
Do tego jednak nie doszło. Zamiast tego kilkunastu gospodarzy przez blisko pół godziny chodziło po przejściu dla pieszych przy ul. Piłsudskiego na wysokości stacji benzynowej i blokowało przejazd aut. Korków wielkich jednak nie było, ponieważ policjanci kierowali samochody innymi ulicami. W zatorze utknęła jednak m.in. pani Elżbieta.

- Moja mama miała poważną operację. Chciałam porozmawiać z lekarzami. Wątpię, że zdążę złapać jeszcze któregoś z medyków - mówiła grudziądzanka.
Mniej zdenerwowana była pani Karina. - Mam nadzieję, że zaraz nas puszczą. Rozumiem rolników, że wychodzą na ulice, ale w Grudziądzu przecież nic nie wskórają. Niech jadą do Warszawy! - mówiła brunetka.
Wesprzeć rolników postanowiła pani Bronisława, która mieszka w Grudziądzu, ale wychowała się na wsi.
- Protestuję razem z nimi, bo wiem jak ciężką pracę wykonują - mówiła seniorka.
Czekają na wsparcie
Rolnicy zapowiadają, że w Grudziądzu zostaną do piątku. Część z nich noc z poniedziałku na wtorek spędziła w użyczonym przez starostwo pomieszczeniu.
Dziś zamierzają zaostrzyć protest. Liczą, że dołączą do nich kolejni gospodarze z powiatu grudziądzkiego.
Plan mają taki, że około godz. 10 przejadą traktorami przez centrum Grudziądza w stronę szpitala oraz wylotowej drogi w kierunku autostrady A1.
- Chcemy również zablokować skrzyżowania przy ulicach Gdyńskiej oraz Portowej. Przepraszamy kierowców za utrudnienia, ale niestety nie mamy innego wyjścia. Jak będziemy krzyczeć na polu, to nikt nas nie usłyszy - twierdzi Marek Duszyński.

Protestujący w Grudziądzu rolnicy trzymają kciuki za gospodarzy, którzy dziś będą pikietować przed Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy.
