Głównym powodem zarządzenia przez Głównego Inspektora Sanitarnego kontroli higieny w szkołach jest zagrożenie tzw. świńską grypą. Najbardziej podatne są dzieci, a najbardziej groźne duże skupiska ludzkie, a więc m.in. szkoły. - Dlatego sprawdzaliśmy czy szkolne toalety są odpowiednio wyposażone: w umywalki, mydło, papier toaletowy, jednorazowe ręczniki - mówi Arkadiusz Kuziemski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy i zaznacza, że podobne kontrole prowadzone są regularnie.
Ostatnie odbyły się pod koniec wakacji. - Szkoły są odpowiednio przygotowane do roku szkolnego - podsumowuje jej wyniki szef bydgoskiego sanepidu.
Wiadomo jednak, że, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, utrzymanie odpowiednich standardów w toaletach jest pracochłonne i kosztowne. - Rocznie wydajemy na środki higieny nawet trzy tysiące złotych - wskazuje Hanna Gałęcka, dyrektorka Gimnazjum nr 24. - Uczniowie często traktują mydło czy papier, jak zabawki i po ich pomysłach znikają z toalet lub nie nadają się do użytku, więc musimy je często uzupełniać.
Pani dyrektor liczy, że od tego roku się to zmieni, a szkoła zaoszczędzi: - Przy okazji remontu toalet zainstalowaliśmy specjalne, wzmacniane pojemniki na mydło, papier i ręczniki i liczymy, że te rzeczy nie będą już ginąć.
Po remoncie do kranów w szkole przy ul. Kościuszki "wróciła" także ciepła woda. Nie ma jej natomiast w toaletach Szkoły Podstawowej nr 37. - Poprowadzenie instalacji jest kosztowne, dlatego zrobimy to przy okazji remont - tłumaczy Aleksandra Piotraszewska wicedyrektorka placówki.
- Ciepła woda w kranach nie jest wprawdzie warunkiem niezbędnym, ale nie powinna być problemem, bo przecież można zainstalować ogrzewacze przepływowe - zauważa Arkadiusz Kuziemski z sanepidu, ale wicedyrektorka podstawówki odpiera: - Zamiast robić coś prowizorycznie, wolimy zrobić to gruntownie.
Jednocześnie Aleksandra Piotraszewska zapewnia, że środki higieny są uzupełniane na bieżąco, a uczniowie używają ich zgodnie z przeznaczeniem i nie marnotrawią. - Co roku wydajemy na wszystko niespełna tysiąc złotych - wskazuje.
Niewiele na wyposażenie szkolnych toalet wydaje także Zespół Szkół Mechanicznych nr 2. - Może trudno w to uwierzyć, ale uczniowie nie popalają w toaletach i sami dbają o ich stan - podkreśla Elżbieta Dittmar-Wituska, wicedyrektorka placówki i dodaje, że papier, ręczniki i mydło są uzupełniane na bieżąco. - Uczniowie nie siedzą w ławkach umorusani smarem, tym bardziej, że warsztaty mamy poza budynkiem szkoły - zapewnia ze śmiechem pani wicedyrektor.