A kiedyś? Przy Kasztelańskiej cukiernię miał Bernard Łuczak, naprzeciwko -„Pantoflarstwo i trepiarstwo”, gdzie od powojnia Czesław Matuszak ręcznie wyrabiał laczki, trepki i chodaki, obok - w końcu lat 70. - Zarzyccy otworzyli drugi zakład obuwia domowego. Tam bambosze produkowano już przy pomocy maszyny, a Matuszak patrzył na konkurencję okiem przychylnym, bo firmę prowadziła córka z zięciem. Potem lokal po Matuszaku przejął tapice Szczygieł…
Dalej był zegarmistrz, a na wysokości ul. Paderewskiego parasole jeszcze do niedawna naprawiał Kazimierz Pawłowski, postać barwna, mistrz-kaletnik, który terminom wykonania usługi się nie kłaniał! Pod nr. 13. - Krzyżowski, nieco po skosie - eleganckie buty męskie i damskie wyrabiał Edward Szczepański, rzemieślnik-instytucja, społecznik, z racji sposobu bycia zwany… „butologiem”. Po sąsiedzku była pracownia kapeluszy i czapek, szklarz, pasmanteria i warzywniak „Reneta”. Kolorytu, w dalszej pespektywie, dodawał bar „U Kukuły”.
Włodzimierz Krzyżowski zmarł 27 grudnia 2017 r., miał 70 lat, był ostatnim inowrocławskim mistrzem szewskim. Fachu uczył się u ojca - Stanisława, który w 1947 r. w tym samym domu otworzył warsztat, tam też na piętrze mieszkali całą rodziną. Włodzimierz czeladnikował, a kiedy w 1978 r. zdobył dyplom mistrza, ojciec przekazał mu firmę.
Z czasem relatywnie tanie obuwie produkowane przemysłowo („chińskie”) bez problemów wyparło szewstwo, a Krzyżowski załamywał ręce patrząc na upadek rzemiosła. Pytany wspominał, że ostatnią parę półbutów męskich wyrobił w 2000 r., potem już tylko, choć i to coraz rzadziej, wymieniał fleki i zelówki, wyrównywał obcasy i podklejał podeszwy…