MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica Nazca

Michał Woźniak
Kto i po co stworzył widoczne tylko z powietrza wizerunki zwierząt, roślin, figury geometryczne i ciągnące się długimi kilometrami linie? A może rację mają ci, którzy twierdzą, iż Nazcę odwiedzili kosmici?

     Późnym popołudniem dojeżdżamy do Nazca, 30-tysięcznego sennego miasteczka, oddalonego o kilkanaście kilometrów od brzegu Pacyfiku. Nie wysiada tu zbyt wiele osób, zresztą w drugiej połowie marca do Peru nie przyjeżdżają masowo turyści - zaczyna się jesień. Na nizinach nie jest to może zbyt odczuwalne, przez góry przechodzą jednak prawdziwe ulewy, skutecznie odstraszające przybyszów ze świata. Ma to i swoje dobre strony. Dzięki temu ceny powinny być niższe.
     Już na przystanku zaczyna się walka naganiaczy. Hotel, lot nad liniami Nazca, wycieczki do innych okolicznych atrakcji - na gringo można zarobić krocie. Z grupki przekrzykujących się hotelarzy wybieramy Marię, z którą trafiamy do hotelu Sol de Nasca - to miejsce jest akurat rekomendowane przez przewodnik "Lonely Planet" - najwiarygodniejsze źródło informacji o tym regionie. Przy opisie hoteliku jest jednak notatka - wykupując wycieczkę targuj się, targuj i jeszcze raz targuj. I weź wszystko na piśmie. Jesteś cenny do czasu, kiedy już za wszystko zapłacisz. Lot powinien kosztować 30 dolarów, półdniowa wycieczka na cmentarzysko Nasca lub do akweduktu - kolejne 10.
     Bogaty o te informacje ustalam w recepcji szczegóły. - Te ceny są już od miesiąca nieaktualne. Miejscowe linie lotnicze już nie konkurują ze sobą, tylko zawiązały kartel. Lot kosztuje 50 dolarów. Jak nie wierzysz - możesz to sprawdzić sam na lotnisku... Albo u innych agentów.
     Cena wydaje się wygórowana. Obiecuję, że się zastanowię. Odpowiem wieczorem, po obiedzie. W drodze do centrum Nazca odwiedzam kolejne agencje. Wszędzie to samo. Ktoś proponuje zniżkę o dwa dolary... Wszyscy mówią o zmowie pilotów.
     Maria nie ma zamiaru jednak wypuścić z rąk swojej zdobyczy. Szybko "namierza" nas w restauracji. Dobijamy targu. Dziewczyna aż podskakuje z radości.
     Kilogramy w chmurach
     
Pierwotny plan dnia - śniadanie, przejazd na lotnisko szybko zostaje skorygowany. To zresztą w Nazca normalność. - Mamy prognozę pogody. Za 2-3 godziny znad Pacyfiku przyjdą chmury, loty będą anulowane... Zresztą wtedy i tak nic nie widać. A śniadanie zjecie po powrocie - Maria wygania nas z pensjonatu.
     Przed drzwiami już czeka taksówka - obudowany spoilerami daewoo tico. Kilka minut później przekraczamy bramę lotniska. Na stanowisku odprawy trzeba wypełnić formularze: imię, nazwisko, narodowość, data urodzenia, numer paszportu i waga ciała.
     Recepcjonistka z ciekawością spogląda szczególnie w tę ostatnią rubrykę - 105, 115, 95. - Wagę oczywiście podaliście w funtach (ok. 0,5 kg - przyp. mich)?
     - Nie, w kilogramach!
     - O Boże, skąd weźmiemy taki samolot?
     Loty widokowe nad płaskowyżem obsługują 4-5-osobowe cessny. Dzięki naszym gabarytom obejrzymy słynne rysunki w komfortowych warunkach. Ba! Poleci z nami sam szef pilotów AeroCondor Peru. Już po chwili siedzimy w czwórkę w pięcioosobowym samolociku.
     Pozdrowienia od astronauty
     
Kapitan Carlos Palatin Fernandez lata nad płaskowyżem już od 25 lat. Zna teren jak własną kieszeń. O liniach i teoriach ich powstania może opowiadać godzinami. Już po kilku minutach pojawiają się pierwsze "linie" - małpa z fantazyjnie zakręconym ogonem, kondor, koliber, pająk, pies, drzewo, wyciągnięte dłonie czy postać... astronauty z prawą dłonią wyciągniętą w przyjaznym pozdrowieniu. Niesamowite są ciągnące się kilometrami proste linie - na odcinku kilku kilometrów odchylają się o niespełna dwa metry.
     Kto stworzył te rysunki, w jakim celu? - Odpowiedzi na ten temat szukała słynna niemiecka badaczka Maria Reiche, swoje koncepcje ma Erich von DTen jednak wszędzie doszukuje się ingerencji kosmitów. Linie zaś stworzyli ludzie, przedstawiciele mieszkającego tu 2 tysiące lat temu ludu Nazca. Widoczne jedynie z powietrza rysunki powstały poprzez usunięcie kamieni pokrywających jaśniejsze podłoże. Jak udało się jednak uzyskać owe kształty? Zwłaszcza, że rysunki są naprawdę gigantyczne: rozpiętość skrzydeł kondora to niemal 130 metrów, jaszczurka Alcatraz ma 180 metrów długości! - opowiada Carlos.
     Peruwiański Ikar
     
Pierwsi Europejczycy dotarli do Nazca już w XVI wieku. Hiszpańscy konkwistadorzy nie zauważyli jednak na płaskowyżu nic szczególnego. Na ponowne odkrycie magiczne linie czekały aż do lat 20. zeszłego wieku. Początkowo sądzono, iż jest to starożytny system melioracyjny, później uznano, że to święte ścieżki służące do celów rytualnych. Prawdziwe badania zapoczątkowała dopiero niemiecka badaczka Maria Reiche, która zafascynowana tajemnicą tego miejsca przybyła do Peru na początku lat 50. i przez kolejne pół wieku dociekała prawdy. Ostatecznie uznała, że płaskowyż to potężny... podręcznik astronomii. Rysunki odzwierciedlają zaś gwiazdozbiory na niebie południowej półkuli. Niewykluczone też, że tajemnicze linie były kalendarzem, według którego prowadzono uprawy rolne. Powstały zaś dzięki umiejętności... budowy balonów na ogrzane powietrze i latania.
     O tym, że loty przed dwoma tysiącami lat były możliwe, świadczą przeprowadzone w latach 70. eksperymenty. Wykorzystując materiały dostępne mieszkańcom płaskowyżu przed tysiącami lat, zbudowano balon. Zbiornik na powietrze powstał z płótna, gondola z trzciny, liny z włóknistych roślin - pojazd bez trudu uniósł się w przestworze zabierając na powietrzny spacer dwójkę ochotników. - Od czasu tego eksperymentu coraz więcej zwolenników ma hipoteza, że takimi właśnie balonami wysyłano po śmierci ciała wodzów i kapłanów ludu Nazca do słońca. Właśnie dla nich miały powstać wszystkie te rysunki - wskazywać drogę do nieba i przypominać o wydarzeniach z ich życia...
     Jednak kosmici?
     
Zdaniem Dgeneza rysunków była zupełnie inna. Przed dwoma tysiącami lat na dziewiczym jeszcze płaskowyżu wylądował... wahadłowiec kosmiczny. Wówczas powstał w tym miejscu pierwszy rysunek - trapezowata powierzchnia. Najwęższa część trapezu to miejsce, gdzie płomień wylotowy silnika pojazdu kosmicznego, ze względu na pułap, poczynił najmniejsze szkody w podłożu. Najszerszy jest z kolei tam, gdzie pojazd osiadł. Zaraz po lądowaniu Obcy przystąpili do prac - pobrali próbki gruntu, przeprowadzili badania mikroskopowe. Tubylcy tymczasem z ukrycia śledzili poczynania przybyszów. Szybko też uznali, iż musieli to być bogowie. Zaraz po ich odlocie zaczęli więc kontynuować prace. Przedłużali pasy, sądząc, że ci powrócą. Z czasem pojawiły się też rysunki zwierząt i roślin... Widoczne z nieba zaproszenie jednak nie zadziałało - kosmici więcej już się nie pokazali.
     Kup pan mumię!
     
Nie wiadomo kiedy koła cessny ponownie dotykają pasa startowego. Przy lotnisku czeka już niezawodne tico. Czas na spotkanie z... twórcami zagadki. Na pustyni, około 30 kilometrów od miasta ulokowano przed tysiącami lat olbrzymie cmentarzysko. Początkowo droga wiedzie wygodną autostradą panamerykańską, szybko jednak zjeżdżamy w szutrowe odgałęzienie. Po kilkunastu minutach dojeżdżamy na miejsce. Pełne odzianych mumii rodzinne grobowce "ochraniają" wiaty z żerdzi i trzcinowych dachów. Ścieżkę wyznaczają jedynie usypane po bokach kamienie. Wszędzie widać bielejące kości. Podobno cmentarzysko strzeżone jest tylko w dzień - w nocy strażnicy nie zostaną tu za żadne skarby - boją się mieszkających tu duchów. Takich obaw nie mają natomiast złodzieje - zasobniej wyglądający turyści nader często otrzymują propozycję zakupu ceramiki czy ozdób pochodzących z grobów. Można też kupić... kompletną mumię - szkielet odziany w pozostałości ubrań. Koszt? Już od dwóch tysięcy dolarów. I - jak zapewnia przewodnik - są na to chętni. Głównie Amerykanie. Dlatego też coraz częściej oryginały zastępuje się kukłami. - Z mumią możesz mieć problem, bo gdzie ją włożysz? Ale z cmentarza podjedziemy do pracowni ceramicznej mego przyjaciela. Możesz kupić u niego oryginalne gliniane naczynia sprzed tysięcy lat. Odnowił je i wyglądają jak świeżo wyjęte z pieca - przy wyjeździe z Peru nikt nie będzie się czepiał.
     Antyki istotnie wyglądają jak nowe. Kolejna ich partia właśnie kończy się wypalać.

od 7 lat
Wideo

Materiał partnera zewnętrznego NBP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska