https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słowo za słowo

JOLANTA ZIELAZNA
Na razie prowadzi Kamil Nawrocki (po lewej), Agata niewiele mu ustępuje. Darek (pośrodku) twierdzi, że jak zwykle ma pecha.
Na razie prowadzi Kamil Nawrocki (po lewej), Agata niewiele mu ustępuje. Darek (pośrodku) twierdzi, że jak zwykle ma pecha. Fot. Wojciech Wieszok
Kamil lubi grać z Jędrzejem. Wtedy - Uuu! Bardzo szybka gra, wysoki poziom, wióry lecą! Rach-ciach i po partii!

Który z nich lepszy? Trudno powiedzieć. Zależy od liter i sytuacji na planszy.
W ubiegłym roku Kamil Nawrocki i Jędrzej Florek dla bydgoskiego gimnazjum nr 17 zdobyli mistrzostwo Polski szkół w scrabble w swojej kategorii. Indywidualnie Jędrzej był pierwszy, Kamil miał trzeci wynik.
Jędrkowi i jego bratu Pawłowi, ojciec nieraz musiał zabierać kable od komputera, bo wsiąkali w Internecie i żadna siła ich od gry nie oderwała. Choć, nie. Jędrzej nigdy nie zawalił piłki nożnej z tego powodu.
Kamil też bardzo lubi grać na wirtualnych planszach. Ale jeszcze bardziej lubi uganiać na hulajnodze. I pisać wiersze. Scrabble bardzo w tym pomagają.

W sieci wpadli w sieć

Marta i Piotr Florek, rodzice Jędrzeja, zaczynali od skarabeusza jeszcze na starych komputerach Amiga. Gra podobna do scrabbli, ale to nie to. Jędrkowi (dziś I klasa IX LO) i Pawłowi (I rok ochrony środowiska na ATR) kupili literki na gwiazdkę, ale ci byli jeszcze za mali. Dużo później odkryli grę w Internecie. Dobrze im szło. Gdyby nie to, kto wie, czy by wpadli w sieć słów?
Po kilku latach grania w sieci, z dobrymi rankingami, Paweł pojechał na pierwszy turniej, do Inowrocławia. No i sensacja wisiała w powietrzu! Z mistrzem Polski grał o pierwsze miejsce! Debiut skończył się ostatecznie piątą lokatą.

Jak się wygrywa

O słowach układanych z klocków z literkami Dariusz Nawrocki przeczytał w książce "Opiekunowie" Deana Koontza. Superinteligentny pies w taki sposób porozumiewał się z opiekunami, sporo sensacji, więcej horroru. Potem na filmie zobaczył, jak włamywacze z płytek z literami układali hasła, by złamać kod dostępu do komputera. Wtedy kupił scrabble. Pamięta, że kosztowały ciężkie pieniądze, bo zarabiał coś z 200 złotych, a za grę zapłacił 60.
Partyjki z żoną skończyły się szybko, bo nie mogli uzgodnić, czy dane słowo istnieje czy nie? Dopiero w 1999 roku wrócił do gry, dwa lata później pojechał na turniej, w końcu wciągnął w scrabble Kamila (teraz III klasa gimnazjum) i córkę Agatę (10 lat, skrzypce w szkole muzycznej).
Na pierwszym turnieju Kamila bardzo dobry zawodnik zakpił z niego: - Co? Z tatusiem przyjechałeś popatrzeć, jak się gra?! Los, a właściwie komputer posadził ich naprzeciw siebie i Kamil bez skrupułów wziął odwet na kpiarzu. Debiut zakończył na dziewiątym miejscu.

Bydgoszcz nierealna

Najpierw poznali się dorośli Florkowie z Dariuszem Nawrockim. Był 2003 rok, on już zaczął chodzić wokół tego, by w Bydgoszczy zorganizować mistrzostwa, Piotr Florek w Warszawie w federacji mówił, że chciałby coś zorganizować. Tak się poznali. I dzięki zapaleńcom w tym roku odbędą się piąte mistrzostwa miasta.
Bydgoszcz okazała się jednak specyficzna. Zawody zawodami, ale klub scrabble powstać nie może. Nawrocki od kilku lat próbuje go zawiązać, chętnych nie ma. Gdzie są kluby, ludzie się spotykają i grają "w realu", czyli przy stoliku, na planszy. Wtedy są emocje, atmosfera. W Internecie co prawda jest wygodniej, nie trzeba liczyć punktów, zegara pilnować, to wszystko robi komputer. Wyrazy też sprawdza i nieistniejące odrzuca.
Kamil: - W Internecie brakuje życia. Przy stoliku widać, jak ktoś dużo miesza, przekłada. Jak ma blanka, bo bawi się jedną płytką. Nerwowo patrzy w jedno miejsce na planszy. Jest atmosfera.
A potem jeszcze się okazało, że Kamil i Jędrzej chodzą do tego samego gimnazjum.

Litera jak idzie

Jędrzej i Paweł nie potrafią siedzieć i po prostu rozmawiać. Przynieśli planszę, partyjka leci, rozmowa grze nie przeszkadza, jakby mieli rozdwojoną uwagę. Idzie im to szybko, od razu widzą słowa z liter na stojaku. Na planszy pojawia się seter, tarce, jigi. Co to jest jiga? Coś z japońskiego, zapewniają, że takie słowo istnieje. Błyskawicznie oceniają, gdzie najbardziej opłaca się położyć płytki. Nie minęło dużo czasu i partia skończona, obaj po ponad 400 punktów. Jędrzej: - To od liter zależy, jak toczy się gra.
Dariusz Nawrocki: - Najgorzej, jak jednemu litera idzie, jak ulał, a drugi nie może ujechać. Wtedy najgorszy gracz wygra z najlepszym. Tanie składy, tanie ruchy. Lubię wyrównaną grę, taką, że trzeba myśleć i czasami jednym punktem się wygrywa. To daje zadowolenie.
Kamil się śmieje: - Ale jak przegrasz jednym punktem, to nie wyglądasz na zadowolonego! Chłopak w lot zapamiętuje nowe wyrazy, z liter na stojaku momentalnie widzi słowa, jakie da się z nich ułożyć.
Ooo, Nawroccy kłócą się czasami ostro przy grze. Czy takie słowa istnieją, czy przeciwnik nie oszukuje, nieraz wściekają się, rzucają zabawę, ale złość mija i znowu pochylają się nad planszą.
Młodzi Florkowie na tradycyjnej planszy grają rzadko. Za to w Internecie siedzą do oporu. - Wracaliśmy ze szkoły koło drugiej, rzucaliśmy plecaki i do scrabbli. Po obiedzie do wieczora, potem kolacja i do dziesiątej, jedenastej. Często zarywaliśmy noce do rana - zdradza Jędrzej. Paweł: - Czasami to była wręcz obsesja. MUSIELIŚMY zagrać. Wtedy wkraczał ojciec i zabierał kable od komputera, bo żadne hasła, blokady nic nie dawały. Teraz kabli nie zabiera, chłopaki same muszą wiedzieć, kiedy dość.

Doświadczonym po nosie

Co to są scrabble

Gra planszowa, spośród 100 liter losuje się siedem, z nich na planszy trzeba ułożyć słowo. Najlepiej takie, za które otrzyma się najwięcej punktów. Niektóre pola i litery są dodatkowo premiowane. Wyłożone litery się uzupełnia, żeby zawsze mieć siedem.
Pierwszą wersję lexico, tak się wtedy nazywała gra, wymyślił w 1933 roku amerykański bezrobotny architekt Alfred Butts. Dopiero po 20 latach scrabble zaczęły zdobywać świat.
Pierwsze mistrzostwa świata odbyły się w 1991 roku w Londynie, pierwszy ogólnopolski turniej - w 1987 roku w Warszawie. Nie ma miesiąca, by gdzieś w Polsce nie odbywały się przynajmniej jedne zawody. W ubiegłym roku było ich ponad 40. Mistrzostwa Nowego Dworu, ziemi gorzowskiej, Podbeskidzia. Maraton scrabblowy, wczasy scrabblowe. Puchar wójta, otwarcie sezonu, powitanie lata.(www.pfs.org.pl)

Miłośnicy scrabbli nie myszkują po słownikach, nie uczą się na pamięć nowych słów. Co najwyżej dwu - i trzyliterowych. Tych pierwszych jest ponad setka, drugich - 1400 okładem. Hysia i hyzia od biedy można spotkać w potocznej polszczyźnie. Ale: ęsi, arf albo ark? I czy ktoś dziś odmienia ód i ós? Oficjalny Słownik Polskiego Scrabblisty jednak takie słowa zna. A to on jest najwyższym sędzią, wyrocznią ostateczną i niepodważalną.
Najśmieszniejsze, że wiele słów używanych na co dzień w tym słowniku nie figuruje. Łatwo na tym stracić punkty. Za to mnóstwo jest takich, których znaczenia się nie zna i w ogóle nie używa. A w grze są jak znalazł.
Wie coś o tym Agata. Dwa lata temu na zawodach doświadczony przeciwnik położył skrabla, który jednocześnie był przedłużką. Ze słowa puf powstało pufę. Ośmiolatka powiedziała: - Sprawdzam. Komputer pokazał, że jedno ze słów nie istnieje. Agata nie zdradziła, które, tylko zdjęła płytki z planszy. - Gościu trzy razy wykładał i za każdym razem upierał się przy pufę. A takiego słowa nie ma! Puf jest rodzaju męskiego - Kamil cieszy się, siostra dała dorosłemu po nosie. Bo w scrabblach nie ma kategorii wiekowych. Doświadczony może przegrać z małolatem.
Dlatego Marta i Piotr Florkowie mówią, że przede wszystkim uczyli synów przegrywać. - Wiadomo było, że nie zawsze będą wygrywać i nie od razu. Szybko się okazało, że to bardzo przydatne lekcje. Krótko po mistrzostwach inowrocławskich Paweł pojechał do Krakowa. Tam już wszyscy się szykowali na młodego i niedoświadczonego zawodnika. Zjadły go nerwy no i dostał tęgie lanie. - Jak zaczynałem, nie mogłem ugrać 300 punktów. Trzeba szlifować formę, jak w każdym sporcie. Teraz w ogólnopolskim rankingu na koniec roku jest 42.

Mózg na wysokich obrotach

Co wciąga? Właściwie nie wiadomo. Fajnie się gra. - Scrabble uczą strategii - wylicza Piotr Florek. - I logiki.
- Szybkiego liczenia, co się przydaje na matematyce - dodaje Paweł
- Pomagają w ortografii - dorzuca Jędrzej, a Paweł przytakuje. Obaj mieli z nią kłopoty. Podobnie zresztą jak Kamil Nawrocki i jego tata. Po roku grania ze sprawdzianów z ortografii zaczęli dostawać czwórki. Paweł tylko zerknie na tekst i od razu widzi błędy literkowe i ortograficzne.
Tata Nawrocki, programista, mówi, że wciągnął go wysiłek umysłowy, jaki trzeba włożyć w grę i to, na ilu płaszczyznach mózg musi pracować. Opowiada z pasją: - Wszystko jest na wysokich obrotach. Trzeba pamiętać słowa, myśleć o strategii gry, kontrolować planszę i zapamiętać miejsce, gdzie warto położyć wyraz, śledzić, co kładzie przeciwnik, ile jest punktów. Trzeba pilnować liter na stojaku, jakie słowa tworzą, no i jak utrudnić grę przeciwnikowi. Mówi, że scrabble wymagają od niego większego wysiłku niż pisanie programów. Tłumaczy techniki gry, blokowanie, przedłużki, planszę otwartą i zamkniętą.
Tata Florek: - Po 10 sekundach widzę wszystkie słowa, jakie da się ułożyć z liter na stojaku. Jak ma się gotowych kilka wyrazów, trzeba szybko kalkulować, co położyć, czego nie wykładać. Im szybciej się myśli tym lepiej, tym szybciej się gra.
Paweł Florek: - Najważniejsze, żeby głupio przeciwnikowi nie wystawić znakomitej szansy przez głupi błąd.
To Jędrzej myśli i gra szybko, ocenia błyskawicznie. Ale w rankingach ciągle wyprzedza go Paweł. - Jeszcze trochę i będę od niego lepszy - pociesza się młodszy.

Słowo za 1300

Florkowie pamiętają najdroższe słowo - przez całą planszę, z góry na dół ułożyli "nadźwigałybyśmy". Jednym wyrazem zarobili ponad 1300 punktów.
Dariusz Nawrocki "ruch życia" ma na zdjęciu w komórce. Układ na planszy był taki, że położył słowo ZŁOGI. Dzięki temu powstało: ZMÓC, ŻENIŁA, ŹGA i CI. - To był superruch.
Jak Nawroccy w dłuższą trasę jadą samochodem, bawią się słowami. Na przykład: co można ułożyć z liter "escort"? A z "wielton"? Kamilowi cztery godziny nie dawało to spokoju, aż odczytał: tlenowi. Albo podkładają litery pod cyfry z rejestracji, która jedzie przed nimi i wymyślają słowa. Albo wyliczają wszystkie wyrazy na daną literę. Pomysłów jest bez liku. Dariusz: - Jakie to jest miłe czuć, że głowa może służyć do czegoś innego niż tylko do kładzenia na poduszce.
Florkom pod bokiem rośnie konkurencja. Ostatnio ze scrabblami chodzi najmłodsza, 6-letnia Ania. Trochę się zniechęca, bo jeszcze zna mało słów, ale kto wie, co będzie za kilka lat?

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska