To słowa Lidii Chylewskiej-Barakat, która wyjechała z Syrii w lutym 2012 roku, niespełna rok po wydarzeniu uznawanym za początek kryzysu syryjskiego.
- Wtedy dzieci w wieku gimnazjalno-licealnym napisały na murach, że chcą wolności i trafiły do więzienia. Nie było oficjalnej informacji, gdzie są przetrzymywane, ale rodzice je odnaleźli. Po głośnej akcji dzieci zostały wypuszczone, ale pobite, zmaltretowane do krwi.
W kolejnych miesiącach wojsko Baszszar al-Asada pozwalało sobie na coraz więcej, krwawo tłumiło powstania, w których ginęły setki cywili.
- Pracowałam pod Damaszkiem z uchodźcami z Iraku - opowiada Chylewska-Barakat. - Mąż martwił się o mnie, gdy jechałam do pracy, bo musiałam przejechać przez cały Damaszek. Jako psychologowie współpracujący z uchodźcami i uważnie obserwujący rozwój sytuacji, dość szybko zrozumieliśmy, że nie możemy zwlekać.
Czytaj: Ewa Kopacz: Przyjęcie uchodźców to nasz obowiązek, test na przyzwoitość
Sprzedali dom i wyjechali do Polski. Wtedy jeszcze normalnie - samolotem. Dziś wydostanie się z Syrii graniczy z cudem.
- Trzeba być przygotowanym na makabryczną przeprawę, dlatego uciekają najsilniejsi. Przede wszystkim mężczyźni, którzy zniosą tułaczkę przez Bułgarię i Węgry, które pokonują pieszo z mapami w rękach. Muszą być ostrożni, bo w wielu krajach próbuje się ich wykorzystać. Słyszałam o 21-latku, który w Grecji miał się położyć w szpitalu tylko na jeden dzień, żeby zdobyć status uchodźcy i już nigdy z niego nie wyszedł. Kwitnie handel organami i ludźmi.
Jednak Syryjczycy podejmują tułaczkę.
- Bo prawo europejskie daje im nadzieję, że gdy już dotrą do upragnionego kraju, sprowadzą rodzinę i to za tysiąc euro - bo tyle muszą wydać na samolot, a nie pięć tysięcy, a nawet dwieście - bo tyle kosztuje przerzut.
W Syrii zostają najbiedniejsi.
Pani Lidia mówi, że mężczyźni stawiają sobie za cel ocalenie rodzin, bo chwycenie za broń w Syrii nie ma sensu.
- Gdy zostają wcieleni do armii Baszszar al-Asada, są wystawiani na pierwszy front i jeśli nie strzelają do rebeliantów, z drugiej linii dostają kulą w plecy. Poza tym Syryjczycy nie widzą szans na zakończenie tej wojny, bo ugrupowanie, które słabnie w tym złożonym sporze, natychmiast jest dozbrajane przez mocarstwa: Europę, Stany Zjednoczone, Izrael i Rosję. Wszyscy o tym wiedzą, bo producenci oznaczają swoją broń i ugrupowania, które ją przechwytują, pokazują to w internecie.
Niekończące się zamieszki popychają ludzi do ucieczki.
- Każdy kogoś stracił, ponad 8 na 23 miliony Syryjczyków opuściło swoje domy. 4,5 mln dzieci straciło dostęp do szkół, brakuje lekarstw i żywności. Prąd jest włączany na godzinę dziennie. Nie ma pieniędzy, pracy, nie ma przyszłości. Chylewska-Barakat apeluje, żebyśmy nie obawiali się Syryjczyków w Polsce.