Szanowni Państwo, teraz już tak będzie. Już nic się nie zmieni. Gdy jeden pan naukowiec dowali do pieca w felietonie, koledzy z drugiej strony dadzą mu w ciry i nazwą faszystą. Rektor go zawiesi w robocie. Na to przeciwny obóz uderzy w werble, byle głośno, że komunizm w ofensywie. Jakiś kretyn jeden z drugim zadzwoni do rektora, że go czeka taki los jak prezydenta Adamowicza. Więc środowisko solidarnie się ujmie za rektorem i zacznie histeryzować o Gabrielu Narutowiczu. Za to z ci z drugiej strony uderzą w temat zabitego Marka Rosiaka. I w ogóle - że rektor to jest kawał typka spod ciemnej gwiazdy. Rektor się wycofa ze swojej decyzji. Teraz będzie rozdział o totalitarnym państwie, które wzięło rektora gwałtem. I wszystko z gałką przekręconą na full.
W internecie rozgorzała dyskusja pomiędzy dziennikarzami o tym co komu wolno i co wypada w kontekście profesora z UMK . Smutno mi było, bo nawet moi ulubieni koledzy po piórze sięgnęli w końcu w sztachety i zdrowo obili sobie pyski. ”Sługi konusa” starli się ze “sługami Moskwy “ i pewnie wszyscy nawzajem przestali się lubić na facebooku.
Ale co się dziwić. Spędziłem w tym roku tydzień nad mazurskim jeziorem. Pięknie było i spokojnie, turystów na lekarstwo. Jedno tylko diabelstwo się nadarzyło. Otóż za każdym razem, gdy człowiek wchodził do wody, pojawiała się na wodzie biała kropka i rychło ta kropka stawała się coraz większa i za chwilę przy brzegu krążył nastroszony potężny łabędź. Nie żeby chronił młode, nie żeby mu ktoś wlazł w terytorium. Ot, takie miał hobby - pokazać komukolwiek kto tu rządzi, zbluzgać intruza charczeniem. I jak tu się dziwić, że ludzie w tym pięknym kraju cierpią na gorączkę polityczną, jeśli już nawet łabędzie wariują?
Na szczęście pozostali jeszcze po obu stronach barykady tacy jak Sławomir Sierakowski, który nie podkręca gałki, a próbuje nowym raportem z badań polski węzeł zrozumieć. Sierakowski mówi o powszechnym w Polsce cynizmie. Wyborców i polityków. Ktoś ma ochotę posłuchać?
