Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urlop z koniem i kozą

Tekst i fot. Lucyna Talaśka-Klich [email protected] tel. 52 326 31 32
W gospodarstwie Ireny i Jerzego Tomkiewiczów (na zdjęciu z wnuczką Lenką) nie mogło zabraknąć zwierząt. Oprócz kucyka mają kury, kaczki, gęsi, bażanta a nawet kozę, która daje mleko na wspaniałe sery.
W gospodarstwie Ireny i Jerzego Tomkiewiczów (na zdjęciu z wnuczką Lenką) nie mogło zabraknąć zwierząt. Oprócz kucyka mają kury, kaczki, gęsi, bażanta a nawet kozę, która daje mleko na wspaniałe sery.
Lubią ludzi i wieś. Dlatego prowadzenie gospodarstwa agroturystycznego to dla Ireny i Jerzego Tomkiewiczów sposób na życie.

Nawet gdyby bardzo się starać, trudno utrzymać się z pracy na roli, jeśli gospodarstwo liczy trzy hektary. Tyle gruntów mają Irena i Jerzy Tomkiewiczowie z Gzina koło Dąbrowy Chełmińskiej. Dlatego postanowili hektar przeznaczyć pod agroturystykę.

Za namową przyjaciół

- Namówili nas do tego krewni i znajomi, których przyjmowaliśmy pod swój dach - mówi pan Jerzy. - Zawsze lubiliśmy gości.
Wcześniej pan Jerzy prowadził z żoną firmę odzieżową w Bydgoszczy i w Gzinie. Gdy spadła opłacalność produkcji, musieli zająć się czymś innym.
Jemu marzył się hotelik lub motel na wsi, w którym gości karmiono by domowym jedzeniem. Takim jakie wspólnie z żoną lubią robić dla rodziny i przyjaciół. Gdy powstał pomysł, by zająć się agroturystyką, pomyśleli że to coś dla nich.
W 2004 roku przyjęli pierwszych gości. O ich gospodarstwie dowiedzieli się od znajomych, którzy polecali ich usługi.

Wiedzieli, że to za mało i muszą się dobrze zareklamować. Postawili na internet. Pierwszą stronę "Gzinianki" stworzyła koleżanka ich syna. Zrobiła ją dobrze, ale potem wyjechała, a stronę trzeba przecież uaktualniać. - Wynajęliśmy profesjonalną firmę z Bydgoszczy, bo strona w internecie to ważna rzecz i nie wolno jej robić byle jak - uważa Irena Tomkiewicz.

Kuszą atrakcjami

Na ich stronie można znaleźć nie tylko informacje o "Gziniance", ale także o okolicznych atrakcjach. O tym co można zobaczyć w Ostromecku, Golubiu-Dobrzyniu, Chełmnie, Skłudzewie, na Pojezierzu Chełmińskim a nawet w Toruniu czy Bydgoszczy.

- Bo goście nie przyjeżdżają tylko po to, żeby spać - tłumaczy pan Jerzy. - Wielu z nich chce zwiedzać okolice Gzina. Niedawno gościliśmy panią z Poznania, która była zachwycona Bydgoszczą, a szczególnie Wyspą Młyńską. Powiedziała, że Poznań może się do Bydgoszczy "schować".

Najwięcej osób zachwyca się jednak Chełmnem i Toruniem. - Zanim zajęliśmy się agroturystyką nie mieliśmy pojęcia, że Polacy tak lubią zwiedzać nasz kraj - twierdzi pani Irena.
Ale nie tylko Polacy przyjeżdżają do Gzina. Tomkiewiczowie gościli dotąd: Niemców, Włochów, Anglików, Białorusinów, Holendrów, Francuzów a nawet Brazylijczyka.

Nie tylko na lato

Tomkiewiczowie łamią stereotypy: - W gospodarstwie agroturystycznym można przyjmować gości przez cały rok, a nie tylko latem.
Zapraszają gości na łyżwy (można pojeździć po zamarzniętym stawie, w którym pływają ryby) i na narty (w pobliżu jest stok narciarski). Można też zorganizować kulig (niedaleko jest też stadnina koni).

- Oczywiście latem gości jest więcej, ale jesienią czy zimą Nadwiślański Park Krajobrazowy, na terenie którego leży nasze gospodarstwo, też jest piękny - twierdzi pan Jerzy. - Coraz więcej osób to docenia, na Boże Narodzenie i sylwestra już mamy komplet gości. W weekendy też ich nie brakuje.

Postawili na jedzonko

Do Gzina turystów przyciąga też kuchnia państwa Tomkiewiczów. Tradycyjny chleb wiejski (dzieło pana Jerzego nagrodzone m.in. podczas "Festiwalu smaku" w Grucznie), pyszne mięsiwa czy swojska maślanka.

- Oprócz dobrego jedzenia goście potrzebują też godziwych warunków - dodaje jego żona. - Dlatego zainwestowaliśmy w pięć pokoi z osobnymi łazienkami.
- Nie wyobrażam sobie by goście przyjeżdżający do gospodarstwa, chcieli czekać w kolejce do łazienki - mówi Hanna Nowakowska-Hapka z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie. - Dziś liczy się standard hotelowy. To spory problem w gospodarstwach agroturystycznych, które powstały dwadzieścia lat temu (np. w Borach Tucholskich). Te najnowsze stawiają też na sielskość, tradycję, ale i na wygodę gości. I tak być powinno!

W bazie Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego jest 288 gospodarstw agroturystycznych. Ile ich jest naprawdę w naszym województwie? Tego nie wie nikt, bo nie wszyscy gospodarze przyznają się do prowadzenia takiej działalności i dodatkowych dochodów.

Niektórzy wciąż nie są pewni, czy chcą zainwestować w agroturystykę. Kuszą ich pieniądze, które mogą zarobić, ale nie są przekonani, czy warto żyć pod jednym dachem z obcymi ludźmi. - Jeśli mają takie wątpliwości, nie powinni zajmować się agroturystyką - mówią Tomkiewiczowie. - Żeby przyjmować gości, trzeba lubić ludzi, chcieć ich słuchać, siadać z nimi do stołu i godzić się na to, że zawsze trzeba być do ich dyspozycji.
- Agroturystyka może być alternatywnym źródłem dochodu, ale przede wszystkim to filozofia życia - dodaje Hanna Nowakowska-Hapka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska