Urząd Miasta o prowokacji "Gazety Pomorskiej"

Dziennikarskie prowokacje mają sens wtedy, gdy służą ważnemu interesowi społecznemu, odkrywając np. zjawiska korupcjogenne, bądź zawiłości utrudniające ludziom życie. W innym przypadku są tylko niesmacznym żartem na pograniczu hucpy i manipulacji. I tak właśnie ma się sprawa z publikacją red. Giedrysa o tym, że Urząd Miasta i prezydent Torunia świadczą bezpłatne usługi Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, a tym samym wyróżniają ją szczególnie na tle innych podmiotów.

Prawdą jest, że udzieliliśmy tej instytucji pomocy przy okazji festynu dla tysięcy torunian oraz tzw. drzwi otwartych z udziałem setek toruńskich uczniów, pokrywając kilkuset złotowe koszty kursów dodatkowych autobusów miejskich. Było to takie samo wsparcie, jakie udzielane jest corocznie organizatorom, co najmniej kilkudziesięciu festynów lub podobnych imprez w naszym mieście. Nie ma najmniejszego powodu, żeby marginalizować obecność WSKSiM w Toruniu. Nie ma też przyczyny, żeby szczególnie ją wyróżniać.

Uważam, że nieprzypadkowo red. W. Giedrys swój tekst kończy wypowiedzią radnego Jarosława Najberga, cyt. "To nazwisko otwiera wszystkie drzwi w urzędzie, bo szef Radia Maryja wspiera prezydenta Zaleskiego". Tak spointowana całość sugeruje czytelnikowi poplecznictwo w działaniach Urzędu Miasta! Sądziłem dotychczas, że zakładanie z góry fałszywych tez nie jest specjalnością poważnego tytułu prasowego za jaki uchodziła "Gazeta Pomorska".