MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Historia jednej kobiety, czyli zdjęcia z rakiem w tle

Alicja Wesołowska
- to tytuł wystawy, która możemy oglądać w toruńskim Filmarze
- to tytuł wystawy, która możemy oglądać w toruńskim Filmarze fot. archiwum Grażyny Rucińskiej
- To jest mój protest - mówi Grażyna Rucińska, nauczycielka, która przeszła amputację piersi. - Chcę wrócić do normalnego życia, bez blizn.

21 padziernika pani Grażyna pojechała do Centrum Chirurgii Plastycznej w Gryficach, żeby zapisać się na zabieg rekonstrukcji piersi w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. - Panie w rejestracji byly bardzo sympatyczne, pracownicy przemili - opowiada pani Grażyna. - Ale przestało być tak miło, kiedy w kolejce do zabiegu przyporządkowano mi numer: 2235.

Poproszono ją o kontakt za trzy lata - bo najbliższy wolny termin zabiegu to 2014 rok.

- Gdy wracałam, w głowie miałam mętlik - mówi torunianka. - Bo jak to - to ja tu od dwóch lat walczę z chorobą, zmagam się sama ze sobą, a teraz mam tak po prostu siąść i czekać cztery lata? Nie ma mowy.

Trafiła do fundacji "Światło", gdzie od 2008 roku jest wolontariuszem. Janina Mirończuk zaproponowała jej utworzenie specjalnego konta, żeby mogła zbierać pieniądze na prywatną rekonstrukcję. Nie zgodziła się. Wymyśliła, że zamiast tego zorganizuje wystawę swoich zdjęć, w kilkunastu kadrach pokaże historię jednej kobiety. I raka.

Na wystawę wybrała różne zdjęcia - te sprzed choroby, te robione podczas chemioterapii i te po amputacji. Wszystkie robił znajomy fotograf.

Zdjęcie pierwsze. Rak? Niemożliwe

Wystawa dokumentuje przebieg walki z rakiem
(fot. fot. archiwum Grażyny Rucińskiej)

Na niektóre fotografie pani Grażyna lubi patrzeć - jak zdjęcie sprzed choroby, na których widać uśmiechniętą nauczycielkę. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że zachoruje. Guzek znalazła sama trzy lata temu, między gwiazdką a Nowym Rokiem. Był malutki i nie wydawał się groźny. Biopsja niczego nie wykazała, ale niepokój pozostał. - Dziwny był ten guz - opowiada dziś Grazyna Rucińska. - Pojechałam do szpitala, do przychodni, zrobiłam USG. Uparłam się.

Diagnoza przyszła w Wielki Piątek: nowotwór złośliwy. Konieczna była amputacja piersi, komórki rakowe były już w węzłach chłonnych.

Do tej pory uczyła w Zespole Szkół Ekonomicznych. W marcu zostawiła swoją klasę, którą przygotowywała do egzaminu zawodowego i pojechała do bydgoskiego Centrum Oknologii. Na zakończenie roku jej uczennice same do niej przyjechały z kwiatami i prezentem - srebrną biżuterią. A we wrześniu zaczęły się naświetlania.

Zdjęcie drugie: Chemia razy sześć

Innych fotografii pani Grażyna woli nie oglądać. - Wkurzałam się na te zdjęcia - mówi wprost. - Miałam je w komputerze, ale nie zajrzałam do nich ani razu. Nie chciałam wracać do przeszłości.

Bo przeszłość to dla torunianki sześć chemioterapii, naświetlania, terapia hormonalna oraz sztucznie wywołana 11-miesięczna menopauza. I depresja.

- Bo proszę sobie wyobrazić: jest upał, piękna pogoda, a ja nie mogę wychodzić na słońce - mówi kobieta. - Nie mam piersi i nie mam włosów. Mam za to chemie w perspektywie i mnóstwo wybroczyn na lewym przedramieniu. I wszystko mnie boli. Któregoś dnia pojechałam do Parku Jurajskiego w Solcu. Było lato, więc miałam bluzkę z krótkim rękawem, wszystkie wybroczyny były doskonale widoczne - zyły popalone po chemioterapii. Nosiłam chustkę - bo jakoś nie przekonałam się do peruki. Stanęłam w kolejce do sklepu. "O, popatrz, narkomanka" - usłyszałam gdzieś z tyłu.

Zdjęcie w chuście też znajdzie się na wystawie. Znajomi mówią, że jest piękne, ale pani Grażyna widzi na nim tylko starą, zmęczoną kobietę. Kazała znajomemu usunąć podobne zdjęcia z dysku, ale nie zrobił tego.

Zdjęcie trzecie: Żeby ludzie widzieli

- "A może pokażesz akt?" usłyszałam od znajomych, kiedy przygotowywałam wystawę - mówi pani Grażyna. - Jasne, że początkowo strach mnie obleciał. Ale postanowiłam, że będę konsekwentna. Często na takich wystawach pokazuje się portrety kobiet, które walczą z rakiem: dziewczyny z łysymi głowami. Ale włosy odrosną - a pierś nie.

Na wystawie zobaczymy więc także zdjęcia po wyjściu ze szpitala.

Po co to wszystko? - Bo ludzie ciągle za mało wiedzą o raku - pani Grażyna nie ma wątpliwości. - Spotkałam kiedyś kobietę, która po 11 latach zdecydowała się na rekonstrukcję piersi. Wcześniej się bała. Sąsiedzi nadal nie wiedzą, że była chora - pochodzi z niewielkiej miejscowości, w której jej rak byłby wydarzeniem.

Zdjęcie czwarte: Powrót

Do pracy wróciła w marcu, ale zajrzała też na studniówkę w lutym. Włożyła biżuterię - prezent od uczniów. Ciągle pomaga innym: organizuje koncerty charytatywne dla fundacji "Światło", szuka darczyńców na coroczne aukcje dobroczynne, działa w grupie teatralnej, pokazuje uczniom hospicjum. Żeby zrozumieli sens życia.

W pracy opowiada o profilaktyce. - To przerażające - mówi. - mamy XXI wiek, a dziewczyny ciągle boją się iść do ginekologa. "Pojdę, jak będę mężatką" - tłumaczą. A tymczasem jedna z nich koleżanek jest już mamą, a druga spodziewa się dziecka.

- Życie z protezą jest koszmarne - mówi wprost. - Ot, zwykły wypad na basen - i już są problemy. Najpierw w szatni: jak tu niezauważalnie włożyć protezę w kostium kąpielowy? A potem nerwy: spadnie - nie spadnie? Głupio byłoby szukać własnej piersi w basenie, prawda?

Poza tym bielizna. Zawsze lubiła ładne staniki, po operacji dostała takie dla kobiet po mastektomii. - To nie bielizna - śmieje się Grażyna Rucińska. - Raczej uprząż. Z ogromnym pasem, ciężkie, ale nosić trzeba, bo w przeciwnym wypadku grożą urazy kręgosłupa.

Rekonstrukcja to dla niej kolejny etap leczenia. I powrót do kobiecości.

Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska