnie. I różne opinie o nim krążą, najczęściej anonimowe, pisane na forum internetowym: wariat, nie powinien grać, świr do entej potęgi, nieprzeciętny talent.

- Cóż, anonimowo można różne rzeczy pisać. Ostatnio, mój Boże, ponad trzydzieści lat żyję na tym świecie, dowiedziałem się, że jestem gejem?! Super wiadomość, co? Strzelają do mnie z różnych stron. Byłem bliski bardzo dramatycznego gestu.

Nie pasuje do wielu schematów, do prostych rozstrzygnięć, do siedzenia pół dnia w Warsztatach Terapii Zajęciowej. Owszem, bywa w tej placówce, ale nie jest uczestnikiem zajęć, nie jest objęty programem. Nie mógłby usiedzieć w jednym miejscu. Dynamiczny, sporo pomysłów w jednej chwili, śmiałość, otwartość, ciągłe krążenie wokół muzyki.

- Owszem, mogę zagrać w WTZ-ach, gdzieś, dla kameralnego grona, ale też dla wielotysięcznej publiczności. Czy jestem kimś wyjątkowym? Na pewno nie szarym, przeciętnym, statystycznym. Kocham scenę, estradę. Ale to nie wystarczy. Nie wystarczy być kimś, czy chcieć być kimś. Co więcej, u nas mechanizm jest taki, że jak ktoś coś zrobi ponad przeciętność, znajdzie się chętny, który potrafi dokopać. Tego też doświadczam. Pozostaje mi jedno - nie przejmować się ludzkim gadaniem. Owszem, krytyczne spojrzenie na to, co robię jest dla mnie samego bardzo cenne. Niezależnie od tego czy to są oceny dobre czy złe, średnie czy bardzo dobre. A jak ktoś chce opluwać - nich sobie plują ci, co mnie nie lubią.

Wzorów nie szuka. Chce być sobą, ze swoją muzyką, tekstami, śpiewem. Natomiast podziwia, chętnie słucha: Stanisława Sojkę, Jacka Wójcickiego, Grzegorza Turnaua. Jest zbyt inteligentny, by się do nich porównywać.
- Artyści wyjątkowego formatu. Mam rację?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska