- W lutym zmieniły się przepisy. W efekcie urzędy pracy mogą zlecić agencjom zatrudnienia, by to one znalazły wakaty dla bezrobotnych. Ostatnio rozpoczęliście współpracę z jedną z bydgoskich firm. Komu chcecie pomóc?
- Wytypowaliśmy siedmioro bezrobotnych głównie z Bydgoszczy. Mają od 26 do blisko 60 lat, doświadczenie w różnych zawodach oraz wykształcenie podstawowe, zawodowe lub nawet wyższe. Nie mogą znaleźć pracy, bo jest to na przykład matka samotnie wychowująca dziecko lub osoba mająca ponad 50 lat.
Współpraca z agencją ma tę zaletę, że możemy dotrzeć do większej liczby pracodawców. Sami nie bylibyśmy w stanie tego zrobić.
- Na czym polega pomoc agencji?
- Ma ona trzy miesiące na znalezienie bezrobotnemu pracy. Termin mija 15 sierpnia. Na razie wszystkie wybrane przez nas osoby są bezrobotne.
- Ile zapłacicie za usługi firmy?
- Agencja dostanie pieniądze dopiero, gdy były bezrobotny przepracuje rok na umowie o pracę.
Zgodnie z przepisami, opłata za usługi pośrednika wynosi 150 procent przeciętnego wynagrodzenia, czyli około 4,5 tys. zł od osoby.
- To całkiem spora suma.
- Niekoniecznie. Jeśli wyślemy bezrobotnego na półroczny staż, to zapłacimy za niego 4,7 tys. zł. O tysiąc złotych mniej kosztują sześciomiesięczne prace interwencyjne. Zaś doposażenie jednego stanowiska pracy, to koszt rzędu blisko 18 tys. zł.
- Nie obawiacie się zarzutów, że urząd pracy jest niepotrzebny, bo może go zastąpić agencja?
- Nie jest to wykluczone. Trzeba jednak pamiętać, że agencja może pomóc osobom, które posiadają kwalifikacje lub doświadczenie, ale nie mogą znaleźć pracy z innych powodów. Na przykład dlatego, że ostatnie lata spędziły w więzieniu.
Opłata za usługi pośrednika wynosi około 4,5 tys. zł od osoby.
Tymczasem większość bezrobotnych potrzebuje pomocy, której nie udzieli im agencja. Jesteśmy potrzebni, bo między innymi organizujemy bezpłatne szkolenia, finansujemy staże i przyznajemy dotacje na uruchomienie własnej firmy.
