W tym sezonie w stajniach było około pięćdziesięciu liczących się koni. Większość to stare półkrwi hucuły, cztero - i ośmioletnie, z piętnastoletnim ogierem dońskim na czele (doński to rasa powstała z krzyżowania przez dońskich Kozaków koni żyjących na stepach z klaczkami pociągowymi). Niestety, w stajni nie było czystej krwi arabów, nie mówiąc o anglikach, za to mnóstwo kucyków nie przekraczających 130-140 cm wysokości w kłębie.
Założenia przed sezonem były imponujące: dwie wielkie gonitwy podczas dwu niedziel, błyskawiczne zwycięstwo i w efekcie cała stajnia (wraz z torem i bombą) na własność. Niesamowite emocje budziła główna nagroda prezydenta miasta stołecznego - Wielka Rządowa. Ale nie wiadomo dotąd komu przypadnie i czy przypadkiem nie będzie to Wielki Wałach Warszawski.
Większość jeźdźców ruszyła ostro rankiem 25 września. Ale całodzienna gonitwa miała niezbyt interesujący przebieg ze względu na powszechną wiedzę o sile wierzchowców i kondycji jeźdźców. Wiadomo było, że faworyci to albo galicyjski koń pełnej krwi (w kapeluszu), albo kozacki doński.
Tuż po starcie na czoło wysunął się narowisty doński pod wierzgającym Bliźniakiem. Łeb w łeb galopował za nim mocno poganiany galicyjski pod Marią (w kapeluszu). Jednak ciężko galopujący kozak narzucił bardzo ostre tempo, którego nie mógł wytrzymać nierówno biegający w tym sezonie galicyjski. Po przegalopowaniu w pierwszym okrążeniu przed trybunami para ta - wraz ze startującym z najodleglejszego boksu wałachem Jądrasem pod Lepenkiem - uzyskała przewagę pół długości łba. Ale wałach, ten wiejski luzak, ma trudny charakter. Szczęście, że prowadzony jest z wielkim znawstwem i wyczuciem. Gdy do celownika zostało już niedaleko, Jądras zaczął tracić dystans do liderującej pary i wkrótce doścignął go stary, ale po liftingu, ogierek Eseldek pod Wojtkiem. Do wejścia na finałową prostą niewiele się zmieniało. Na ostatnich metrach dwóch bliźniaczo podobnych do siebie dżokejów pozwoliło sobie na triumfalny gest: pomachali kopytami w kształcie litery "V" i pozostawili po sobie niezłe wrażenie.
Ale było to tylko wrażenie, ponieważ tuż po biegu w stajni, w zwycięskich boksach, zaczęło się chóralne rżenie. Uważane dotąd za spokojne konie stały się agresywne. Nawet część personelu stajennego zaczęła się ich bać. Na domiar złego dżokej Bliźniak tuż za metą, celowo i z premedytacją, nie przyjął promesy Wielkiej Rządowej, desygnując pewnego hucuła. Komisja Techniczna gonitwy ukarała go dyskwalifikacją, ale zawiesiła wyrok. Na miesiąc.
Wielka Rządowa
Jacek Deptuła
W niedzielę polska stajnia zainaugurowała nowy, czteroletni sezon wyścigowy. Bomba poszła więc w górę, ale już za moment zacięła się w połowie, uniemożliwiając szybki finał Wielkiej Rządowej.