Zdaniem policji proceder trwał od siedmiu lat. W zamian za milczenie student żądał od 100 do 5 tys. zł.
Wśród szantażowanych osób byli działacze samorządowi, biznesmeni czy księża. Wybierał ludzi o dobrej opinii, zbierał plotki, pogłoski i na nich budował swój szantaż. Wychodził bowiem z założenia, że każdy ma coś do ukrycia. W rzeczywistości żadnych kompromitujących materiałów nie miał.
Student wpadł w zasadzkę, kiedy próbował odebrać pieniądze od jednego z szantażowanych.
Grozi mu kara do trzech lat wiezienia.