Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To prawdziwy cud, że w Polsce wciąż jeszcze rodzą się jakieś dzieci

Tomek Czachorowski/archiwum
Otwarcie nowego oddziału położniczego Szpitala MSWiA w Bydgoszczy w 2010 roku było jedną z ostatnich takich inwestycji. Rok później demograficzna krzywa zaczęła stały spadek. Nie tylko położnicy będą z upływem lat coraz mniej potrzebni. Także nauczyciele, wychowawcy, producenci ubranek i odżywek dla niemowląt itd.
Otwarcie nowego oddziału położniczego Szpitala MSWiA w Bydgoszczy w 2010 roku było jedną z ostatnich takich inwestycji. Rok później demograficzna krzywa zaczęła stały spadek. Nie tylko położnicy będą z upływem lat coraz mniej potrzebni. Także nauczyciele, wychowawcy, producenci ubranek i odżywek dla niemowląt itd. Tomek Czachorowski/archiwum
Trzynaście procent Polaków zarabia brutto płacę minimalną. Półtora miliona żyje dzięki agencjom pracy tymczasowej. Przy takim braku stabilności tylko nieplanowane ciąże ratują polską demografię.

Pokazane w prognozach tendencje są nieuchronne, gdyż już są wbudowane w obecne struktury wieku.

Porównywanie polskich statystyk narodzin z ostatnich lat czy nawet dekad, już spowszedniało. W kółko słyszymy, że nowych Polaków rodzi się mniej - cóż w tym nowego? No to posłuchajmy tego: w 2013 roku przyszło w Polsce na świat najmniej dzieci w małżeństwach od... 1918 roku.

Czytaj: Wyobraźmy sobie, że co druga osoba na ulicy jest emerytem. Science fiction? Nie, nasza przyszłość!

To już robi wrażenie, prawda? Mieliśmy 369 tys. noworodków (213 tys. w miastach i 156 tys. na wsiach). Unijni statystycy z Eurostatu, przewidują, że utrzymując tę tendencję, Polska za 15 lat będzie mniej liczna o cały milion obywateli (dziś jest nas 38,5 mln). A to dopiero początek: katastrofa nabierze z roku na rok większego tempa. Dekadę później (w 2050) polska populacja spadnie do 34,8 mln, zaś w 2080 roku będzie nas nawet mniej niż 30 milionów. Nie miało być nam aż tak dobrze Ale właściwie po co od razu takie wielkie słowa? Jaka katastrofa? Po prostu dla pozostałych będzie więcej miejsca - powie ktoś po lekturze tych wyliczeń. Otóż problemem jest pewien nowatorski pomysł niemieckiej socjaldemokracji sprzed ponad 150 lat. To państwowy system emerytalny. - Nam zarzuca się hołdowanie osiemnastowiecznym poglądom na ekonomię, ale adwersarze gotowi są dać się pokroić za niewiele młodszy system emerytalny - mówi irytacją Robert Gwiazdowski, prawnik, publicysta gospodarczy. I ekspert podatkowy w Centrum im. Adama Smitha, które uchodzi za think-tank konserwatywny, pielęgnujący najbardziej wolnorynkową wizję gospodarki. Gwiazdowski przypomina, że to bismarckowskie Niemcy pierwsze wprowadziły emerytury, których wypłacanie finansowane jest z opodatkowania pracy młodszych obywateli. - Tylko że w drugiej połowie XIX wieku na emeryturę przejść można było po ukończeniu 70 lat, a średnia długość życia wahała się około 48 lat - zwraca uwagę. I wylicza: - Tymczasem wynaleźliśmy penicylinę, śmiertelne dawniej choroby stały się uleczalne i ludzie zaczęli żyć dłużej. Później wynaleźliśmy pigułkę antykoncepcyjną i nagle na jednego emeryta pracować musiało mniej ludzi niż przedtem. Widząc tę tendencję, obniżyliśmy wiek emerytalny, żeby starsi robili młodym miejsce na rynku, co już było kompletnym wariactwem ekonomicznym.

Czytaj: Kujawsko-Pomorskie wyludnia się. Będzie nas coraz mniej

Choćby dlatego, że miejsca pracy doświadczonego pracownika i zaczynającego dopiero karierę, to nie są te same miejsca - dodaje. Patrzymy w przepaść Sprawa rozbija się więc o całą strukturę społecznej solidarności: działała ona, gdy przyrost naturalny gwarantował stałą a nawet rosnącą przewagę osób płacących składki, nad liczbą emerytów. W Polsce (jeszcze wyraźniej niż w całej Europie) właśnie przestaje działać. Teraz. Na naszych oczach. Obfitość dowodów na to dostarczają ubiegłoroczne "Zeszyty Demograficzne". "Tempo spadku liczby osób w wieku produkcyjnym jest znacznie szybsze niż tempo spadku ogólnej liczby ludności" - pisze prof.

Janina Jóźwiak, dyr. Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej i m.in. prezydent European Association for Population Sudies. "W najbliższym 50-leciu liczba ludności Polski spadnie o ok. 15 proc., a spadek liczby osób w wieku produkcyjnym sięgnie aż 36 proc." - wylicza.

Uczeni posługują się pojęciem "współczynnik obciążenia demograficznego". Mowa o proporcjach między osobami w wieku przed- i poprodukcyjnym w stosunku do osób w wieku produkcyjnym. -
W ostatniej dekadzie XX wieku obciążenie demograficzne w Polsce zmniejszało się. Działo się tak mimo rosnącego udziału osób w wieku 65+, a dlatego, że znacznie szybciej malała proporcja najmłodszych - wyjaśnia prof. Jóźwiak. - Dokładnie od 2011 roku nastąpiło odwrócenie tej tendencji - zwraca uwagę. Co się stało w 2011? Skończył się równomierny dopływ najmłodszych na rynek pracy. Przestał równoważyć odpływ najstarszych na emerytury. I nie widać na horyzoncie ani niemowląt, ani ciąż, które by to miały odwrócić. - Przewiduje się, że przez następne 50 lat współczynnik obciążenia demograficznego osobami starszymi będzie szybko rosnąć - prognozuje Janina Jóźwiak. Czy to nieuchronne? Demografowie pocieszają trochę: akurat ich prognozy bywają "samoniszczące" - nagłaśniają problem, dzięki czemu politycy mogą mu zawczasu nieco zaradzić. Ale w tym wypadku możemy mówić tylko o łagodzeniu skutków katastrofy.

"Wniosek z naszych symulacji jest jasny: zmiany w strukturze wieku ludności Polski są tak głębokie, że przez zmianę pojedynczych czynników nie da się tego trendu odwrócić ani go znacząco zahamować" - pisze prof. Jóźwiak. "Pozytywne efekty mogą przynieść równoczesne działania na rzecz podwyższania dzietności, aktywności zawodowej i zmian wieku emerytalnego" - dodaje. Z sypialni i z PIT-em na wojnę Za mało wstrząsające dla wyobraźni?

Wspomniany Robert Gwiazdowski na początku czerwca, na sympozjum dla inwestorów, powiedział dosadniej: - Państwa będą dążyć do wojen demograficznych. Wygra ten, kto przyciągnie więcej młodych ludzi, którzy swoją pracą utrzymają rzeszę emerytów. Dodał też, że już dziś Polska z kretesem przegrywa taką wojnę z Wielką Brytanią, dokąd emigrują Polacy, uciekając przed wygórowanymi składkami na ZUS itd. - Ogłosiliśmy wzrost budżetu na "twarde zbrojenia", to może ma pan też wizję jak się mamy "zbroić" na ten konflikt? - pytam. - Po pierwsze trzeba wystraszyć młodych, w myśl biblijnej zasady "prawda was wyzwoli". Muszą sobie uświadomić prawdę, że nie mają co liczyć na emerytury, jeśli nie powtórzą reprodukcyjnego sukcesu swoich rodziców. A to ich wyzwoli z przeświadczenia, że państwo im da coś na starość - mówi Gwiazdowski. - Ale to tylko bat, do którego jest też marchewka: trzeba młodym zmniejszyć opodatkowanie ich pracy. Gwiazdowski i Centrum im. Adama Smitha od dawna nawołują do rewolucji: domagają się, by to nie składki odprowadzane od zarobków pracowników zasilały emerytury. Ich zdaniem to ujednolicony podatek VAT powinien być źródłem emerytur, zaś podatki PIT i CIT nie powinny trwać w obecnej formie. - To ludzie są gospodarką, ich codzienne krzątanie się przy swoich sprawach. A nie ZUS, czy NBP - przekonuje Gwiazdowski. - Widzi pan polityków gotowych na taką rewolucję?

- Każda rewolucja zaskakuje rządzących - odpowiada. - Od tej się nie ucieknie. - Nie zaraził mnie pan optymizmem... - Nie twierdzę, że to nastąpi od razu - przyznaje Gwiazdowski. - Ludzie postępują racjonalnie, dopiero gdy zawiodą ich wszystkie inne pomysły. Kochajmy każdego malca Z nieracjonalności są jednak też pożytki. Liczba narodzin byłaby w Polsce o wiele niższa, gdyby dzieci przychodziły na świat tylko w małżeństwach. W ubiegłym roku co piąty noworodek na wsi i co czwarty w mieście urodził się jako dziecko pozamałżeńskie. Oczywiście krzywdzące byłoby ocenić, że każde z nich to "efekt wpadki", braku edukacji seksualnej itp. Wiele przychodzi po prostu na świat w zdrowych związkach partnerskich. A jednak... Uderza porównanie z narodzinami w małżeństwach o krótkim stażu. Tu liczba systematycznie spada, pokazując, że osoby świadomie wchodzące w związek, równie świadomie odkładają w czasie decyzję o potomku.

Post użytkownika Gazeta Pomorska.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska