Dziesięć olimpijskich medali. Pytany przed igrzyskami przez kolegów z "Expressu Bydgoskiego" o polskie szanse - właśnie taki dorobek przepowiedziałem naszym sportowcom. Wątpliwa to jednak satysfakcja. Czy zatem te 10 krążków to Himalaje możliwości polskiego sportu? Oczywiście, że nie; mogło i powinno być lepiej. Wróżyłem sukcesy zwłaszcza naszym sportsmenkom. Gdyby nie brawurowa jazda Majki Włoszczowskiej, determinacja kajakarek Beaty Mikołajczyk i Anety Koniecznej, waleczność na zapaśniczej macie Agnieszki Wieszczek - piękniejsza część naszej ekipy wracałaby z Państwa Środka przegrana.
W Pekinie zgasł już olimpijski ogień. Igrzyska przeszły do historii. Jednak w imieniu milionów kibiców domagam się od PKOl i władz naszego sportu - nie stosujcie się do tej formuły! Starty Polaków na olimpijskich arenach nie mogą jedynie beznamiętnie zapisać kart historii i wylądować na półkach związkowych archiwów. Polski sport potrzebuje wstrząsu i odnowy. Z moralną włącznie.