Na początek wyjaśnienie - sam również odwiedzę groby moich bliskich. Nie wyobrażam sobie, bym tego nie zrobił. To kwestia uszanowania ich pamięci, uświadomienia przede wszystkim sobie samemu, że osoby, które odeszły; z którymi już nigdy nie będę miał okazji porozmawiać, uścisnąć dłoni, spotkać się, na zawsze pozostaną bliskie.
Jednocześnie nie potrafię odpędzić od siebie myśli, że jest w tym święcie coś w naszej mentalności, co przywołuje jakieś poczucie goryczy, zniesmaczenia, hipokryzji. To uczucie nieco podobne do tego, jakiego doświadczam przed Bożym Narodzeniem. Święto, które coraz bardziej przypomina kabaret, tandetną, płytką, wręcz pustą rewię oślepiającą powierzchownością, plastikiem, popeliną i mdłym blaskiem lakierowanych torebek na prezenty.
Co do dnia Wszystkich Świętych jednak odnoszę wrażenie, że te wrażenia są jeszcze spotęgowane. Szczególnie, gdy nad sąsiednim grobem zbiera się cała rodzina. W najlepszych rzeczach, często w płaszczach, futrach mimo 10 stopni w plusie. Pokazać się, pochwalić, kupić znicz za 50 zł, wiązankę za 100 zł, a przystrajając grób dziadka, ojca, babci, brata, czy cioci nie ubrudzić przypadkiem gronostaja. Gronostaj by tego nie przeżył. Czasem - o zgrozo - zrobić zdjęcie przystrojonego grobu i przesłać go mms-em do rodziny.
Obowiązek spełniony, sumienie czyste.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców