- Ten samochód to dzieło mojego taty Franciszka. Był stolarzem. Przez lata pracował w Zakładach Lotniczych numer 2 na Błoniu. Pamiętam, że auto wzbudziło mój ogromny zachwyt. Brat Rysio też chętnie nim jeździł. Po jakimś czasie tata oddał samochód do ochronki, do której oboje uczęszczaliśmy - wspomina Maria Trepczyńska-Borzyszka.
Pani Maria rozpoznała samochodzik na zdjęciu, które pokazaliśmy tydzień temu. Przyniosła nam swoją fotografię pojazdu, na którym sama jest kierowcą (fot. obok).
Nasza Czytelniczka z sentymentem wspomina ochronkę na Okolu. - Prowadziły ją siostry zakonne. Zawsze wymyślały nam różne gry i zabawy. Nigdy nie narzekaliśmy na nudę. A jakie przedstawienia wystawialiśmy dla rodziców. Chyba się podobały, bo oklaski były gromkie.
W stroju ulańskim konika dosiada Rysiu Trepczyński - 1938 rok.
Pani Maria pokazuje zdjęcie brata na koniku (obok). - Proszę spojrzeć, Rysio jest w mundurze ułana. Pamiętam, że w 1938 roku występowaliśmy w kawiarni na rogu Wrocławskiej i Kanałowej. Wszyscy chłopcy byli w mundurach ułańskich, a dziewczynki miały na głowie wianki, a w rękach trzymały kwiaty. Śpiewaliśmy piosenki "Witaj maju" i "Tam na błoniu błyszczy kwiecie". Rodzice podziwiali nasz występ popijając kawę i jedząc ciasto - opowiada nasza Czytelniczka.
Maria i Rysio uczęszczali do ochronki do sierpnia 1939 roku. Wtedy przeprowadzili się do Lublina. - Mundurek ułański brata zabraliśmy ze sobą. Mama przechowała go przez całą wojnę - mówi pani Maria.