To obraz z życia mieszkańców hinduistycznej enklawy w Kandy na Sri Lance, gdzie właśnie odbywają się sadomasochistyczne rytuały ku czci boga wojny Katagaramy. Zgromadzony w świątyni tłum monotonnie podśpiewuje pieśń błagalną, brzęczą dzwonki, rytmicznie stuka tabla.
Na dziedzińcu pojawia się zaprzężona w wołu kareta. W jej wnętrzu jest posążek bóstwa oraz złożone mu dary - głównie kadzidełka, kwiaty i owoce. Jeszcze większe zainteresowanie tłumu budzi jednak jadący za karetą samochód. Do zamontowanych na nim bambusowych drągów przyczepieni są dwaj młodzi mężczyźni. Sizalowe sznurki zakończone są żelaznymi hakami, które wbite są w skórę pleców i łydek młodzieńców.
Ani kropli krwi
Kapłan z pomalowaną na czerwono twarzą tańczy wokół wisielców, wciska do ust pobudzającą papkę z betelowych orzeszków. Wielka kolorowa procesja wyrusza na ulice miasta. "Wisielcy" bujają się na sznurach, tuż za samochodem idą zaś kolejni męczennicy. Tym razem kilkunastoletni chłopcy. Także skórę ich pleców przebijają haki z linkami ciągniętymi przez uczestników ceremonii. Na zaszczyt wiszenia na drągu muszą jednak poczekać jeszcze kilka lat.
Mimo że część haków rozerwała już skórę nie widać ani śladu krwi. Procesja będzie trwała tak długo, aż skóra pęknie całkowicie. Zaraz potem bezkrwawe rany zostaną opatrzone przez kapłana vibhuti, czyli świętym popiołem z drzewa sandałowego wraz z domieszką odpowiednich ziół, który uwalnia od bólu i umożliwia błyskawiczne gojenie się ran. Te całkowicie znikają już po kilku dniach.
Poniesiona ofiara powinna udobruchać boga Skandy, który aż do kolejnej procesji sprzyjać będzie swym wyznawcom.
Pod kontrolą
To co szokuje zwykłych ludzi, nie budzi większego zdziwienia wśród psychiatrów.**- Możliwości ludzkiego mózgu są przeogromne i w większej części jeszcze przez nas nierozpoznane - mówi psychiatra neurolog i jednocześnie podróżnik - Tadeusz Grochola. - Ludzie, którzy w taki sposób składają ofiarę, są pogrążeni w transie, ekstazie religijnej. Nie są zresztą osobami przypadkowymi - do tego rytuału przygotowuje się ich od dziecka, żyją ze świadomością, że kiedyś nadejdzie ich wielka chwila. Opiekujący się nimi kapłani i szamani cały czas wpajają im, że przekłuta skóra, policzki czy język nie będą boleć i krwawić - oczywiście jeśli sami tego chcemy. Sugestia może być nawet tak silna, że człowiek jej poddany nie będzie reagował na śmiertelny jad węża czy inne toksyny.
Magiczna adrenalina
Bohaterowie procesji piją wywar z ziół podobnych do naszego skrzypu. Napój w znaczący sposób zmniejsza krwawienie. W innych krajach, w których również praktykuje się podobne ofiary**- w Kambodży, Wietnamie czy na Filipinach gdzie znane są krwawe inscenizacje Drogi Krzyżowej - uczestnicy zażywają też narkotyki. - Najważniejsza jest jednak wydzielana w potężnej ilości adrenalina - dodaje doktor Grochola. - Pokolenie, które przeżyło walki na froncie II wojny światowej, z pewnością pamięta przypadki, kiedy żołnierze z urwanymi rękoma czy nogami w ogóle nie odczuwali bólu, walczyli nadal, jakby nic się nie stało. Podobny proces zachodzi podczas praktykowanej formy obrzędów religijnych. Na wojnie jednak zwiększone wydzielanie adrenaliny powodował strach o własne życie, tu zaś uczestnicy rytuału osiągają podwyższony poziom hormonu strachu za pomocą... medytacji.
Poza granicą poznania
Azjaci już od starożytności wykorzystują właściwości mózgu, które dopiero badane są przez naukowców cywilizacji zachodniej. Co prawda słynne operacje wykonywane bez znieczulenia i użycia narzędzi na Filipinach są w opinii naukowców czystą szarlatanerią, niemniej naukowo dowiedziono skuteczność alternatywnych form leczenia operacyjnego, zwłaszcza zaś samego znieczulenia uzyskanego bez środków farmakologicznych.**- Uczestniczyłem w pokazie zorganizowanym dla lekarzy neurologów, który odbywał się w Sajgonie, w Wietnamie - dodaje Tadeusz Grochola. - Lekarz z Tajwanu przedstawił metodę znieczulania przedoperacyjnego za pomocą... akupunktury. Igły wbite w odpowiednie partie ciała całkowicie wyeliminowały ból i krwawienie. Później operacja wycięcia woreczka żółciowego przebiegła według stosowanych w świecie kanonów. Tyle że pacjent cały czas był w pełni świadomy!
Na rozżarzonych węglach
Równie szokującym rytuałem są tańce na rozżarzonych węglach. Wyznawcy Skandy przygotowują się do tej ceremonii przez kilka dni. Większość tego czasu spędzają na wyciszających umysł medytacjach w świątyni i ćwiczeniach jogi, stosują też odpowiednią, oczyszczającą dietę. Wreszcie nadchodzi wielki dzień. Wieczorem rozgarniane jest wielkie ognisko, powstaje kilkumetrowy rozżarzony "dywan". Przy rytmicznych dźwiękach trąbki i tabli na czerwony żar wchodzą uczestnicy święta. Bose stopy dotykają ognia, nie widać jednak, by ponad 500-stopniowa temperatura robiła jakiekolwiek wrażenie na tańczących. Ci znów są w transie.
- Zdolność bezurazowego chodzenia po żarze znów ma podłoże w psychice - wyjaśnia Grochola. - W trans wprowadza medytacja, modlitwa, znów wyzwala się adrenalina i nieznane pokłady podświadomości. O tym, że za ochronę stóp przed poparzeniem odpowiada mózg i jego odpowiednie nastawienie świadczą przeprowadzone doświadczenia. Skórę stóp ochotnika znieczulono zastrzykiem z nowokokainy. Bez bólu spacerował po węglach, jego organizm zastosował jednak wszystkie mechanizmy obronne - w efekcie skóra się przypiekła. Kilka kolejnych tygodni trwało leczenie głębokich ran.
Hinduistyczny bóg wojny Katagarama, zwany też Skandą wygląda, na pierwszy rzut oka łagodnie. Najczęściej przyjmuje formę podróżującego na pawiu, współczującego ludziom dziecka. W postaci dorosłego mężczyzny jest jednak bezwzględny. Przebłagać go można jedynie bólem, cierpieniem i strachem. Mieszkańcy hinduistycznej enklawy w Kandy na Sri Lance starają się pozyskać jego przychylność poprzez sadomasochistyczne rytuały - przekłuwanie ciała żelaznymi przedmiotami, wiszenie na hakach przekłuwających skórę i taniec na rozżarzonych węglach... **
W transie
Michał Woźniak
Na murku świątyni siedzą odświętnie ubrani, kilkuletni chłopcy. Przez ich policzki i języki przechodzą na wylot żelazne szpikulce. Nie wyglądają na cierpiących - rozmawiają ze swoimi rówieśnikami, śmieją się.