Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczna historia rodziny Willego Jahr

MAŁGORZATA WĄSACZ [email protected] tel. 52 3263 215 fot. zbiory Gizeli Kubalewskiej
To pamiątkowa fotografia ze ślubu Ruth i Willego, który odbył się w 1928 roku.
To pamiątkowa fotografia ze ślubu Ruth i Willego, który odbył się w 1928 roku. zbiory Gizeli Kubalewskiej
Willy Jahr w Bydgoszczy zawsze czuł się bezpiecznie. Dlatego też w odróżnieniu od innych Niemców pod koniec wojny nie opuścił miasta. Tę decyzję przypłacił życiem. Zastrzelili go pijani radzieccy żołnierze.
Ruth Jahr z dziećmi: Ingą, Ulim i Gizelą w 1944 roku.
Ruth Jahr z dziećmi: Ingą, Ulim i Gizelą w 1944 roku. zbiory Gizeli Kubalewskiej

Ruth Jahr z dziećmi: Ingą, Ulim i Gizelą w 1944 roku.
(fot. zbiory Gizeli Kubalewskiej)

Przedwojenną historię Pomorskiej Fabryki Rowerów (PoFaRo), którą założył i prowadził Willy Jahr, opisaliśmy tydzień temu w "Albumie bydgoskim". Przypomnijmy, że to właśnie ta firma wraz z innymi zakładami w naszym mieście, a mianowicie: "Tornedo" Fabryką Rowerów i Motocykli, Fabryką Wyrobów Metalowo-Masowych Wacława Millnera, Fabryką Wyrobów Metalowych S.A. "Fema" oraz Fabryką "Apollo" w Czechowicach-Dziedzicach i Zakładami Przemysłowego "Centra" w Poznaniu stworzyły podstawę rozwoju przemysłu rowerowego w Polsce.

Uratował życie swojemu pracownikowi

To pamiątkowa fotografia ze ślubu Ruth i Willego, który odbył się w 1928 roku.
To pamiątkowa fotografia ze ślubu Ruth i Willego, który odbył się w 1928 roku. zbiory Gizeli Kubalewskiej

To pamiątkowa fotografia ze ślubu Ruth i Willego, który odbył się w 1928 roku.
(fot. zbiory Gizeli Kubalewskiej)

Przed wojną niewielka fabryka Willego Jahr produkowała aż 18 700 rowerów rocznie. Nie przerwała swojej działalności na czas wojny. - Tatuś zawsze bardzo dobrze żył z Polakami. Zawsze starał się im pomagać, jeśli tylko miał taką możliwość. Tak było na przykład z panem Rudzikiem, którego zatrudnił w 1934 roku w charakterze ślusarza. Potem ten pan zmienił pracę. Na początku wojny został aresztowany przez gestapo. Jego żona przyszła do ojca z prośbą, by ratować jej męża przed transportem do obozu. Choć wtedy pan Rudzik nie pracował już w PaFaRo, tata napisał pismo, że jest u niego zatrudniony, a jego obecność jest niezbędna w fabryce. Pismo było opatrzone datą 6 października 1939 roku. 10 listopada, czyli po miesiącu, przyszła odpowiedź pozytywna na prośbę taty i gestapo zwolniło pana Rudzika. Tak więc ojciec uratował mu życie. - opowiada pani Gizela Kubalewska, z domu Jahr, córka Willego Jahr.

Ocalili ich zaprzyjaźnieni sąsiedzi

Niestety, historia jej rodziny była bardzo tragiczna. Willy Jahr został zastrzelony przez pijanych radzieckich żołnierzy w nocy z 24 na 25 stycznia 1945 roku, czyli w noc po wyzwoleniu Bydgoszczy. Zginął o czwartej nad ranem w łóżku własnego mieszkania, na oczach żony Ruth i małoletnich dzieci: 14-letniej Ingi, 6-letniego Ulricha oraz Gizeli, która miała wówczas zaledwie 2 latka i 3 miesiące.

Po tej tragedii żona Willego targnęła się na własne życie i życie swych córek podcinając sobie i córkom żyły w nadgarstkach rąk. Wszystkich uratowali zaprzyjaźnieni polscy sąsiedzi z kamienicy przy Nakielskiej 75, w której rodzina Willego Jahr zajmowała obszerne mieszkanie na drugim piętrze. - Do dziś nie potrafię pogodzić się z tą tragiczną śmiercią taty. Przecież nigdy nikomu nic nie zawinił. Dobrze żył z Polakami, wielu zatrudniał w swojej fabryce. W Bydgoszczy czuł się bezpiecznie. Pod koniec wojny nie opuścił miasta. Niestety, tę decyzję przypłacił życiem - opowiada pani Gizela.

Rodzina została rozdzielona

Pani Gizela nad grobem rodziców. Zdjęcie zrobiono 2 listopada 2011 r.
(fot. zbiory Gizeli Kubalewskiej)

To nie był koniec tragicznych wydarzeń w rodzinie Jahr.

Wdowa i jej dzieci zostali rozdzieleni. Ruth i długoletnia niania Lina Henke trafiły do tymczasowego obozu dla Niemców w Potulicach. Niani udało się zbiec i do swojej śmierci przebywała na terenie dawnego NRD. - Natomiast mama, osłabiona traumatycznymi przejściami, rozchorowała się. Miała świadomość, że w Bydgoszczy została zupełnie sama. Jej krewni - rodziny Jahr i Steinborn opuściły Bydgoszcz przed końcem wojny. Przenieśli się do Niemiec. Krótko po wypisaniu z obozu, 15 czerwca 1945 roku, mama zmarła. Miała zaledwie 41 lat - mówi pani Gizela Kubalewska.

Ciała Ruth i Willego Jahr zostały pochowane w ogrodzie na tyłach fabryki. W 1958 roku, zwłoki ekshumowano na koszt państwa polskiego i przeniesiono do wspólnego grobu na cmentarzu przy ul. Kcyńskiej. Dopiero wtedy, postanowieniem Sądu Powiatowego w Bydgoszczy, sporządzono akty zgonu.

Dalsze losy dzieci

Ulim oraz Gizelą zaopiekowały się dwie polskie rodziny. Gizela przebywała w czterech różnych miejscach. Najdłużej, bo od 6. roku życia aż do uzyskania pełnoletniości, była u państwa Marii i Sylwestra Fiutak, zamieszkałych przy ul Grunwaldzkiej 42. Jej przybrany ojciec zmarł, gdy miała 11 lat. W wieku 12 lat odmówiła stałego połączenia się z rodziną z Niemiec. Taką propozycję złożyła jej babcia ze strony matki - Amalia Steinborn.

W 1971 roku na zaproszenie wujka Clausa Stellera ze Stuttgartu pani Gizela odbyła "sponsorowaną" przez niego pierwszą podróż do Niemiec, w ciągu której objechała i zwiedziła niemieckie landy. - Poznałam wiele cioć, wujków, kuzynostwo, a przede wszystkim ponad miesiąc spędziłam z własną siostrą Ingą i jej rodziną. Głównie od niej i od wujostwa uzyskałam skromną wiedzę o losach swoich i mojej najbliższej rodziny. Niestety, osobiście nie poznałam babć ani dziadków, gdyż nie dożyli tego czasu. W kolejnych latach często wyjeżdżałam do Niemiec już z mężem Henrykiem, a po otwarciu "żelaznej kurtyny" także we trójkę z córką Anitą - wspomina pani Gizela.

Od 17 lat jest na emeryturze. Pracowała 38 lat jako kasjerka m.in. w ATR, PKO BP. Ostatnim miejscem pracy był Bank Handlowy w Bydgoszczy. - Utrzymuję stały zagraniczny kontakt wyłącznie z siostrą i siostrzenicą mieszkającymi w uroczym Barssel nad Morzem Północnym. Pozostali starsi członkowie rodziny poumierali, a kuzynostwo nie jest zainteresowane kontaktami z uwagi na barierę językową. Na miejscu w Bydgoszczy jestem w stałym kontakcie z bratem Ulrichem Jahr, mieszkającym w pobliżu - słyszymy.

Z kolei Inga, najstarsza córka Willego Jahr, gdy straciła rodziców, miała 14 lat. Z urzędu przydzielono jej kuratora sądowego, u którego mieszkała i posługiwała jego rodzinie aż do uzyskania pełnoletności. Po usamodzielnieniu się wyszła za mąż za Edwarda Karow, który wyjechał do swojej matki do Niemiec pozostawiając żonę z dwójką małych dzieci w urągających warunkach.

Rodzina ze strony ojca Willego Jahr pomogła jej w załatwieniu formalności emigracyjnych do Niemiec. Inga Karow wraz z córkami w roku 1957 przeniosła się do Bremen, gdzie nastąpiło połączenie rodziny. Tam urodziła syna Klausa. Od 1985 roku jest wdową, choruje, sparaliżowana jednostronnie po udarze mózgu i przebywa pod czułą opieką swojej najstarszej córki Doroty.

Osieroconym Ulrichem w okresie od 1945 do 1964 roku troskliwie opiekowała się pani Wanda Bukolt. Uli ukończył Technikum Elektryczne oraz studia mechaniczne na ATR - obecnie UTP. W roku 1964 ożenił się i usamodzielnił. Z żoną Hanną dochowali się trzech synów. W zawodzie przepracował 50 lat. Hobbystycznie przez wiele lat zajmował się grą w szachy oraz czynną działalnością w Polskim Związku Szachistów. Posiada tytuł i uprawnienia arbitra klasy międzynarodowej FIDE.

Od pięciu lat jest na zasłużonej emeryturze. Swój wolny czas nadal poświęca szachom, zajmując się grupą niewidomych szachistów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska