https://pomorska.pl
reklama

Szpiedzy i kasiarze

Rozmawiała Hanka Sowińska [email protected] Fot. Jarosław Pruss
Ppłk JERZY LELWIC
Ppłk JERZY LELWIC Fot. Jarosław Pruss

Rozmowa z ppłk.

Jerzym Lelwicem

z Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy

- Wiosną 1939 r. Julian Łukasiewicz, ambasador RP w Paryżu wydał książkę zatytułowaną "Polska jest mocarstwem". Melchior Wańkowicz od razu by powiedział: "Chciejstwo". I miałby rację, z jednym wyjątkiem: w okresie międzywojennym byliśmy mocarstwem w dziedzinie wywiadu.

- Mogę się zgodzić z takim poglądem. Mieliśmy znakomicie rozwinięty wywiad płytki i głęboki. W tym czasie dysponowaliśmy również bardzo dobrą siatką wywiadowczą w Niemczech i - jako jedyni w Europie - czytaliśmy niemieckie depesze szyfrowane maszynowo.

- W myśl porzekadła, że nieprzyjaciele naszych nieprzyjaciół stają się naszymi przyjaciółmi Rosja skumała się z Niemcami już w 1922 r. Układ w Rapallo sprawił, że pod Moskwą, w Lipiecku, powstała zakonspirowana szkoła lotnictwa i wojsk pancernych, w której kształcili się niemieccy oficerowie, w tym Heinz Guderian, późniejszy przeciwnik Georgija Żukowa. To, co stanowiło jedną z najgłębszych tajemnic Niemiec i ZSRR poznał as polskiego wywiadu, "niebiańsko przystojny" Jerzy Sosnowski.

- To był oficer polskiego wywiadu, w stopniu rotmistrza. W 1926 r. został rezydentem Oddziału II w Berlinie. W swojej działalności wykorzystywał liczne kontakty z paniami, które pracowały w Ministerstwie Wojny. Dzięki nim pozyskał wiele cennych informacji dotyczących między innymi uzbrojenia ówczesnej Reichswehry, jak również niemieckich ośrodków szkolenia na terytorium ZSRR, o których pani wspomniała.

- Podobno dzięki Sosnowskiemu udało się pozyskać plany przyszłej inwazji niemieckiej na Polskę i Francję.

- Faktycznie. Jednak kierownictwo polskiego wywiadu w pewnym momencie zaczęło bardzo dokładnie przyglądać się pracy Sosnowskiego. Pojawiło się podejrzenie, że dostarczane przez niego materiały są inspirowane przez Abwehrę czyli niemiecki wywiad i kontrwywiad. Ot, typowy paradoks służby wywiadowczej, który zawiera się w określeniu: materiały, które dostarczali niektórzy agenci były tak wiarygodne, że aż nieprawdziwe. Doświadczył tego między innymi Kim Philby, radziecki agent ulokowany w brytyjskiej MI6...

... a pochodzący ze słynnej "piątki z Cambridge".

- Zgadza się. W 1961 r. uciekł z Bejrutu do Moskwy. Dopiero po 20 latach Rosjanie przyznali, że zdobyte przez niego materiały były autentyczne. Wracając do Sosnowskiego. Niektórzy nawet podejrzewali, że jest "odwróconym agentem". Kiedy rotmistrz i jego siatka wpadli, trafił do niemieckiego więzienia; dostał wyrok dożywocia. Przesiedział dwa lata, po czym został wymieniony na niemieckich szpiegów złapanych w Polsce.

- Tak, jak wiele lat później as peerelowskiego wywiadu Marian

- To była słynna wymiana na moście Glienicke w Berlinie... A Sosnowski, po powrocie do Polski, był sądzony i skazany na 15 lat. Uznano, że pewnie jednak był inspirowany przez niemiecki wywiad. Po za tym jego berlińska działalność słono kosztowała wywiad - 2 miliony złotych.

- Trudno się dziwić. Kontakty z pięknymi kobietami musiały kosztowały. Sosnowski wpadł przez rumuńską tancerkę Lea Niako, która będąc jego agentką pracowała także dla Niemców.

- W wyniku jego dekonspiracji wywiad poniósł duże straty. Niestety, nie znam jego dalszych losów.

- Marek Karpiński, autor "Historii szpiegostwa" twierdzi, że przejęli go Sowieci. Podobno po wojnie gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz wspominał, że Sosnowski był obecny podczas jego przesłuchania w Moskwie na Łubiance. Wracając do lat 30. Polski wywiad już nie musiał liczyć tylko na agentów. Pozyskał bowiem do pracy znakomitych matematyków, dzięki którym znał największe wojskowe sekrety III Rzeszy.

- To dzięki bydgoszczaninowi Marianowi Rejewskiego, a także Jerzemu Różyckiemu i Henrykowi Zygalskiemu mogliśmy czytać niemieckie depesze szyfrowane Enigmą. Początki działalności radiowywiadu sięgają 1926 r. Pierwsze próby złamania tego szyfru były nieudane. Pojawił się nawet pomysł, by zaangażować... jasnowidza. Dopiero mjr Franciszek Pokorny sprawił, że sięgnięto po profesjonalistów - nie szachistów czy lingwistów, ale przeszkolonych matematyków, znających język niemiecki i niemiecką mentalność. To on zorganizował w Poznaniu kurs dla kryptologów. Po ścisłej selekcji wybrano tę trójkę matematyków. Jesienią 1932 r. zostali zatrudnieni w warszawskim Biurze Szyfrów Oddziału II. W zasadzie Rejewski, odłączony od kolegów, sam uporał się z szyfrem. Pomógł wywiad francuski, któremu cenne materiały dostarczał niemiecki agent Hans-Thilo Schmidt, pseudonim "Asche". Rejewski opracował matematyczny model Enigmy; przede wszystkim rozwikłał wewnętrzne połączenia w trzech bębenkach szyfrujących. Dzięki temu warszawska fabryka "AVA" mogła zacząć produkować części do polskich replik Enigmy. Sukcesem całej trójki było ustalenie kluczy, czyli początkowego nastawienia maszyny przed nadawaniem depesz.

- Historycy ubolewają, że tak mało wiadomo na temat wykorzystania informacji, pochodzących z Enigmy.

- Do 1938 r. mieliśmy wgląd w najtajniejsze plany III Rzeszy. Ale kiedy Niemcy zaczęli wprowadzać dodatkowe utrudnienia, wzbogacając Enigmy o kolejne dwa bębenki, Biuro Szyfrów nie było w stanie nadążyć z odszyfrowywaniem depesz. Brakowało pieniędzy i sprzętu. Były nawet problemy, żeby wyprodukować tzw. płachty Zygalskiego...

- Jan Stanisław Ciechanowski twierdzi, że przed wybuchem wojny nie Warszawa, tylko Bydgoszcz była stolicą polskiego wywiadu. I zasługa to nie tylko Rejewskiego, ale również mjr. Jana Henryka Żychonia, szefa Ekspozytury nr 3 Oddziału II.

- To był oficer znakomicie przygotowany do działań w jednostkach specjalnych. On tę ekspozyturę zorganizował na nowych zasadach. Swoim zasięgiem obejmowała teren od Białegostoku po Rawicz. Działania były prowadzone nie tylko na obszarze płytkiego wywiadu (150 km od naszej granicy), ale znacznie dalej. Żychoń poprzez swoich agentów sięgał aż po Kilonię. I - co ciekawe - działalność nie była tylko skierowana przeciwko niemieckiemu wywiadowi. Kontrwywiad ofensywny prowadził również działania był przeciwko radzieckiemu wywiadowi. Na przykład w Gdańsku mieściła się jedna z agend sowieckiego wywiadu.

- Jedna z najsłynniejszych akcji, prowadzonych przez naszą Ekspozyturę została spopularyzowana dzięki serialowi "Pogranicze w ogniu".

- To akcja "Wózek". Żychoń sam ją wymyślił i zorganizował, angażując do współpracy kolejarzy, pocztowców i... kasiarzy, którzy potrafili bez śladu otwierać kasy i sejfy. Przez polskie terytorium przejeżdżały niemieckie pociągi do Prus Wschodnich. Żychoń postanowił to wykorzystać. Kiedy skład ruszał z Chojnic, w umówionym miejscu zwalniał. Wtedy do wagonu pocztowego wskakiwali jego ludzie, przeglądali pocztę i wyrzucali co bardziej interesujące przesyłki. Następnie były one otwierane, fotografowane i pakowane. W wyznaczonym miejscu trafiały do pociągu. Dzięki temu do Warszawy docierała nie tylko korespondencja niemiecka, ale np. maski gazowe.

Wybrane dla Ciebie

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Anomalie wyborcze w Grudziądzu. Zaskakujące wyniki w lokalach

Anomalie wyborcze w Grudziądzu. Zaskakujące wyniki w lokalach

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska