Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Titanic ze szkła, sklany zegar, szklane meble. U Pana Romana cały świat jest ze szkła

Jadwiga Aleksandrowicz [email protected] tel. 54 28 37 086
Model Titanica Roman Pietrzak robił pół roku. Kuszono go niemałą kwotą, by go sprzedał. Bezskutecznie
Model Titanica Roman Pietrzak robił pół roku. Kuszono go niemałą kwotą, by go sprzedał. Bezskutecznie Jadwiga Aleksandrowicz
Macie w ogródku szklany model Titanica albo stojący zegar ze szkła w domu? A szklane meble na tarasie? Roman Pietrzak z Ciechocinka ma. Wszystko własnej roboty.

Pietrzak to szczupły mężczyzna w średnim wieku, z zawodu tokarz - ślusarz. Mówi, że w życiu nie pochwaliłby się dziennikarzowi swoją pasją, gdyby nie namówili go do tego znajomi. A łatwo namówić podobno nie było.

Ale gdy już się zgodził, opowiadał z błyskiem w oczach, jak trzy dziesięciolecia temu sprowadził się z Mazowsza do Ciechocinka i o tym, jak lubi dłubać w szkle, gdy nie ma innej roboty i że zamiłowanie do szklanego hobby ma w genach, bo szklarzem był jego ojciec. No a w ogóle, to "dłubie" w szklanych odpadach. Znaczy robi z nich jeśli nie coś pożytecznego, to takiego, co oko cieszy.

Pierwszy był dom

- Chyba osiem lat temu przyszło mi do głowy, żeby z odpadów szkła zrobić model własnego domu: ściany, drzwi, taras, schody - wszystko takie samo, tylko mniejsze. I zrobiłem. Na dodatek wieczorami jest oświetlony - pokazuje pierwszą swoją szklaną robotę.

Po niej postanowił powtórzyć model Titanica. Wcześniej sklejał taki model, ale z drewna i innych materiałów.

Ale to - można powiedzieć - była łatwizna. Bo, co to za sztuka z gotowych elementów skleić model? A z różnych kawałków szkła najpierw powycinać odpowiednie elementy, a potem złożyć w statek, to dopiero jest coś!

I to "coś" stoi teraz wśród ogrodowej zieleni. Ma ponad metr długości. Tylko szkło i silikon, który spoił szklane elementy. - Pół roku go robiłem - przyznaje Roman Pietrzak. Pokrył go szkłem antywłamaniowym, żeby nie przyszło komu kamieniem zniszczyć tę wielomiesięczną robotę.

Mur chiński obok tężni

Im dalej w ogródek, tym szklanych modeli więcej. Tyle że architektonicznych. Jest i miniatura egipskiej piramidy, i chińskiego muru i wieży Eifla. No i są najbardziej charakterystyczne elementy Ciechocinka: fontanna Grzybek i tężnia ze schodami w środku. Szklanymi, a jakże.

Pokazuje Pietrzak te swoje cuda i tłumaczy, że szkło szkłu nierówne. No bo przecież jest zwykłe, przezroczyste, jest też kolorowe, antywłamaniowe z folią i żywicą w środku, praktycznie nie do zbicia. Jest szkło bezpieczne, które nie rozlatuje się, gdy w nie uderzyć, jest ornamentowe, jest wreszcie kryształ, który rozsypuje się w pył przy uderzeniu, a także hartowane na samochodowe szyby. Widać, że żadne nie ma dla niego tajemnic. On jednak swoje szklane cuda robi wyłącznie odpadów, jakie zawsze znajdą się w zakładzie szklarskim teściowej.

Żona chciała mieć zegar

Szkło w ogródku to - można powiedzieć - ekspozycja. Jest też szkło użytkowe.
Na piętro budynku wchodzi człowiek schodami i może po obu ich stronach przeglądać się w ścianach, pokrytych kawałeczkami lustra. Nawet parapet i okienną wnękę pokrywa lustro.

Na tarasie stoją dwa stoły z mocnego szkła, duży i mniejszy do kawy - to także dzieła własnoręczne Pietrzaka.

Albo ten stojący duży zegar w pokoju. Szklany oczywiście, a dokładniej jego obudowa.
- Żona zawsze marzyła o stojącym zegarze, ale nigdy nie było nas na niego stać. Kiedyś w sklepie dawnego Metronu w Toruniu poprosiłem o ulotkę zegara, który jej się najbardziej podobał i zrobiłem taki sam ze szkła - mówi Roman Pietrzak tak, jakby zrobienie zegara to była bułka z masłem. Wnętrze szklanej szafki wypełnia zegar wiszący, ale całość jest tak skomponowana, że nikt nie pozna, że to amatorski "składak".

Dziecko mam sprzedać?

Swoich szklanych cacek Roman Pietrzak nie sprzedaje. - Oj, trudno by było. Bo jak się siedzi przy takiej robocie miesiącami, to potem człowiekowi żal się rozstać z tym, co zrobi. To jakby dziecko sprzedać - śmieje się.

Przyznaje, że tylko raz dał się namówić na odstąpienie szklanej pracy. - To była mała tężnia. Jedna z pierwszych prac, trochę miała zachwiane proporcje - mówi.

Wspomina ze śmiechem, że kiedyś o mały włos nie stał się człowiekiem bogatym, gdy pewien Włoch zobaczył Titanica i wciskał mu za niego sporą sumę pieniędzy.

- Nie mogłem go sprzedać, bo nie był skończony, a gdy go skończyłem, to ten Włoch już się nie pokazał. W sumie nie żałuję, bo lubię sobie na ten statek popatrzeć. Niech sobie stoi w ogrodzie.

Marzy mu się, żeby zrobić ze szkła modele najbardziej charakterystycznych budowli z wszystkich krajów świata. Na razie chodzi mu po głowie gmach opery w Sydney i najdłuższy most na świecie.
- Tylko musiałbym je gdzieś zobaczyć. Kiedyś ściągałem wzorce z internetu, ale podczas burzy piorun zniszczył mi komputer. Może w telewizji kiedyś je pokażą? - zastanawia się.

Trudno powiedzieć, czy te "szklane geny" pana Romana przeszły na jego dzieci. Na razie nic nie zapowiada, by tradycja rodzinna została podtrzymana. Córka jest fizjo-terapeutką, syn kierownikiem dużego marketu. Żadne z nich do dłubaniny w szkle się nie garnie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska