Pierwszy raz pan Ossowski oddał krew podczas poboru do wojska. - Nie powiem, że się nie bałem. Jak byłem chłopcem, dwie osoby musiały mnie trzymać, gdy dostawałem zastrzyk - przyznaje Jan Ossowski, prezes jedynego w powiecie, fabrycznego klubu HDK przy Mondi w Świeciu. - Ale tak to już jest, że jak pierwszy raz ma się za sobą, kolejne przychodzą łatwiej.
Sam potrzebowałem krwi
Tych "razów" było potem wiele, skoro Jan Ossowski oddał w sumie 30 litrów krwi. - Raz zdarzyło się, że sam potrzebowałem krwi i to dużo, a bo aż 6 litrów. Miałem poważną operację - wspomina nasz bohater. - Wtedy dotarło do mnie głęboko, jak ważne jest to, co robię ja i moi koledzy.
Kiedyś było w celulozie stu honorowych krwiodawców. - Teraz zaledwie około trzydziestu - ubolewa Jan Ossowski. - Kłopot w tym, że starsi się wykruszają z powodu chorób, a młodych brakuje. Są chętni do doraźnych akcji, np. w szkołach. Ale do klubu jakoś nie chcą się zapisywać.
Miło być wyróżnionym
A szkoda, bo prezes Mondi docenia "swoich" krwiodawców. - Raz do roku - z okazji dni krwiodawstwa - firma funduje nam wykwintny obiad i podwieczorek, a związki zawodowe wręczają najlepszym drobne upominki: zegarek czy portfel - wylicza pan Ossowski. - Nie chodzi nam o pieniądze czy nagrody rzeczowe. Chodzi o to, że jest nam bardzo miło, gdy jesteśmy wyróżniani i chwaleni za to, co robimy. To motywuje do tego, żeby dawać z siebie jeszcze więcej.
Dziękujemy, panie Janie!