Mimo że jest połowa lutego, z nieba leje się żar. W Kenii to jeden z najgorętszych miesięcy. Chwilami mam wrażenie, że brakuje powietrza, że otacza mnie wszechogarniający smród. Stoję jednak spokojnie, patrząc na grupę mężczyzn o czarnej skórze, wykonujących rytualny taniec powitalny. Wydają dziwne odgłosy, od których czuję ciarki na plecach. - Boję się! - mówię do męża. Grupa czarnych mężczyzn wciąż wykonuje swój taniec, wydając coraz głośniejsze okrzyki Zbliżają się do nas, wyraźnie widzę białka ich oczu i dziwnie poszerzone źrenice. - Czy oni są na haju? - pyta jeden z przyjaciół.
Szylingi dla przyjaciela
Nas jest tylko sześcioro, Masajów kilkudziesięciu. Cuma, kenijski kierowca, który przywiózł nas do tej wioski, pozostał na zewnątrz. Po twarzach przyjaciół widzę, że czują się równie niepewnie jak ja. Do chóru mężczyzn dołączają nagle ich kobiety, stłoczone wcześniej pod pobliskim drzewem. Piskliwymi głosami wykonują jakąś pieśń, nie zwracając uwagi na odgłosy, wydawane przez swych mężczyzn.
Cisza zapada nagle, Majasowie rozchodzą się. - Kup to za 300 szylingów, a będziesz mój przyjaciel - zachęca kolegę jeden z członków plemienia próbując wcisnąć mu drewniany przedmiot do krzesania ognia. Pocierając kołkiem o coś, co przypomina drewniany grzebień, szybko zapala kupkę siana.
- To żaden skansen, żadna atrakcja turystyczna, oni naprawdę tak żyją - mówi o Masajach Skipper, przystojny Kenijczyk, absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Wyjechał w 1996 roku i od tej pory nie miał już kontaktów z Polską, chętnie jednak spotka się z Polakami, coraz liczniej odwiedzającymi jego kraj. - Czy wiecie, że wiceprezydent Kenii pochodzi właśnie z plemienia Masajów? - pyta. - Na co dzień mieszka w eleganckiej willi, przyjmuje zagranicznych gości, bywa w różnych krajach, w wytwornych hotelach. Ale na weekendy jeździ do takiej właśnie wioski i żyje tak jak oni.
Bydło za żonę
- To niemożliwe! - dziwimy się, zwiedzając wioskę. Wzdłuż niewidocznego kręgu ustawione są niewielkie chaty. Przystojny Masaj, służący nam za przewodnika, chętnie odpowiada na wszystkie pytania. - Tak, to prawda, że kobiety Masajów same budują domy dla swoich mężczyzn. Wznoszą drewniane stelaże, oblepiając je mieszanką piasku, mającego tu brunatny kolor, i krowiego łajna.
Chaty nie mają żadnych okien czy drzwi, tylko puste otwory. Wejście do jednego z domów zasłaniają jednak kolczaste gałęzie. - Tak zatrzymuje się w domach małe dzieci - tłumaczy nasz przewodnik. - Jeśli kobieta wychodzi z domu, pozostawiając w nim dzieci, w ten sposób zabezpiecza drzwi, by malcy nie wyszli na zewnątrz.
Identyczne krzewy tworzą wielkie koło na środku wioski. W środku trzymane są zwierzęta hodowlane - krowy i kozy. Również im kolczaste gałęzie uniemożliwiają wyjście poza wyznaczony teren. - Tu mieszka mężczyzna, który jeszcze nie ma żony - wyjaśnia przewodnik, wskazując na jedną z chat. Wyrysowany na niej niebieski znak świadczy o kawalerskim stanie mieszkańca. Gdy mężczyzna, mający obecnie 18 lat ożeni się, jego żona wybuduje mu lepszy, większy dom.
Uzbe, nasz przewodnik, nie kryje dumy, gdy prowadzi nas do własnej chaty. Przedstawia nam swoje dwie żony. Cieszy się, gdy mówimy, że musi być bogatym człowiekiem i - bez zbytniej skromności - potwierdza ten fakt. Masajowie mogą mieć bowiem tyle żon, na ile ich stać. Każdy mężczyzna chcąc pojąć żonę, musi dać jej rodzinie około stu sztuk bydła.
Starcy na pożarcie
Masajowie mają skórę w odcieniu głębokiej czerni. Są smukli, wysocy. Strój Masaja to czerwona szata, czasem ozdobiona żółtą tkaniną, i mnóstwo kolorowej biżuterii wykonanej z drobniutkich koralików. Obroże na szyjach, bransolety na nadgarstkach, ramionach, kostkach u nóg, czasem wielkie ozdoby we włosach. Masajscy mężczyźni mają długie włosy, na ogół splecione w setki maleńkich warkoczyków albo w tak zwane dredy. Kobiety noszą się na niebiesko, używają znacznie mniej biżuterii, zaś ich głowy golone są na łyso.
- Spójrzcie! - _woła mąż, który wyciągnął z kieszeni paczkę cukierków. Na ten widok z różnych stron wioski biegną dzieci w różnym wieku, przepychają się, krzyczą. Każde chce dostać cukierka. Z jednej z chat wychodzi stara kobieta, odpycha dzieci, łapczywie wsuwa do ust słodką landrynkę.
- To plemię nie darzy starców jakimś nadzwyczajnym szacunkiem - mówi później Cuma. - Nie troszczą się także o zmarłych, którzy - poza wodzami, znachorami i zasłużonymi starcami - pozostawiani są na pożarcie dzikim zwierzętom.
Pogańskie obrzędy
Ludność Kenii liczy dziś około 40 milionów, z tego Masajowie to ponad 600 tysięcy. Ale dwie trzecie ziemi jest w ich właśnie rękach. Wojowniczy, agresywni Masajowie, którzy przybyli do Kenii dopiero w XVII wieku, zdominowali żyjące tu od dawna plemiona, stając się dla nich prawdziwym postrachem. Od innych ludów przejęli jednak najokrutniejsze obrzędy, polegające na obrzezaniu młodych mężczyzn i wycinaniu kobietom łechtaczek. - Nasz rząd już dawno zakazał tych praktyk - mówi Skipper. - Ale wśród Masajów żyjących daleko od najbardziej ucywilizowanych ośrodków, ten zwyczaj wciąż jest podtrzymywany. Zabiegi wykonuje się w najgłębszej tajemnicy, bowiem grozi za to piętnaście lat więzienia.
Mały, może półtoraroczny chłopiec nie reaguje, gdy po jego ubrudzonej cukierkiem buzi spacerują muchy. - _Chodźmy już stąd - prosi koleżanka. Kilkoro masajskich dzieci w jednakowych mundurkach wraca właśnie ze szkoły. Z zainteresowaniem przyglądają się grupie białych, spacerujących po wiosce. Nasz przewodnik opowiada, że dzieci Masajów, podobnie jak wszyscy inni mali Kenijczycy, objęte są obowiązkiem szkolnym. Ten lud zarazem praktykuje dawne wierzenia, nie przyjmując ani islamu, ani chrześcijaństwa. Wierzy w Istotę Najwyższą uosabiającą siły niebieskie - Ank-ai, zamieszkującą wulkan Ol Doinyo Legai, czci różne duchy i stwory nadprzyrodzone, na przykład przebywającego w puszczach olbrzyma Nenaunera.
Skipper nie jest Masajem, pochodzi z innego plemienia, żyjącego na północy Kenii. - Nasz rząd od dawna próbuje ucywilizować Masajów, zmusić ich do porzucenia koczowniczego, pasterskiego trybu życia. Masajom dobrze jest jednak tak jak jest, zaś ich stronę trzymają wielkie międzynarodowe korporacje turystyczne, dla których likwidacja takich wiosek byłaby wielką stratą...
Warkocze wojownika
Barbara Szmejter
Kobiety Masajów same budują domy dla swych rodzin, używając drewna, piasku i krowiego łajna...