Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suszewo gmina Wielgie

Redakcja
Suszewo i Szczepanki - wsie w gminie Wielgie, przy bocznej drodze do Lipna. Nie więcej niż sto domów, dwa sklepy, jedna świetlica.

Agnieszka Bieńkowska

Przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich, pracuje w Urzędzie Gminy w Wielgiem, inicjatorka wielu przedzięwzięć nie tylko we wsi, ale także w gminie.
- Pierwsze reaktywowały Koło Gospodyń Wiejskich panie w Witkowie. Podpatrywałyśmy, co robią i doszłyśmy do wniosku, że my też możemy. Bazę mamy w świetlicy w Suszewie, chęci duże, możliwości są też, tylko trzeba umieć je wykorzystać. I wykorzystujemy. Wspólnymi siłami zorganizowałyśmy ciekawe imprezy, festiwal smaków, Dzień Dziecka, Dzień Matki, przymierzamy się do sołeckich dożynek. Sporo jeździmy na szkolenia, wystawy i przeglądy. Chcemy wyrwać się sprzed telewizora, zobaczyć, jak żyją mieszkańcy innych wsi. Nasza wieś nie jest złym miejscem do życia, nie ma tu opuszczonych domów, ale chcemy żyć lepiej, bez kompleksów.

Monika Grzankowska

Tegoroczna maturzystka, członkini różnych zespołów muzycznych, w tym rodzinnego, bo wszyscy w jej rodzinie są niezwykle muzykalni.
- Muzyka zawsze była w naszym domu. Miłość do niej zaszczepił mi dziadek Benedykt. To pewnie jakiś dar od Boga, że tak wszyscy muzykujemy. Ojciec gra na trąbce, siostra Wioleta, chodzi do gimnazjum w Wielgiem, pięknie śpiewa, Patryk uczy się w podstawówce i już gra na trąbce, a Ewelinka, w tym roku idzie do Pierwszej Komunii, gra na syntezatorach. Ciotka Marlena pięknie śpiewa, ciotka Krystyna gra na saksofonie. A mama? Mama ma dużo cierpliwości dla naszego muzykowania i też kocha muzykę. Zdaję w tym roku maturę i zaczynam staż w lipnowskim ZUS. Chciałabym się uczyć dalej, może administracja, albo socjologia... Bo na studia muzyczne jest już zbyt późno. Ale gramy chętnie - w różnych zespołach, na weselach, uroczystościach gminnych, kościelnych i wielu innych. Chcemy założyć zespół rodzinny. Grać muzykę z naszego regionu, foklor, kontunuować tradycje. Nie ukrywam, że bardzo by nam pomogła dotacja ze strony gminy, o którą się staramy.

Ks. Zygmunt Sobczak

Proboszcz parafii Ostrowite pod wezwaniem Mateusza Apostoła, do której należą także wsie Suszewo i Szczepanki. W parafii ponad dwadzieścia lat, wkrótce wybiera się na emeryturę.

- Jak się tu żyje? No cóż, powiem tak: przed laty, gdy chodziłem po kolędzie w domu często nie było mężczyzn, bo akurat pracowali. Dziś najczęściej są obecni, ale brakuje kobiet. Bo to one teraz pracują, utrzymują rodziny. Moja parafia nie należy do bogatych. Ludzie są tu niezamożni, bo ziemie są kiepskie, a innej pracy brakuje. Ale są pracowici, mogę na nich liczyć. Choć nie na wszystkich. Bo dawniej, jak gospodarz za koniem chodził, to i czas miał przyjść do kościoła. A dziś, choć ma traktory i praca szybciej idzie, to niektórych jakoś nie widać. I ofiarność największa jest tam, gdzie jest dziadek i babka, którzy z renty żyją. Ja w tej parafii jestem od dwudziestu lat, w poprzedniej też miałem "drewniaka" i tu jest kościół drewniany. Stary, wciąż wymaga napraw. Kiedyś, jeszcze na początku, siostra przysłała mi pieniądze na samochód. To były czasy, gdy o wszystko trzeba było się starać, więc postarałem się o blachę na dach zamiast samochodu. Cieszę się, że udało się utrzymać ten piękny kościółek. Wkrótce wybieram się na emeryturę. Nie wiem, jak to będzie, bo wychodzi mi kilkaset złotych miesięcznie, ale jak to mówią: żaden dominus vobiscum nie umarł nad pustą miską...

Krystyna Jaworska

Właścicielka jednego z dwóch sklepów w Suszewie, gospodaruje wraz z mężem na 30 hektarach ziemi.

- Z mężem znamy się od dziecka, nasi rodzice też się znali, no i tak jakoś wyszło... Pobraliśmy się w osiedziesiątym czwartym, mąż miał na początek siedem hektarów. Dziś mamy ich trzydzieści, ale w tym trochę bagien i łąk. Razem pracujemy w gospodarstwie, ja prowadzę jeszcze sklep. Ogólnospożywczy, mleko, chleb, masło, i takie tam, bo po większe zakupy ludzie jeżdżą do marketów. Mam otwarte od rana do dziesiątej, potem idę popracować w domu, a sklep otwieram znowu od szóstej do dziesiątej wieczorem. Sklepik, jak sklepik, co to za ruch - piętnaście gospodarstw w okolicy! Mocnego alkoholu nie sprzedajemy, tylko piwo i wino. Owszem, chętnych nie brakuje, miłośników "mamrota", "ranatów", "szato de buzą"... Mamy dwie córki - Marta skończyła filologię polsko-angielską, chce jeszcze skończyć matematykę i fizykę. Monika też chce się uczyć dalej. Nie chciałabym, żeby tutaj zostały. Tu się ciężko żyje. Niech szukają lepszego życia...

Roman Majka

Mieszka w Suszewie, uczeń Szkoły Podstawowej w Wielgiem
- Chodzę do podstawówki w Wielgiem. Wstaję przed siódmą rano, coś tam zjem i lecę na pekaes. Przystanek mam blisko, zaraz za domem, dziesięć po siódmej. W szkole pięć, sześć lekcji, i wracam do domu, akurat na obiad. W domu wcale się nie nudzę, bo jest co robić. Mam starszych braci, ale oni to już za dziewczynami się uganiają. Odwiedzają mnie koledzy, fajnie się bawimy. Dzisiaj jeździmy na rowerach - Krystian i Arek to rodzina, jestem ich wujkiem, a Mateusz to kolega. Naprawdę nam się nie nudzi. Oni są z Nowej Wsi, do szkoły dojeżdżają busem, tam jedzą obiady i mają zajęcia w świetlicy po lekcjach. A jak nie, to spotykamy się w Suszewie, gramy w piłkę, ganiamy po lasach... Zazdrościć tym w mieście? A co to za życie! Tylko samochody i hałas. A u nas jest spokój, daleko od szosy...

Ludwik Bieńkowski

Wielokrotny radny gminy Wielgie, gospodarzy na 19 hektarach.

- Jestem rolnikiem, mam dziewiętnaście hektarów ziemi, prowadzę hodowlę bydła mlecznego. Nie jest mi lekko, bo ziemie u nas są słabe, a koszty produkcji coraz wyższe. Dotacje unijne, owszem, pomagają, ale nie rekompensują coraz wyższych kosztów produkcji i utrzymania. To powie wam każdy rolnik. Jeszcze rok temu mleko sprzedawałem po złoty czterdzieści za litr, teraz zaledwie za złotówkę. Rosną ceny pasz, paliwa, nawozów. Więcej, niż te dotacje. Tak, że ten unijny luksus dla rolników można między bajki włożyć. Mam cztery córki, bo limit na męską linię Bieńkowskich wyczerpali moi bracia, którzy mają samych synów, i muszę o nie zadbać. Dla mnie najważniejsze jest, żeby zdobyły wykształcenie. Ja sam lubię pracę społeczną, radnym jestem od niepamiętnych czasów, chyba wiąż mnie chcą, bo wciąż mnie wybierają. Ale tak naprawdę to czas już na zmianę pokoleń i młodszych radnych. Jest tyle problemów do rozwiązania, choćby budowa gminnych dróg. Tylko że nowi kandydaci jakoś się nie kwapią do tej roboty...

Rozmowa z Tadeuszem Wiewiórskim wójtem gminy Wielgie.

- Mieszkańcy sołectwa Suszewo i Szczepanki bardzo liczą na gminę w kwestii budowy dróg...
- Jak wielu innych mieszkańców naszej gminy. Drogi to teraz najważniejsze nasze zadanie inwestycyjne. Wcześniej jednak trzeba było rozwiązać inne problemy dotyczące oczy-szczalni ścieków, wodociągów, ujęć wody. Na te zadania udało się nam pozyskać już w tej kadencji ponad milion siedemset tysięcy złotych. Staramy się o wszelkie możliwe dotacje, bo nasz budżet jest niewielki, a potrzeb bardzo dużo. Uważam, że udało się nam sporo zrobić - oczyszczalnia w Wielgiem, ujęcie wody w Orłowie, kompleks boisk w Czarnem, place zabaw w Suradówku, nowy chodnik w Zadusznikach, dach na świetlicy w Suszewie. Pamiętamy też o drogach. Na samo odwodnienie wydaliśmy ponad sześćset tysięcy złotych. Realizujemy programy wyrównywania szans dla dzieci i młodzieży z terenów wiejskich, dzięki temu mogliśmy między innymi reaktywować gminną orkiestrę dętą, zainstalować monitoring w szkole. Sama Lokalna Grupa Działania opracowała trzynaście projektów na osiemdziesiąt pięć tysięcy złotych.

- Czy uda się utrzymać ten poziom aktywności, sięgnąć po kolejne dotacje i kontynuować zaczęte zadania?
- Na pewno nie staniemy w miejscu. W najbliższych planach mamy między innymi remonty remiz strażackich w Tupadłach, Olesznie i Wielgiem. Chcemy wyremontować świetlice wiejskie w Złowodach, Bętlewie i Suszewie, wybudować kolejnych pięć kilometrów wodociągu w Bałdowie, Rumunkach Czerskich, Wielgiem, Teodorowie, Olesznie. W Wielgiem planujemy budowę nowoczesnego centrum kulturalno-oświatowego. Projekt już jest, ale czekamy aż Urząd Marszałkowski ogłosi konkurs, żeby można było starać się o dotację.

Rozmowa z KatarzynĄ Szychulską sołtysem wsi Suszewo i Szczepanki

- Sołtysem jest pani drugą kadencję. Był czas, by dobrze poznać potrzeby mieszkańców i możliwości gminy...
- Sześć lat jestem sołtysem, a wcześniej, przez trzydzieści lat, sołtysował tu mój ojciec, Roman Winnicki. Widać mieszkańcy zaufali rodzinnej tradycji. Potrzeby znam bardzo dobrze - dotyczą przede wszystkim dróg, żeby chociaż były utwardzone, dobrze oświetlone i oznakowane.

- Rzeczywiście, kto nie zna drogi, ten do Szuszewa czy Szczepanek łatwo nie trafi, bo nigdzie nie ma tablic informacyjnych...
- Ale jak już trafi, na przykład na jakąś naszą imprezę, to nie będzie żałował! Umiemy się skrzyknąć i zrobić coś razem dla wsi. A jeszcze niedawno by-ło trudniej.

- Jest jeszcze czas na parcę społeczną?
- Prowadzę drugi w Su-szewie sklep, a razem mężem siedmiohektarowe gospodarstwo, mamy dwóch synów, Janusza i Dawida. Do tego obowiązki sołtysa. Ale na różne akcje społeczne zawsze się znajdzie czas...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska