- Jest lipiec - czas ślubów i wesel.
- Trwa boom. Osoby, urodzone pod koniec lat 70. postanowiły w końcu zalegalizować swoje związki. Na ślubnym kobiercu stają też ci, którzy przyszli na świat podczas wyżu demograficznego z początku lat 80. Zainteresowanie ślubami jest tak duże, że w niektóre soboty mogłabym organizować nawet ponad dziesięć ślubów. Obecnie jestem jednak w stanie przygotować od początku do końca maksymalnie trzy duże uroczystości. Czasami muszę odmawiać klientom, bo nie mogę spełnić ich nieco dziwnych życzeń. Nie zgodziłam się na przykład zorganizować ślubu, który miał odbyć się pod wodą. Na naszym terenie przygotowanie takiej uroczystości jest bardzo trudne.
- Jakie pomysły na oryginalną uroczystość mają młode pary?
- Oni raczej szukają u mnie tych pomysłów. Na weselach organizowane są pokazy tańca towarzyskiego. Kiedy miał zatańczyć Rafał Maserak, goście wcześniej pytali mnie, czy pojawi się z Małgorzatą Foremniak. Mile widziane są też pokazy iluzjonistyczne. Wówczas hitem są znikające białe gołębie i puszczenie wielkich baniek mydlanych. Popularnością cieszy się grupa połykaczy ognia. Ostatnio na weselu pojawił się "przypadkiem" aktor Andrzej Grabowski. Usiadł razem z zaskoczonymi gośćmi, wypił, zjadł, opowiedział kilka dowcipów i po niecałej godzinie już go nie było. Koszt takiej wizyty to tajemnica moja i młodej pary.
- Zanim jednak młodzi usiądą do stołu, ślub trzeba zorganizować. Od czego rozpoczyna pani przygotowania?
- Najpierw pytam przyszłych nowożeńców, czy byli już w kościele oraz jaką salę zamierzają wynająć. Potem proponuję, aby wybrali zaproszenia z około 470 zmieniających się co roku wzorów. Jednocześnie włączam nagrania z występami zespołów muzycznych, z którymi współpracuję. Staram się, aby klienci spotkali się z muzykami choć raz na dwa-trzy tygodnie przed weselem i wspólnie ustalili repertuar oraz inne szczegóły - na przykład stroje.
- Można zdecydować w co zespół będzie ubrany?
- Tak. Grupy muzyczne zabiegają o klientów, dlatego urozmaicają swoje oferty. W zależności od repertuaru, przebierają się w stroje cygańskie, meksykańskie lub w stylu Elvisa Presleya. Kwestie ubioru można ustalić właśnie podczas organizacyjnego spotkania z muzykami. Klienci również spotykają się z kamerzystą i fotografikiem, którzy będą ten ślub obsługiwać.
- Może pani też pomóc w znalezieniu sali weselnej?
- Tu moja rola jest ograniczona. Pytam młodą parę, ilu gości chce zaprosić i jakiego lokalu szuka - na przykład w stylu regionalnym, z miejscami hotelowymi, czy nowoczesny w centrum miasta. Mam kontakt z bydgoskimi restauracjami i hotelami, więc dużo szybciej od klientów znajdę odpowiednią salę w dogodnym dla nich terminie. Resztę formalności muszą załatwić jednak sami narzeczeni. To oni podpisują umowę z właścicielem lokalu, wybierają jedzenie, napoje i alkohole. W kosztorysie, który przygotowuję, nie umieszczam opłat za salę i wyżywienie, czyli najdroższych usług weselnych. Moja prowizja wynosi od 10 do 15 procent i jest pobierana za przygotowanie ślubu, doradztwo i koordynacje uroczystości weselnej.
- W Polsce zlecenie firmie organizacji własnego śluby to nowość. Jakie są inne nowe zwyczaje?
- Często zdarza się, że pannę młodą prowadzi do ołtarza jej ojciec, a nie przyszły mąż. Inną nowością jest wypuszczanie po ceremonii ślubnej przez nowożeńców pary białych gołębi lub przez gości balonów napełnionych helem. Coraz bardziej popularne jest robienie przed kościołem zdjęcia, do którego ustawia się cała zaproszona rodzina i wszyscy znajomi. Taką fotografię szybko wywołujemy i jeszcze podczas wesela podpisują się na niej goście. To bardzo miła pamiątka dla młodych. Dla weselników przygotowywane są inne podarunki. Mogą być to słodkie podziękowania, czyli pięć białych migdałów w eleganckim pudełeczku lub w szyfonowym woreczku. Każdy z migdałów symbolizuje coś innego - zdrowie, miłość, dobrobyt, szczęście i pomyślność. Ostatnio wymyśliłam, aby na stole przy każdym nakryciu kłaść gołębie z marcepana przymocowane do czekoladowej gałązki. Każda osoba, wychodząca z wesela, może otrzymać też zestaw kilku zdjęć ze ślubu i wesela lub jedną fotografię w pięknej ramce.
- Wybór sukni ślubnej zajmuje pannie młodej dużo czasu. Czy pomaga jej pani w podjęciu decyzji?
- Robiłam to wiele razy. Jeśli trzeba, mogę jechać razem z klientką nawet do warszawskiego projektanta mody. Sama zajmuje się sprzedażą sukien ślubnych pań, których śluby organizowałam. Najdroższą kreację w mojej ofercie zaprojektował Maciej Zień. Dwa lat temu klientka zapłaciła za nią ponad dziewięć tysięcy złotych, teraz chce ją sprzedać za niecałe dwa tysiące złotych.
- Organizowała pani bardzo wystawne wesela?
- Tak. Na uroczystości zapraszano znane osobistości, jedzenie przygotowywał słynny kucharz, szampana podawano gościom w kryształowych kieliszkach, a wesele odbywało się w urządzonych z rozmachem pałacowych salach. Największy ślub przygotowywałam dla córki biznesmena. Uroczystość odbyła się w lipcu 2007 roku w rodzinnej posiadłości pod Gdańskiem. Było 700 osób - rodzina, przedsiębiorcy, politycy. Organizuję również mniej liczne śluby. Na najmniejszy, jaki planowałam, zaproszonych było tylko 25 gości. Ślub odbył się w wieczór andrzejkowy i z pewnością mogę go zaliczyć do bardzo udanych uroczystości.
- Czy dla młodych par duże znaczenie odgrywa data?
- Nadal więcej ślubów odbywa się w miesiącach z literką "r" w nazwie, czyli głównie w czerwcu i sierpniu oraz we wrześniu i październiku. Jednak i poza nimi mam dużo pracy. Niedawno miałam klientów, którzy koniecznie chcieli powiedzieć sobie "tak" w piątek 13. Czułam, że coś się nie uda i tak właśnie było. Kierowca pojechał po młodych poza Bydgoszcz, zanim samochód został ustrojony. Dekoracje wykonaliśmy, gdy para była w kościele. W ramach przeprosin wykonaliśmy tę usługę za darmo. Klienci okazali się wyrozumiali. "Przecież to 13." - powiedzieli kierowcy.
- Często zdarzają się takie nieprzewidziane sytuacje?
- Niedawno panna młoda złamała obcas, gdy wysiadała przed kościołem z samochodu. Musiała szybko ubrać inne buty. Szpilki jej mamy były za małe, świadkowej za duże, a przyjaciółki za ciemne. Okazało się, że pasują tylko moje, częściowo sportowe, buty. Ubrała je i zasłoniła suknią, więc nikt z gości nie zauważył podmiany. Gdy ona ślubowała, ja siedziałam w kościele w jej butach i tylko się uśmiechałam. W tej pracy trzeba być przygotowanym na różne sytuacje.
