Jest nas w mieście coraz więcej. Piszę "nas", bo sam jestem dumnym posiadaczem skutera Piaggio Sfera. Jeżdżę nim codziennie do redakcji Radia GRA, oczywiście jeśli pozwala na to pogoda.
Dlaczego skuter?
Bo ma duszę. Niewiele jest pojazdów, które budziłyby w swych właścicielach równie głębokie uczucia co skutery. Skuterowy boom trwa. W Warszawie w miejskich korkach przemykają na nich między samochodami nie tylko studenci i uczniowie, ale także poważni menedżerowie i ministerialni urzędnicy. Wszyscy chcą się poczuć jak Gregory Peck i Audrey Hepburn w słynnym filmie "Rzymskie wakacje" z 1953 roku. "Wieczne miasto" to prawdziwa stolica skuterów. Jeżdżą ich tam tysiące.
Daleko nam jeszcze do "wiecznego miasta"
Po Toruniu na razie porusza się zaledwie kilkadziesiąt takich pojazdów. Cenimy sobie wygodę, łatwość zaparkowania np. na Starówce i niskie koszty eksploatacji. Skuter średnio pali około 3 litry benzyny na 100 km. Roczne ubezpieczenie to wydatek 50 złotych. Skuterem do 50cm3 pojemności można jeździć bez prawa jazdy, wystarczy dowód osobisty. Musicie pamiętać również o atestowanym kasku.
Marzenie każdego użytkownika skutera to legendarna Vespa z lat 50-tych. Ten historyczny model firmy Piaggio jest ikoną włoskiego stylu życia.
To także legenda brytyjskich "moodsów" z lat 60-tych, czyli chłopaków czytających egzystencjalistów, buntowniczych elegantów w spodniach z kantem, i ulizaną grzywką. Ich wojny z motocyklistami, czyli "rockersami" na łańcuchy motocyklowe przeszły do historii Zjednoczonego Królestwa.
Dziś Vespa produkowana jest w nowej wersji nawiązującej stylistycznie do tej sprzed pół wieku. To niedościgniony wzór dla innych projektantów skuterów.
Jaki skuter?
Coraz mniej fanów motoryzacji pamięta czasy, gdy vespy i lambretty królowały na europejskich szosach, a w Polsce były przedmiotem marzeń. PRL-owski przemysł motoryzacyjny wypuścił nawet własny produkt. "Osa" była produkowana przez 6 lat - z Warszawskiej Fabryki Motocykli wyjechało 25 tysięcy sztuk.
"Prawie" robi jednak dużą różnicę
Teraz skutery tryumfalnie powracają na nasze ulice. W Toruniu klimat pozwala wyprowadzić skuter z garażu tylko na kilka miesięcy w roku. Zapewniam jednak, że gdy jest ciepło i nie pada, nie ma lepszego sposobu na szybkie poruszanie się w miejskim tłoku.
Ceny skuterów szybko spadają. Te pochodzące z Indii czy Chin, które możemy kupić w hipermarketach to wydatek około 2,5 tysiąca złotych. To jednak takie "prawie" skutery. A jak wiadomo "prawie" robi dużą różnicę. Wielu z nas, miłośników skuterów, uważa, że prawdziwy skuter może pochodzić tylko z Włoch - kraju, w którym po drugiej wojnie światowej się narodził.
Dużą popularnością cieszą się też skutery japońskie. Honda, czy Suzuki to marki, które zdobywają rynek zarezerwowany do niedawna dla jednośladów rodem ze słonecznej Italii.
W garniturze i spódniczce
Dlaczego wybrałem skuter? Bo jest prosty w obsłudze, bezawaryjny i ma klasę.
Jego niewielki silnik ukryty jest wraz ze zbiornikiem paliwa pod wygodną kanapą, na której moja pasażerka może z gracją ulokować się bokiem. Kierowca siedzi na nim jak w fotelu, opierając nogi na płaskiej platformie.
Moja żona docenia go za możliwość prowadzenia w sukience. To konstrukcja przyjazna użytkownikom niezależnie od płci i wieku.
Prędkości nie są zawrotne. Skuter o pojemności 50 cm3 "wyciągnie" zaledwie 60 km/h. Ale to nie prędkość cenimy sobie w skuterach. Chodzi o grację, przyjemność z jazdy i uczestnictwo w powstającej "kulturze skuterowej".
Snobizm? Nie. Chodzi po prostu o poczucie "wspólnoty" z innymi użytkownikami skuterów.
Ze względu na klimat, pewnie nigdy nie zdominujemy toruńskich ulic, ale z sezonu na sezon będzie nas - "skuterowców" - coraz więcej.