- Naczelnik się spóźni - informuje nas strażnik, kiedy przyjeżdżamy na miejsce. Adam Dudziak, naczelnik Oddziału Konnego Straży Miejskiej, właśnie udziela wywiadu telewizji TV 4. Dzwoniły już też prawie wszystkie lokalne radia i gazety. - Szkoda, że interesują się nami teraz, kiedy likwidują nasz oddział - wzdycha później naczelnik.
Kosztowny oddział
A oddział konny ma być zlikwidowany ze względów finansowych. Siedemdziesiąt tysięcy złotych rocznie to za duże obciążenie dla straży miejskiej, która w tym roku ma o prawie półtora miliona złotych mniej na swoją działalność. - Utrzymanie koni jest niezwykle kosztowne. Na przykład usługi weterynaryjne są bardzo drogie, a wiadomo, że zwierzęta chorują - wyjaśnia Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych. I dlatego bardzo prawdopodobne, że strażnicy z koni przesiądą się na rowery.
Posterunek na początek
Ze strony internetowej straży miejskiej wynika, że formacja konna powstała 7 marca 1992 roku. W pierwszych latach istnienia był to Posterunek Konny, potem zmienił swoją nazwę na oddział. Od początku siedziba oddziału znajdowała się terenie Ośrodka Rekreacji Konnej przy myślęcińskim parku. Formacja liczyła zaledwie 4 osoby: dowódca plus 3 strażników. Municypalni korzystali z 2 koni wypożyczonych z Ośrodka Rekreacji Konnej, dopiero po pewnym czasie oddział kupił własne.
Mandat z konkursu
Teraz oddział konny liczy 9 osób (7 mężczyzn i 2 kobiety). Do patrolowania maja 6 koni o wdzięcznych imionach: Goliat, Nylon, Foton, Lot, Boruń i Mandat. Ostatnie imię wymyślili słuchacze jedenej z lokalnych stacji radiowych, pozostałe hodowcy. - Tutaj nie mogą pracować przypadkowi ludzie - przekonuje mnie naczelnik Dudziak. - Na koniu nie tylko się jeździ, trzeba się też nim zajmować - dodaje. Strażnicy przychodzą więc rano, jeszcze przed rozpoczęciem służby, karmią zwierzęta i czyszczą je. Jak mówią, nie robią tego z przymusu. - Jak się złapie takiego końskiego bakcyla, to sama przyjemność - twierdzą municypalni.
Respekt i sympatia
Oddział konny powstał przede wszystkim po to, żeby patrolować obszar Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku w Myślęcinku. Wiadomo, koń dotrze tam, gdzie nie dojdzie człowiek albo nie dojedzie samochód. Strażnicy uczestniczyli też w większości masowych imprez (pikniki, festyny) jakie były organizowane w Bydgoszczy. Od pewnego czasu, w piątki patrolują rozległe tereny Doliny Śmierci. - Strażnik na koniu budzi respekt, ale również ogromną sympatię. To bardzo ważne - mówi Adam Dudziak. -Ludzie podchodzą, głaszczą zwierzęta, robią sobie zdjęcia. Konie już też się przyzwyczaiły do tej popularności - śmieje się naczelnik.
Konie jak ludzie, mają różne charaktery. Goliat na przykład nie lubi dzieci. - Jak tylko widzi dzieci w pobliżu, próbuje ugryźć albo kopnąć - opowiada naczelnik Dudziak. Foton i Lot wręcz przeciwnie. Łagodne, bardzo lubią dzieci i dlatego idealnie nadają się do pracy z nimi.
W dobre ręce
W oddziale już teraz wyczuwa się atmosferę smutku i przygnębienia. - Wszyscy będziemy tęsknili. To normalny odruch, skoro ze zwierzęciem spędza się po 8 godzin dziennie - _twierdzi Dudziak. Sławomir Bret za chwilę wyjedzie na Goliacie na patrol. - Pewnie, że będę tęsknił. Za żadnym konkretnie, wszystkie kocham jednakowo - twierdzi.
Oddział Konny Straży Miejskiej przestanie istnieć akurat w 10 roku istnienia. Strażnicy trafią do nowej siedziby przy ulicy Leśnej. Stamtąd będą dojeżdżać na służbę do Myślęcinka. - _To niedaleko - pociesza się naczelnik Dudziak. Konie oraz wyposażenie oddziału zostaną sprzedane w drodze przetargu. Adam Dudziak: - Jestem przekonany, że zwierzęta pójdą w dobre ręce.
Tylko koni żal...
Anna Stasiewicz
Goliat nie nadaje się do pracy z dziećmi. Jak tylko jest w ich pobliżu, próbuje ugryźć albo kopnąć. Już niedługo razem Fotonem, Lotem, Nylonem, Boruniem i Mandatem pójdzie na sprzedaż. - Już tęsknimy - mówią strażnicy.