Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd zdecyduje, czy sprzedać Drumet

Joanna Lewandowska
fot. magazynprzemyslowy.pl
W środę stanie się jasne, czy Drumet znów zacznie produkować liny i druty jako własność spółki należącej do czeskiego funduszu inwestycyjnego Penta Inwestments, czy będzie kolejny przetarg.

Oba scenariusze są możliwe, bo sędzia Jerzy Rażewski, przewodniczący Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego we Włocławku nie podjął podczas piątkowego przetargu ostatecznej decyzji.- Muszę się jeszcze nad tym zastanowić, to zbyt poważna sprawa - przyznał wczoraj. - Mam świadomość, że bez względu na to, co zdecyduję, ktoś będzie niezadowolony.
Sędziego, tak jak wszystkich którym los tej firmy leży na sercu zaskoczyło, że na przetarg wpłynęła tylko jedna oferta.- Zakład bardzo dokładnie oglądało kilkunastu potencjalnych inwestorów, zainteresowanie było ogromne, dlatego liczyliśmy na więcej ofert - mówi mec. Piotr Murawski, syndyk masy upadłości.
- Wydawało nam się, że będziemy mogli wybierać w ofertach - dodaje sędzia Rażewski. Zarówno sędzia, jak i syndyk uważają, że potencjalnych inwestorów prawdopodobnie powstrzymał kryzys.- Być może na świecie jest on bardziej odczuwalny niż w Polsce - mówi mec. Murawski.
Sąd ostateczną decyzję podejmie już jutro. Od niej zależy los niemal 850 pracowników Drumetu. Do tej pory nikt z zatrudnionych w upadłej firmie nie dostał wypowiedzenia. Syndyk twierdzi, ze jest to wynik doskonałej współpracy z sądem. W większości przypadków, gdy zakład znajduje się w stanie upadku, syndyk wkraczając na jego teren, natychmiast wręcza pracownikom wypowiedzenia. W przypadku Drumetu scenariusz był zupełnie inny. Zamiast zwolnień, pracowników wysłano na urlopy postojowe. Wszyscy dostawali pensje i choć ich wynagrodzenia są dużo niższe, niż przed upadłością fabryki, każdy ma źródło utrzymania.
Syndykowi udało się nawet częściowo uruchomić produkcję, żeby zakład nie stracił wszystkich kontrahentów. Także przetarg został ogłoszony bardzo szybko. Sędzia Rażewski podkreślał, że zależy mu na tym, by włocławska fabryka Lin i Drutu nie poszła w ślady innych włocławskich zakładów, po których niemal nic już nie zostało.
Dlatego, jak przyznaje J. Rażewski, decyzji, czy sprzedać Drumet na raty nie mógł podjąć od razu. Bo propozycja należącej do czeskiego funduszu inwestycyjnego spółki Sidinio Holding Limited z Cypru, budzi obawy.
Spółka, jak już informowaliśmy, w ostatniej chwili zaproponowała, że może kupić fabrykę Lin i Drutu na raty. Chce je spłacać do końca 2014 roku. Inwestor postawił taki warunek mimo że cena wywoławcza za Drumet wyniosła 120 mln zł, czyli połowę wartości fabryki. Penta zaś była jednym z tych inwestorów, którzy rozważali kupno włocławskiego zakładu jeszcze zanim ogłoszono jego upadłość.
Syndyk zgodził się na ofertę funduszu, jutro stanie się jasne, co sądzi o niej sąd. Jeśli się nie zgodzi będzie kolejny przetarg, ale tym razem syndykowi będzie jeszcze trudniej utrzymać załogę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska