Jak podaje Dziennik/Gazeta Prawna, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zamierza przywrócić, zmieniony (na jego wniosek) w styczniu br. przepis, który zabrania ZUS wypłaty emerytury, jeżeli ubezpieczony nie rozwiąże z pracodawcą umowy o pracę. Przy czym rozwiązanie to dotyczy tylko osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Nie dotyczy osób zatrudnionych na umowę-zlecenie czy umowę o dzieło.
Na własne życzenie
8 stycznia tego roku weszły w życie przepisy umożliwiające wypłatę przez ZUS emerytury osobom, które nie rozwiązały umowy o pracę z pracodawcą.
Przed zmianą przepisów (czyli przed 8 stycznia br.) wszystkie osoby przechodzące na emeryturę musiały rozwiązać umowę o pracę.
Przypomnijmy. Te przepisy na wniosek resortu pracy zostały zmienione od 8 stycznia tego roku.
Z tych korzystnych zmian dla emerytów skorzystała pani Ewa z Bydgoszczy (nazwisko do wiadomości redakcji).
- Od sześciu miesięcy jestem na emeryturze i jednocześnie pracuję - mówi pani Ewa. - Uważam, że obowiązujące od stycznia przepisy to zachęta, żeby pracować dłużej. Chyba o to chodziło ustawodawcy. Nie ukrywam, że pobieranie emerytury i wynagrodzenia z umowy o pracę jest dla mnie bradzo korzystne - dodaje pani Ewa, emerytka z Bydgoszczy.
Chcieli zwiększyć aktywność
W wyniku proponowanych zmian prawo do świadczeń z ZUS może stracić 40 tys. emerytów. Stanie się tak, jeśli rząd uzna, że decyzja resortu pracy była zła. Jednak warto zauważyć, że sam resot chciał poprzez wprowadzenie w styczniu tych przepisów zwiększyć aktywność zawodową starszych osób. Zależało mu, aby osoby te długo pracowały, tak jak w Unii Europejskiej.
Powiększa się deficyt FUS
Ten niekorzystny dla pracujących emerytów pomysł pojawił się, gdyż rząd szuka oszczędności i szacuje, że wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych obniżą się nawet o 900 mln zł rocznie. Ministerstwo Pracy argumentuje też, że wejście w życie w styczniu nowych przepisów spowodowało wzrost liczby przyznawanych emerytur, a to z kolei powoduje deficyt FUS.