Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten film się nie kończy

Tekst i fot. BOGUMIŁ DROGORÓB [email protected]
6360 tytułów filmów - ani jednej awarii - wspomina Jerzy Kopiczyński
6360 tytułów filmów - ani jednej awarii - wspomina Jerzy Kopiczyński
53 lata w kabinie w jednym kinie, w jednym mieście. W kraju nie ma takiego drugiego artysty.

Poszedł do kina mając sześć lat, z ojcem. Był 1945 rok, tuż po wojnie. Film niemy, tytułu nie pamięta. Zaciekawiło go, skąd na ekran wpadają obrazy. Ruchome. Obejrzał się, zobaczył lufcik, snop światła. Pewnie stamtąd, pomyślał.

Pierwsze spotkanie z kinem dla Jerzego Kopiczyńskiego z Nowego Miasta Lubawskiego poraziło go na całe życie. Jak wszedł do kina, będąc chłopcem, tak jest w nim do dziś. Gdyby przyznawano Oscary za działalność kinooperatora, czerwony dywan byłby dla niego. Za 53 lata przebywania w kabinie w jednym kinie, w jednym mieście. W kraju nie ma takiego drugiego artysty.

W kabinie

kinooperatora kina "Harmonia" dwa wielkie projektory, którymi rządzi z zamkniętymi oczami, wpatrzone w luki, jak w bulaje na statku, wycelowane w ekran. W sąsiednim pokoiku, jak w narzędziowni, maszyna do przewijania filmów - kiedyś była na korbkę. Obok urządzenia elektryczne, dwa foteliki, krzesło, szafka na filmowe krążki, blaszane pudełka, w których zamknięto świat stworzony przez reżyserów wielkich, jak Fellini, Tarkowski, Scorcese, Wajda, Bergman i nieznanych zupełnie, zapomnianych po pierwszej projekcji. Tam były ich dzieła, tam je pieczołowicie zamykał, do następnego seansu, gdy wieczorem kino pustoszało.

Tego filmu, o którym teraz opowiem, nigdy nie nakręcono

Według scenariusza jest rok 1945, lato. Przez rynek w Nowym Mieście Lubawskim idzie chłopiec, ojciec trzyma go za rękę. Skręcają w ulicę Kazimierza Wielkiego, potem w lewo, w Działyńskich. Dochodzą do sali gimnastycznej szkoły gimnazjalnej, czerwony mur. Tam jest kino "Bajka". Wierci się na krześle. Ojciec bierze go na kolana. Gaśnie światło. Pomruk emocji. Snop światła rzuca na ekran obraz. Coś dziwnego, ruchomego. Gdzie oni chodzą, może tam z tyłu, za tym białym wielkim prześcieradłem? Spogląda do tyłu, nie bardzo rozumie zasady optyki. Ale z tego małego lufcika. Pyta ojca. Ten palec przystawia do ust, nakazuje ciszę. Ponad godzina ciekawej historii, ale o tym porozmawia później, z kolegami. Teraz cięgnie ojca, żeby zaprowadził go do tego niewielkiego okienka.

Idą po schodkach. Kinooperator Stanisław Nowiński - w mieście wszyscy się znają - pokazuje tajemnice kina. Taśmę, projektor na korbkę, przesuwa kadr po kadrze długiej taśmy, tłumaczy.
- Zajrzyj do mnie, kiedy tylko chcesz, jak rodzice pozwolą - zachęca Jurka.

Jurek zagląda

niemal codziennie, bo ma blisko. Obok szkoła, w której się uczy, więc... uczy się pilnie, także u mistrza Nowińskiego. Jak tylko ma wolną chwilę biegnie do sali, schodkami do kabiny. Osiem stopni. Kinooperator pozwala mu przewinąć taśmę. Asystuje przy klejeniu taśmy. Filmu z kabiny nie może oglądać, nawet dziecięcego. Nie to miejsce. Jest więc raz na seansie, raz u góry. Częściej u góry.

Przeżywa dramat, umiera mu ojciec.

Mijają lata. Jerzy wyjeżdża do Lubawy do szkoły zawodowej elektrycznej. Mieszka w internacie. Czeka cały tydzień, aż w sobotę wyrwie się do domu. No i do kina. Od Nowińskiego dostaje książki o pracy kinooperatora, rozmaite podręczniki instruktażowe. Odbywa swego rodzaju warsztaty kinooperatorskie. Mistrz odwiedza go w domu, chce rozmawiać z matką. Wie dobrze, że na jej głowie wszystko, że Jerzy mógłby coś dołożyć do domowego budżetu. Słowem - chce go wziąć na naukę. Matka zgadza się. Mówi, że będzie pomocny. Pieniądze śmieszne, ale każdy grosz się liczy. Jerzy składa dokumenty do Olsztyna. Dostaje angaż 28 grudnia 1955 r. Czyści projektory, dba o ich stan techniczny, sprząta. Przywozi taśmy z dworca PKP, odwozi na wymianę. I tak przez dwa lata.

W tym czasie z Ministerstwa Kultury i Sztuki przychodzi pismo, do wszystkich kin adresowane: jeśli są uczniowie rokujący nadzieję, organizujemy kurs we Wrocławiu, kandydat może zostać kinooperatorem. Jerzy zaciera ręce, wysyła dokumenty do Warszawy. Jedzie na trzy miesiące do Wrocławia. Na koniec trzydniowa sesja egzaminacyjna. Nieoczekiwanie przychodzi powołanie do wojska. Ma się stawić w jednostce, w terminie... egzaminów. Jęk zawodu, ale działa błyskawicznie. Kierownictwo szkolenia kończy szybciej wykłady i warsztaty. Nie ma kolizji. Zdaje egzaminy. Jest operatorem kinowym. Jeszcze przed wojskiem!
Wraca nad Drwęcę, wpada na chwilę do kina, wita i żegna się z matką, i w pociąg, do Olsztyna, do jednostki przeciwlotniczej. Dwa lata w radiolokacji.
W tym czasie w Nowym Mieście Lubawskim, w starym kościele poewangelickim, urządzana jest sala kinowa. Tu będzie jego miejsce pracy. W mieście, w plenerze. W kabinie i w aucie, w kinie objazdowym.

"Lublin",

samochód tej marki, ciężarowy, przystosowany. Pakują projektory, filmy i jazda. W Boleszynie dzieciaki wychodzą przed szkołę i wrzeszczą: kino przyjechało, filmy będą puszczać!!! Wielkie święto.
Gra i puszcza. W Boleszynie i w Mrocznie, w Mroczenku, w dwóch Brzoziach, w Grodzicznie, Zwiniarzu. W salach gimnastycznych, w świetlicach wiejskich, remizach. Trasa bliska, ale czasami nie opłaca się wracać do domu. Nocleg w "Lublinie", trzy koje, jak w marynarce wojennej. Latem przyjemność, zimą już gorzej. Uszanka na głowę, kożuch, przepisowe obuwie, rękawice. W drogę, na ferie zimowe. Samochód nie dojechał, jak przed Tereszewem, bo zaspy, to w konia, saniami. Ludzie czekają na rozrywkę, trzeba grać. Sala nabita.

Na plenery

lubi wpadać kontrola. Przerywają projekcję, sprawdzają bilety, pracowników kina. Wyglądają śmiesznie w swoim urzędowym podejściu do sprawy. Nalot nieudany, bo Jerzy ma we krwi dyscyplinę. Nie z nim te numery. Fartuch, odpowiednie obuwie, jak w przepisach BHP, beret z antenką do tego. Ani kropli alkoholu, papierosów nie pali.

Grają w Partęczynach, w ośrodku wypoczynkowym. Telewizorów jeszcze nie ma. Letni seans pod chmurką. Ekran rozwieszony między sosnami. Czekają aż się ściemni. Wczasowicze z własnymi krzesłami, wszyscy z biletami, nikt nie chowa się za drzewami. Wpada kontrola. Latarkami świecą, bilety sprawdzają. Wszystko się zgadza. Od numeru do numeru. Ciemno, więc ich głupich min nie widać.
Trasa na dwa tygodnie. Codziennie w innym miejscu, w niedziele dwie miejscowości - wioski odległe, deskami zabite. Kino tam, jedyna rozrywka.

Za te objazdówki

pierwsze miejsce nowomiejskiego kina w rankingu wojewódzkim, trzy razy. Jeszcze więcej honorów w konkursie na najlepszą załogę kina. Pięć lat pod rząd na czele kino nowomiejskie "Harmonia".

Ciągną wycieczki z okolic, bo już są w Nowym Mieście Lubawskim "Krzyżacy". Pięć seansów dziennie. Rekord emocji, rekord emisji. Ciągną ludzie na wszystkie japońskie, na westerny, na "Rio Bravo", na "W samo południe". Ciągną po kilka razy.

Terminy rzecz święta

Świątek-piątek w kabinie. Wielki Tydzień, Wielki Piątek, Wielka Sobota - w programie dwa seanse. Wigilia Bożego Narodzenia - to samo. Sprzedaje dwa bilety, dwie osoby na sali. Kinomani. Leci film.
- Takie czasy były, niestety - tłumaczy.
Każdy weekend zajęty. Soboty, niedziele. Żona, dzieci - w tle. Kino jest ważne. A w kinie kinooperator. Taki zawód. Dopiero po jakimś czasie to się zmienia. Ma więcej oddechu.

Setki tysięcy seansów,

6360 tytułów filmów - ani jednej awarii przez 53 lata pracy. Cały Jerzy.
Największe wrażenie - filmy ostatnie, o Janie Pawle II, z przeszłości odległej - "Przeminęło z wiatrem" amerykański i "Tańcząca wśród gwiazd", radziecki, z lat 50. minionego wieku. Lubi zanucić melodię z tego filmu, przy pracy na działce, przy kwiatkach, warzywkach.

Ten film o Jerzym Kopiczyńskim, z mojej opowieści, jeszcze się nie kończy. Kinooperator ma dziś 70 lat. Sprawnie, z młodzieńczą werwą, wspina się po schodach do kabiny. Rzut okiem, wszystko jest na miejscu. Teraz tylko trzeba sprzedać bilety, wpuścić za biletami na widownię, zgasić światło no i gramy!!!
Wieczorem musi pochować taśmy, posprzątać, pozamiatać, wejść na salę, po rzędach krzeseł przejechać wzrokiem, zgasić światło i do domu. Na tym ta robota polega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska