Kwietniowe przymrozki zaszkodziły owocom
Pogoda tej wiosny była wyjątkowo nieprzewidywalna. Najpierw koniec marca i początek kwietnia były wyjątkowo ciepłe i wegetacja była wcześniejsza o co najmniej dwa tygodnie. Potem nagle przyszły chłody, które zmroziły rozwinięte pąki, kwiaty i liście. W czwartek (18 kwietnia) termometry na łódzkim lotnisku odnotowały przy gruncie -6,3 stopnia. Podobne temperatury panowały w całym regionie łódzkim.
Przeglądam swoje notatki i od 35 lat nie było tak drastycznej sytuacji - mówi Zdzisław Cyganiak, obserwator przyrody z Wartkowic. Jak podkreśla problemem był nie tylko jednorazowy spadek temperatury, ale przymrozki, które wracały przez wiele kolejnych nocy.
To sprawiło, że sporo upraw zmarzło. Pani Marta, ogrodniczka z łódzkich Chojen z przerażeniem oglądała to, co dzieje się w jej ogrodzie.
- Pospadały nam zawiązki porzeczek, po tym mrozie zostały tylko niedobitki - mówi łodzianka. - W ogródku najlepiej przetrzymały wiśnie, ale to wszystko jeszcze się okaże - mówi.
Najwięcej szkód jest w owocach, bo oprócz porzeczek zmarzły też brzoskwinie, niektóre odmiany jabłek i grusz, czereśnie, wiśnie, agrest, truskawki, poziomki. W regionie łódzkim dość mocno ucierpiały borówki amerykańskie, zmarzły też orzechy włoskie.
W słynącej z sadów gminie Biała Rawska straty na jabłoniach i gruszach sadownicy oceniają średnio na około 60 proc. Jak wyjaśnia Jacek Otulak ze Związku Sadowników RP są jednak duże różnice w odmianach, jedne ucierpiały bardzo, inne nie mają strat.
Zdzisław Cyganiak podkreśla, że oprócz przymrozków na wiele gatunków źle wpłynął brak zapylaczy. Z powodu pogody pszczoły nie wylatywały z uli i nie zapylały kwiatów, a to też ograniczy liczbę owoców.
- Jednak dopiero za dwa-trzy tygodnie, gdy opadną niezapylone i zmarznięte zawiązki, będzie wiadomo, jak duże są straty - mówi Cyganiak.
Natomiast w majówkę słupki na termometrach ruszyły w drugą stronę - w sobotę i w niedzielę (4 i 5 maja) termometry na łódzkim lotnisku pokazywały aż 26,4 stopnie. Teraz do regionu łódzkiego dotarło niewielkie ochłodzenie, ale nie będzie już drastyczne. Według dziesięciodniowej prognozy pogody Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Łodzi temperatury w nocy mają spadać najwyżej do około 5 stopni, w dzień od 14 do 23 stopni.
Zdzisław Cyganiak z Wartkowic, który już w połowie kwietnia trafnie przewidział 24-26 stopni na majówkę, jest przekonany, że tegoroczne przymrozki są już za nami. Jego zdaniem "zimnej Zośki" w maju już nie będzie, bo tak jak cała wegetacja, przesunęła się ona na kwiecień. Cyganiak ostrzega natomiast przed suszą, bo zapasów wody w stawach i rowach szybko ubywa.
- Nie padało porządnie od dziewięciu dni, a w niedzielę spadło zaledwie pół milimetra wody. To mniej niż od księdza z kropidła - mówi Cyganiak.
Jak ocenia to brak wody będzie tej wiosny najpoważniejszym problemem rolników, sadowników i leśników. - Do rozwoju wegetacji potrzeba wilgoci, najlepsze byłyby spokojne opady nocne - mówi Cyganiak. Niestety według IMGW pierwszych większych opadów w Łódzkiem można spodziewać się w połowie miesiąca.
Czy więc w tym roku zapłacimy za owoce "jak za zboże"? Wieloletni właściciel warzywniaka w centrum Łodzi studzi emocje klientów.
- Nie wszędzie zmarzło, więc w tym roku owoce i warzywa normalnie będą w sprzedaży - uspakaja.
Jak podkreśla mimo złych prognoz polska truskawka w hurcie kosztuje już od 17 zł za kg, w detalu na rynku lub straganie około 25 zł. - Jak na tę porę wiosny to nie jest zła cena - zapewnia.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?