Oni lubią u nas grać. Nie krył tego sam Fisz (Bartek Waglewski, wokalista), który zwykle nie okazuje swoich emocji na scenie. Tym razem, choć dyskretnie, niewątpliwie uśmiechał się. Ponad półtorej godziny dobrego grania kawałków z najnowszej płyty "Heavi Metal" muzycy przeplatali utworami z poprzednich albumów. Fisz ma niesamowitą dykcję, dzięki czemu doskonale słychać "słowa, które wypadają z jego paszczy". Przy piosence "Moje piórko" wykazał się niebywałym "wydarciem". A jego brat Emade, świetny perkusista, zajmował się (jak zwykle) elektronicznym podkładem do koncertowych kawałków.
Uwielbiam koncerty Waglewskich. Jestem ich wierną fanką już od bardzo wielu lat. Pamiętam jak tęsknym wzrokiem wodziłam zauroczona za chłopakami, kiedy odkryłam ich muzykę, jeszcze jako nastolatka. Przez te wszystkie lata nie opuściłam żadnego z ich mózgowych występów. Pamiętam też ich występ w poznańskim klubie Blue Note, promującego płytę "F3" - moją ulubioną, szczególnie ważną. Zmieniały się składy, z którymi Fisz i Emade grali. Czasem zastanawiam się, co porabia dzisiaj Pablo Hudini, drugi MC... Przez te wszystkie lata, muzycy nic nie stracili na swojej świeżości, pomysłowości i trafności spostrzeżeń w swoich mądrych tekstach. A ja mimo swoich, już nie nastu, lat mam dynamit wypełniony miłością i gdy Fisz pyta, czy jesteśmy gotowi, to ja mówię, że jestem.