Przypomnijmy, że suczka została powieszona na drzewie i bita konarem. Potem wrzucono ją do rowu, gdzie leżała kilkanaście godzin. O katowanie zwierzaka podejrzani są właściciele, kobieta i mężczyzna ze Strzelna. Mężczyznę policjanci zatrzymali od razu. Kobiety szukali przez kilka dni, by w końcu zatrzymać ją w województwie pomorskim.
Suczka znajdzie dom
Zwierzę przez pierwsze dni przebywało u jednego z miejscowych lekarzy. Potem zabrali je bydgoscy "Animalsi". Suczka trafiła do renomowanej bydgoskiej kliniki, gdzie ma zapewnioną najlepszą pomoc.
Irena Łęgowska z bydgoskich "Animalsów" opowiada, że suczka była w strasznym stanie. Ma obrażenia, które są skutkiem bicia, ale była też bardzo zaniedbana.
- Tak zarobaczonego psa to ja nie widziałam. Okazuje się, że ta suczka niedawno urodziła, była odwodniona i ma niedowagę - mówi Irena Łęgowska.
Suczka nie widzi, co jest prawdopodobnie efektem ciosów zadawanych w głowę. A wczoraj przeszła poważną operację. Chęć zaopiekowania się psem zgłasza wiele osób, nawet z odległych zakątków kraju.
- Jesteśmy na etapie szukania dla niej tymczasowego domu. Nie może zostać w klinice, bo w zamknięciu strasznie wyje. Osoba, która się nią zaopiekuje musi zagwarantować, że będę miała do niej dostęp. Pies będzie też "dowodem" w sprawie przeciwko jego oprawcom - mówi pani prezes.
Wciąż trwa śledztwo
Trwa policyjne śledztwo w sprawie znęcania się nad zwierzęciem. Podejrzani usłyszeli zarzut usiłowania uśmiercenia psa, śledczy ich przesłuchali i doprowadzili do konfrontacji, bo zeznania mężczyzny i kobiety różniły się. Tymczasem Irena Łęgowska zapowiada, że będzie przyglądać się poczynaniom organów ścigania. Chciałaby być oskarżycielem posiłkowym podczas procesu. "Animalsi" chcą, by oprawcy psa zostali surowo ukarani za swoje okrucieństwo.
Czytaj e-wydanie »