Lista zmian proponowanych w kodeksie drogowym liczy dziesięć punktów, ale chyba tylko dwa z nich wydają się warte rozważenia - obowiązek wyposażenia wszystkich sygnalizacji świetlnych w tzw. sekundniki oraz podwyższenie kar za jazdę lewym pasem. Reszta pomysłów polityków z Polska Jest Najważniejsza jest już jednak przynajmniej szalona.
Czytaj też: Za oddaną krew zmniejszą liczbę punktów karnych kierowcom?
Bo jak inaczej ocenić koncepcję zniesienia obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa albo zakazu rozmów przez telefon podczas jazdy? A to nie koniec. W grę wchodzi jeszcze całkowite zniesienie limitu prędkości na autostradach i podniesienie go w terenie niezabudowanym do 100, a na drogach ekspresowych do nawet 130 kilometrów na godzinę. PJN chce również zlikwidować obowiązkowe kursy przed egzaminami na prawo jazdy, i dopuścić do użytku tzw. antyradary.
Policja nie zostawia na programie PJNu suchej nitki. Podkreśla jakość obowiązujących przepisów przypominając zatrważające statystyki wypadków z ubiegłych lat. Wylicza też ogromne sumy, które wydano na dotychczasowe programy edukacyjne dla kierowców.
Zobacz: Widelec polsko-niemiecki czyli polska mentalność oczami Niemca. Rozmowa ze Steffenem Möllerem
Według wiceszefa PJN, Marka Migalskiego, takie zmiany ułatwią jednak życie kierowców. - Osobiście zawsze je zapinam i będę to robić, bo czuję się z nimi bardziej komfortowo. Ale uważam też, że każdy powinien mieć prawo do własnego osądu, co uznaje za bezpieczne, a co nie - twierdzi.
PJN opatrzył swój 10-punktowy program hasłem "Pozwólcie nam jeździć normalnie". Niestety, partia zapomniała chyba, że nasze bezpieczeństwo na drogach w ogromnym stopniu zależy od innych uczestników ruchu. Tymczasem kulturze jazdy Polaków wciąż jeszcze sporo brakuje do zachodnich zwyczajów. A to one są chyba najlepszym wyznacznikiem "normalnej jazdy".
Czytaj e-wydanie »