Tegoroczna stolica światowego sportu uśmiecha się do wszystkich. Gospodarze igrzysk olimpijskich chcą, by była to impreza przyjaźni. I taką twarz pokazują na każdym kroku.
Przed przyjazdem do Londynu wszyscy ostrzegali - przygotuj się na korki i tłok, bo to zmora stolicy Wielkiej Brytanii. To prawda. Mogłem się o tym przekonać już na lotnisku Heatrow. Wielki i wygodny airbus, którym przyleciałem z Frankfurtu, musiał prawie pół godziny czekać na pasie, żeby zwolniło się miejsce do zaparkowania i wypuszczenia pasażerów - w tym skromnej, niemieckiej reprezentacji w szermierce, wspólnie z którą podróżowałem.
Ale nieoczekiwany postój nie był żadnym problemem.
Setki wolontariuszy, ubranych w czerwono-fioletowe stroje od razu kłaniają się gościom w pas. No i od razu zostałem "sir", czując się choćby jak legendarny już trener piłkarzy Manchesteru United sir Alex Ferguson, czy najpopularniejszy piłkarz globu - sir David Beckham.
- Witamy w Londynie, sir. Życzę wielu medali dla Polaków, sir - mówił Pete, aktywując moją kartę akredytacyjną. - Gdzie pan chce jechać, sir? - pyta około 70-letnia, siwiutka, ale bardzo żwawa wolonatriuszka. - Życzę miłego pobytu w Londynie, sir!
I tak w kółko. "Sir, czy pan chce kierować?" - gdy z przyzwyczajenia do taksówki wpakowałem się na miejsce dla kierowcy, zapominając, że Wielkiej Brytanii jest dokładnie odwrotnie.
Jest też pierwszy szok. Specjalny pociąg z lotniska do centrum Londynu normalnie jedzie zawsze około 15 minut. Ale pod drodze trwały prace techniczne na torach. Kierownik pociągu dwa razy przepraszał podróżujących, że tym razem kolejka jedzie wolniej i niezgodnie z rozkładem. A spóźnienie wyniosło... trzy, może cztery minuty.
Przeczytaj także: Londyn przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich [zdjęcia]
Z okna taksówki Londyn kłania się igrzyskom w sposób nie nachalny, stonowany i elegancki. Brakuje wielkich reklam, bilboardów czy wyszukanych i często tandetnych ozdób. Głównym wizerunkiem są wolontariusze na każdym rogu, niosący pomoc w każdej, najdrobniejszej sprawie.
I nawet przez korki udało się przejechać w miarę sprawnie. Dzięki specjalnym pasom olimpijskim, przystosowanym tylko dla przewozu osób akredytowanych na igrzyska.
- Niech pan się trzyma, sir! Miło było pana poznać, sir - rzuca na pożegnanie czarnoskóry taksówkarz Richard.
A wyskakując z mocno klimatyzowanego auta w twarz bucha żar. Wieczorem w Londynie było 28 stopni. Choć podobno piątkowe huczne otwarcie wielkich igrzysk przyjaźni ma być deszczowe.