
Bezcenne wsparcie
Po wypadku Alanek ma porażenie nerwu twarzy, porażenie lewostronne ciała, podwójne widzenie w jednym oku. Nie je sam, bo rączka mu drży, ale coraz lepiej wychodzi mu jedzenie gdy mama podtrzymuje mu dłoń. Poprawia mu się pamięć.
- Bez pomocy rodziny, przyjaciół i znajomych nie dalibyśmy rady - mówi pani Kinga. - Gdy syn był w szpitalu w Poznaniu cały czas było przy nas kilka osób, bo przez pierwsze dni po wypadku razem z mężem byliśmy, a jakoby nas nie było. Wiele osób odwiedzało Alanka, pomagało nam ogarniać bieżące sprawy. Podobnie było gdy synek trafił do Budzika. Wiele razy przyjeżdżał do niego m.in. trener karate. Z jego pobytem wiąże się niezwykłe wspomnienie. Alanek był jeszcze w śpiączce, nie mówił, gdy trener podszedł do jego łóżka i przywitał się z nim po japońsku. Alanek poruszał ustami i usłyszałam, że odpowiada trenerowi po japońsku na jego powitanie.
Choroba sprawiała, że rodziny zmieniło się w jednej chwili. Tata chłopca zawiesił działalność gospodarczą aby być przy synu, a pani Kinga też nie wyobrażała sobie aby jej przy dziecku miało zabraknąć. Gdy Alanek wrócił do domu na własnych nogach czekało ich brutalne zderzenie z rzeczywistością. Chłopcu potrzebne są dziesiątki godzin specjalistycznej rehabilitacji w miesiącu. W ramach ubezpieczenia otrzymali niewiele, basen. Mieszkają pod Łodzią i dla nich wożenie dziecka, które nadal jest słabe, na drugi koniec miasta na godzinę zajęćw ramach NFZ, byłoby nieludzkie. W pobliżu miejsca zamieszkania szans na domową rehabilitację nie mają. Usprawniają go więc prywatnie płacąc co miesiąc ponad 2 tys. zł za zabiegi. Drugie tyle kosztuje ich lek na bazie konopii indyjskich, który ma regenerować mózg Alanka. Natomiast lek powstrzymujący drżenie, który chłopiec musi zażywać codziennie, jest refundowany tylko w chorobie Parkinsona i wtedy kosztuje 3 zł 20 gr. Rodzice dzieci po urazach mózgu muszą za opakowanie zapłacić 600 zł. Szansą dla Alanka na pełny powrót do zdrowia jest przeszczep komórek macierzystych w Krakowie. Zdaniem lekarzy usprawnią one regenerację móżdżku. Potrzebne jest pięć zabiegów. Jeden kosztuje 20 tys. zł.
- Nie mamy tych pieniędzy, ale choćbym miała sprzedać nerkę, to muszę je zdobyć - deklaruje mama chłopczyka.
W zbieranie pieniędzy zaangażowali się znajomi siostry Alanka z klubu tańca. 6-7 i 13-14 kwietnia organizują warsztaty taneczne w Family Dance (ul.Więckowskiego 16) z których dochód w całości zostanie przekazany na leczenie. Każdy z instruktorów w szkole tańca przekaże na licytację swoją lekcję. Zapisać się można na nie mailowo ([email protected] ) bądź osobiście w szkole tańca. Jest też kontakt telefoniczny pod nr 508 265 019. Zbiórka dla Alana prowadzona jest też na stronie www.siepomaga.pl/alan-misiewicz.

Chłopiec w swoim pokoju z nagrodami, które otrzymał w zawodach karate.

Alanek ćwiczy pompki, bo marzy iż wkrótce będzie mógł wziąć udział w kolejnych zawodach karate.

Karate chłopiec pasjonuje się od półtora roku.