MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wódz, a za wodzem wierni

Jan Raszeja

     Przed tygodniem obiecałem, zaspokoić ciekawość członków Samoobrony powiatu żnińskiego w następującej kwestii: Dlaczego pan, redaktorze Raszeja, mimo że obiecywał więcej nie pisać o Andrzeju Lepperze, jednak o nim napisał? Do tego - mniej więcej - sprowadzała się wyżej wymieniona ciekawość. Dziś przyszedł czas na jej zaspokojenie.
     Fakt, zaraz po niesławnym wystąpieniu pana Leppera w Sejmie, podczas którego zarzucił kilku ludziom wszystkie możliwe grzechy główne, wkrótce po tym, gdy obraził umierającego ojca ministra Cimoszewicza, napisałem: mam dosyć. Dosyć pisania o wicemarszałku i szefie dużej partii zamieniającym salę posiedzeń parlamentu w magiel, a sejmowa debatę w pyskówkę sprzed sklepu mięsnego w czasach kartkowego Peerelu.
     I tu się nic nie zmieniło, bo w dalszym ciągu mam dość i Leppera, i jego manier, i sposobu w jaki uprawia politykę. Tym bardziej, że nie zmienił się i sam lider Samoobrony - mniejsza nawet o to, że jest śmieszny. On zaczyna być groźny. Jeszcze się mieści w ramach demokratycznego państwa, ale coraz mu w nich ciaśniej, uwierają go. I dlatego - z prawdziwa przykrością, za to bez najmniejszej przyjemności - jednak pochyliłem się nad nim. Robię to przede wszystkim dla siebie; mnie ta Rzeczpospolita odpowiada. Widzę jej mankamenty, rejestruję błędy jakie robi, wiele rzeczy mi się tutaj nie podoba, ale nie trawię demagogów gotowych, między obiadem a kolacją, wypisać receptę na wszystkie możliwe choroby młodej demokracji. Zdolnych zaaplikować jej końską kurację, której może nie przeżyć. Gotowych to zrobić wcale nie dla niej, lecz dla siebie.
     Lepperzy rodzą się na każdym ostrzejszym zakręcie historii. Zawsze wtedy, gdy ludzie zagubieni i pogubieni, niepewni jutra, odkrywają nowy, nieznany kraj. Jeszcze wczoraj wiedzieli, jak żyć, gdzie iść, wszystko było jasne, proste, uporządkowane, po swojacku znajome. Minęła noc i obudzili się w zupełnie nieznanej rzeczywistości idą więc po omacku, a co krok nabijają sobie bolesnego guza: o inflację, bezrobocie, upadłości, likwidacje, wolny rynek, hipermarkety, skasowane ulgi, odebrane przywileje. Potrzeba im przewodnika, gotowego wskazać prostą i krótką drogę w lepszą przyszłość, albo - najlepiej - w lepszą przeszłość. I nie będzie po inteligencku bredził o różnych uwarunkowaniach, możliwych scenariuszach, odwoływał się do wpływu kryzysu w Pernambuco albo wzrostu cen ropy na polską ekonomikę, nudził dziurą budżetową. On nie może mieć wątpliwości i musi wiedzieć, co robić: zamknąć tych co nakradli (a przedtem zabrać im co wzięli), pokazać Unii Europejskiej gest, dziurę zatkać rezerwami walutowymi, a jeszcze zostanie na zasiłki dla wszystkich i na zawsze, na szkoły, przedszkola, szpitale i knajpy ze zdrową polską białą i wyśmienitym bigosem.
     Tyle Leppera, ile kryzysu. Gdy skończy się zapaść, ludzie zapomną o Samoobronie i jej guru: już nie będzie potrzebny. Po powodzi zawsze spada popyt na koła ratunkowe. Pewnie gdzieś jeszcze będzie krążył na obrzeżach demokracji, ale już nie jego będzie ani główna ulica, ani nawet szosa pod Pcimiem. Tylko, że nie stanie się tak - niestety - ani jutro ani za dwa lata. Ten zły czas dla Polaków i Polski może okazać się dobrym czasem Wodza i jego wiernych. Rzecz w tym, że ja nie zamierzam się do tego w najmniejszym nawet stopniu przyczynić, więc będę pochylał się nad Lepperem, nawet bardzo nisko.
     I to uroczyście przyrzekam żnińskiej Samoobronie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska