- Pamiętam moje pierwsze marszobiegi - śmieje się 37-latek. - Zakładałem wygodne buty, do kieszeni wrzucałem trzy papierosy i po błyskawicznym interwale biegowym maszerowałem, zaciągając się dymem...Przed pierwszym półmaratonem wypaliłem paczkę papierosów. Gdy dobiegłem do mety, obiecałem sobie, że już więcej nie sięgnę po to paskudztwo.
Tak też się stało - od tego czasu łodzianin nie wypalił ani jednego papierosa. Za to zaczął zwiększać dystans. Po półmaratonach przyszedł czas na maratony, a po nich sprawdziany na dystansie ultra. Rekordową trasę pan Piotr pokonał dwa tygodnie temu - na Pojezierzu Gostynińskim przebiegł... 105 kilometrów i miał najlepszy czas wśród 350 zawodników.
- Biegłem przez 9 godzin i 49 minut z małymi przerwami na uzupełnienie płynów, przekąszenie czegoś lekkiego i toaletę - wspomina. - Podczas biegu spaliłem ponad 7 tysięcy kalorii i schudłem około 3 kilogramów.
Sukces był częściowo zasługą córki pana Piotra, która kibicuje tacie od pierwszych maratonów.
Piotr Józwiak na co dzień pracuje jako szkoleniowiec u jednego z operatorów sieci komórkowych. Po godzinach marynarkę zamienia na strój sportowy. Biega 6 razy w tygodniu, pokonując co najmniej 10 kilometrów. Raz wybiera trasę w kierunku Łagiewnik, a innym razem w kierunku Złotna. Trudno uwierzyć, ze przy takiej intensywności treningów łodzianin nie miał jeszcze żadnej kontuzji. Spalone kalorie maratończyk uzupełnia w kuchni, serwując sobie i bliskim potrawy wysokowęglowodanowe, jak makarony, ryże i mięso.
Za zwycięstwo w ultramaratonie łodzianin dostał w nagrodę sadzonkę klonu, którą wczoraj w towarzystwie prezydent Hanny Zdanowskiej zasadził w parku julianowskim. Drzewo ma być symbolem witalności, zdrowia i energii, której wszystkim mieszkańcom nie powinno nigdy zabraknąć.
Zobacz jak trenuje Marcin Wrzosek, zawodnik KSW: