Prawdopodobnie przypadek, że Jerzy Waldorff został pacjentem ojca Ewy Kuklińskiej, przyczynił się, że posłano ją do szkoły baletowej z internatem do Warszawy.
I tak ze Szczawnicy trafiła do stolicy na nauki. Podczas kolejnego spotkania "Kulisy gwiazd" w Centrum Kultury i Sztuki, którego gościem tym razem była Ewa Kuklińska, publiczność przekonała się, że ta droga zawodowa była naprawdę dobrym wyborem. Na scenie artystka pokazała nie tylko swój talent piosenkarski, ale też taneczny i kabaretowy, aktorski. Ten koncert był występem bardzo dynamicznej, wygimnastykowanej kobiety. Niejeden raz wszyscy nie mogli wyjść z podziwu dla jej kondycji. A swoimi humorystycznymi opowieściami i występem ze starszym panem, wybranym z widowni, rozbawiła wszystkich do łez.
Kobiecość i profesjonalizm
Wielu też podziwiało jej urodę, figurę i kobiecość.
- Przy tej kobiecie można zapomnieć, o czym miałem z nią rozmawiać - zaczął spotkanie Krzysztof Wilkowski.
- To przeczytaj z kartek pytania, a ja Ci odpowiem na nie - śmiała się Ewa Kuklińska.
Dlaczego stała się artystką musicalową?
- Wychowałam się na klasyce, ale jako nastolatkę pociągały mnie między innymi Czerwone Gitary. Skończyłam studia w Paryżu, dzięki którym uzyskałam przygotowanie musicalowe. Zaczęłam pracować w teatrze "Syrena" i tak potoczyła się moja kariera w tym kierunku - opowiadała Ewa Kuklińska.
Przez długi czas była jedyną profesjonalną tancerka na scenie. Niezależnie od tego, czy grała w teatrach, czy na estradach w Polsce bądź na świecie, zawsze brała odpowiedzialność za to, co robiła, bo jak podkreśliła, tak działa magia sceny - czy jest się chorym, starym, wychodząc na scenę, wracają siły i tam artysta jest profesjonalistą. Przytaczała przy okazji przykłady aktorów, piosenkarzy, którzy stanowili dla niej wzór czy wzbudzają podziw.
Jaka jest ona sama?
- Jestem sobą. Normalnym, śmiesznym człowiekiem - stwierdziła.
Pytanie to zadał Wilkowski, podkreślając, że Kuklińska zawsze przez kreacje, czyli stroje i role, jakie grała, była odbierana jako zimna, nieprzystępna. Na scenie w Sępólnie pokazała się z zupełnie innej strony.
Obecnie artystka pracuje w nowym teatrze rozrywkowym "Kapitol" w Warszawie, w którym śpiewa stare piosenki w nowych swingowych i jazzowych aranżacjach.
Koncert Kuklińskiej zakończył występ - niespodzianka dla gościa. Dziewczyny ze Studia Piosenki: Martyna Cieślik, Anna Bruska, Roksana i Klaudia Sztandera, Weronika Łopińska, Katarzyna Derda oraz Aleksandra Beker, wykonały stare szlagiery piosenkarki: "Niezupełnie tak", "Mój azyl" i "Na błysk". Akompaniował im stały zespół muzyków: Arkadiusz Adamiak, Wojciech Madajski, Mariusz Szmidt i Sławomir Stencel.