Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kwadrans ogień zabrał nam wszystko. Nawet pieniądze na święta

Katarzyna Piojda [email protected] tel. 52 32 63 155
Rodzina znalazła tymczasowe schronienie w Caritas.
Rodzina znalazła tymczasowe schronienie w Caritas. Andrzej Muszyński
- Wiedziałam, że te święta będą wyjątkowe, ale nie tak - wzdycha pani Ewa. Z mężem, synem i teściową mieszkają w biurowcu Caritas. Bo domu już nie mają.

Jeszcze na początku grudnia byli u siebie, w domu w bydgoskiej Smukale. Wprowadzili się dwa lata temu. Najpierw remont. Potem urządzanie. Wszystkie oszczędności wkładali w mieszkanie. Kilka tygodni temu kupili jeszcze grzejniki. Teraz mieli już wszystko.
I to wszystko spłonęło. - Był wtorek Dochodziła druga w nocy. Obudziliśmy się, bo włączyły się czujniki dymu - opowiada pan Darek.

Zobacz: Po pożarze przy Bydgoskiej w Toruniu: Zofiówka nie nadaje się już do zamieszkania [zdjęcia]

W piżamie przed domem

- Wybiegliśmy z domu w piżamach, z kurtkami w rękach - opowiada jego żona, pani Ewa. - Tylko Darkowi nie zdążyłam wziąć kurtki. Już się paliła.
Po 20 minutach od zgłoszenia przyjechała straż pożarna. Dlaczego tak długo jechała? - Najpierw nie mogła trafić. Jak już dojechała, to potem jej wody zabrakło. Z hydrantem, który stoi obok działki, też były problemy. Spłonął cały dorobek. Nawet pieniądze, które odłożyliśmy na święta. Byliśmy po wypłatach - dodaje kobieta.
Do tej pory żyli z dwóch pensji. Teraz jedynym żywicielem rodziny jest pan Darek.
Pani Ewa właśnie straciła pracę w sklepie. - Szef nie zrozumiał, że muszę wziąć trzy dni wolnego po tym wszystkim. Przez telefon powiedział, że nie mam już w ogóle przychodzić.

Dramatu pogorzelców nie zrozumieli też urzędnicy z wydziału komunikacji ratusza. Pan Darek przyszedł wyrobić prawo jazdy, bo poprzednie się spaliło. Tłumaczył, że pieniądze też, ale oni i tak kazali mu zapłacić 100 złotych za dokument.

Przeczytaj też: 18 grudnia 2012 stracili wszystko. Spłonął dom z całym dobytkiem. Kto pomoże Adamowiczom?

Bez prawka nie mógłby pracować. Jest serwisantem w bydgoskiej firmie Stoper-Bis. - Mój szef, Mariusz Radomski, i jego żona przyjęli nas na parę dni.
Znajomy poszukał im miejsca w Caritas. Mogli iść do schroniska, ale byliby rozdzieleni, a oni zawsze byli razem, we czworo.
- Miasto zaproponowało nam jeden pokój. Taki dwa na trzy metry, z pryczami piętrowymi. Odmówiliśmy - przyznaje pan Darek. - Wolimy być tutaj.

Odszkodowanie? Czekają

Syn pokazuje zniszczone przez ogień podręczniki. Zdolny chłopak. Uczy się w technikum elektronicznym. Na informatyka. - A teraz obok mam tyle komputerów - uśmiecha się nieśmiało 16-letni Adrian.
Pomieszczenie, które zajmują, to salka komputerowa. Caritas zawiesił zajęcia, bo przecież są lokatorzy.
Domek był ubezpieczony. Firma ubezpieczeniowa czeka na ostatnie dokumenty z policji. Zanim pogorzelcy dostaną odszkodowanie, minie pewnie parę tygodni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska