W piątek 23 maja, w Dniu Wymiaru Sprawiedliwości na sali 224 Sądu Rejonowego w Bydgoszczy powtórzono proces, który naprawdę został przeprowadzony w XVII wieku, a dotyczył mieszkanki Fordonu, oskarżonej o stosowanie czarów.
O godzinie 16 na salę rozpraw doprowadzono oskarżoną Justynę Marcinową (żonę Marcina) Warząchowską. Była rodem z Krakowa, ale mieszkała potem w kilku różnych miastach. Po kilka lat w Nakle, Dziewierzewie i między innymi w Toruniu.
Uczciwy proces to nasze cywilizacyjne osiągnięcie
Proces o czary został zainscenizowany w bydgoskim sądzie przez nieformalną grupę Fordońskie Czarownice i był jednym z wydarzeń w ramach wyjątkowego cyklu, mającego na celu poszerzenie świadomości tego, jak istotne są osiągnięcia cywilizacyjne takie, jak prawo do uczciwego postępowania przed sądem. Organizatorem akcji będącej częścią III Festiwalu Rozpraw Sądowych jest Fundacja Edukacji Prawnej "Iustitia". Cykl ma na celu poszerzenie świadomości tego, jak istotne są osiągnięcia cywilizacyjne takie, jak prawo do uczciwego postępowania przed sądem.
Zobacz również: Staranował komisariat samochodem. Jest akt oskarżenia
- Warząchowska została oskarżona o zadanie diabła córce pewnego szlachcica, pannie Mariannie Czarnackiej - wyjaśnia Aneta Szydłowska z grupy Fordońskie Czarownice, autorka scenariusza inscenizacji.
Dodać warto, że role zostały rozpisane na podstawie autentycznych dokumentów, protokołów procesowych z rozpraw przed sądem. Te materiały Szydłowska znalazła w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy.
Zadała diabła, latała na Łysą Górę, zaszyła trupie kości
- Na początku oskarżona nie przyznała się do winy, zrobiła to później po torturach, które też są wspomniane w protokole procesu. Jest tam napisane, że została oddana w ręce "mistrza świętej sprawiedliwości", czyli kata, była ciągniona, czyli podciągana - wyjaśnia Szydłowska. - Przyznała się, że zadała diabła, że latała na Łysą Górę, że razem ze swoją przyjaciółką, która była gospodynią pewnego księdza w Nakle, zastosowały na nim czary. Przyszyły mu do odzieży trupie kości. W wyniku tego ksiądz zmarł.

Debata prezydencka pełna emocji i starć
Dodać warto, że wspomnianą gospodynię już wcześniej spalono na stosie. Była to zatem kolejna przesłanka, którą można było znaleźć na niekorzyść naszej bohaterki.
- Znamy nazwiska oskarżających, oskarżonych, zajęcia, imiona świadków. To wszystko jest w protokołach procesów o czary - mówi Aneta Szydłowska.
Po odtworzeniu procesu widzowie udali się na spacer śladami bydgoskich sądów z archeologiem, historykiem Robertem Grochowskim.