Zawody sikawek konnych i przenośnych wypromował w naszym regionie dh Stanisław Lewandowski, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Straszewie, która pieczołowicie dba o swoją dawną sikawkę, która jest chlubą małego muzeum w remizie.
Okazało się, że w naszym województwie i w Polsce jest więcej jednostek, które mają dawny sprzęt. Dlaczego nie użyć go do rywalizacji?
Pomysł chwycił i z roku na rok do Straszewa zaczęło przyjeżdżać coraz więcej jednostek, by pochwalić się, jak sobie dobrze radzą z zabytkowym sprzętem.
Tegoroczne zawody, choć w nazwie miały "wojewódzkie" nie tylko nie ograniczyły się do rywalizacji ekip z Pomorza i Kujaw, nabrały charakteru międzynarodowego. Jedna z czterech straszewskich drużyn składała się w połowie z Ukraińców, pracujących w Aleksandrowie Kujawskim.
- To świetne zawody, jest tu bardzo sympatyczna atmosfera, ale zadania wcale nie takie łatwe - dzieli się z nami wrażeniami: Roman Onyskiw, Witalij Wusatyj, Sergij Sulżyk i Igor Irkiy.
Do zawodów przystąpiły reprezentacje 15 jednostek OSP. W niektórych było więcej niż jedna drużyna. Startowały drużyny męskie, kobiece i młodzieżowe.
W generalnej klasyfikacji zwyciężyło OSP Lubcza z pow. sępoleńskiego, na drugim miejscu uplasowała się OSP Przygłów (woj. łódzkie), a na trzecim - OSP Bielsk (woj. mazowieckie). Nagrody mogli sobie sami wybrać. - W tym roku zrobiłem szwedzki stół z nagrodami - żartował dh Lewandowski. - Były na nim hełmy, ubrania i węże.
Wśród drużyn kobiecych pierwsze miejsce zajęła OSP Przygłów, a wśród młodzieżowych - ekipa straszewska.
Gościem honorowym zawodów był między innymi poseł Zbigniew Sosnowski, od 30 lat druh OSP. Zawody polegały na pokonaniu toru przeszkód, pobraniu przez sikawkę wody ze zbiornika i podaniu jej do węża, następnie z drabiny należało trafić w określony punkt strumienie wody. Wszystko na czas.
Po raz kolejny zmaganiom druhów towarzyszyła zbiórka krwi. Zebrano 12 litrów. Były też atrakcje dla dzieci i strażacka grochówka.
Czytaj e-wydanie »