https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Eichelberger: Co trzeci pracownik dużej firmy jest na granicy wyczerpania

AWE
fot. Lech Kamiński
Ile energii zużywa w ciągu dnia przeciętny polonista? Tyle, co zawodowy sportowiec. - Ale nie ma sztabu masażystów - podkreślał Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta.

- Wypalenie zawodowe przybiera rozmiary epidemii - ostrzegał Wojciech Eichelberger, znany psychoterapeuta, który przyjechał do Torunia, żeby wygłosić wykład dla nauczycieli z całego województwa. To część programu wsparcia "Klucz do uczenia", który przygotowało Kujawsko-Pomorskie Centrum Edukacji Nauczycieli w Toruniu.

Uwaga - czerwone światło!
Na czym polega największy problem wszystkich zapracowanych - nie tylko nauczycieli? Nie potrafimy zarządzać swoimi zasobami energii. - Nasz organizm pracuje w dwóch podstawowych trybach: mobilizacji i regeneracji - tłumaczył Eichelberger. - Powinien automatycznie przełączać się między jednym a drugim. Czasem jednak nasze "przełączniki" zacinają się w fazie mobilizacji. I wtedy zaczyna się problem.

Po czym poznać, że nasz organizm zaczyna mieć dość? Zaczyna się od bólów mięśni i stawów. Potem dopadają nas problemy z zasypianiem. Rano budzimy się zmęczeni, choć całą noc wypoczywaliśmy. Kiedy do tych objawów dochodzą poranne lęki i weekendowy niepokój, to znaczy, że nasz organizm zaczyna się buntować.

- Wszystkie te objawy to jeszcze nie tragedia - uspokajał psychoterapeuta - Ale pod warunkiem, że ustępują po kilkudniowym wypoczynku. Jeśli tak się nie dzieje, to sygnał ostrzegawczy.

Jeśli go zignorujemy, organizm zacznie się stopniowo "wyłączać". Pierwszym sygnałem będą problemy z pamięcią i ze skórą. Pogorszy nam się wzrok, jedzenie i kontakty z ludźmi przestaną cieszyć. Stąd już tylko krok do "stanu przetrwalnikowego" - czyli zwinięcia się w kłębek z głową pod kołdrą.

- Teoretycznie w tym momencie powinniśmy automatycznie przeskoczyć do stanu regeneracji - mówi Wojciech Eichelberger. - Ale to nie podziała, kiedy nasz "przełącznik" się zaciął. Trzeba nauczyć się sterować nim ręcznie.

Być jak Einstein i jak kot
Jak to robić? Sposobów jest kilka. Przede wszystkim powinniśmy nauczyć się rozpoznawać zmęczenie. Prowadzenie kolejnej lekcji po trzeciej kawie i napoju energetyzującym w tym nie pomoże. Ważne jest też oddychanie: - im trudniejszy wysiłek przed nami, tym powinno być głębsze. Istotne jest też zarządzanie energią, czyli "zasada jednego kroku". - Nigdy nie zrobimy dwóch kroków naraz - tłumaczył psychoterapeuta. - Dlatego nie myślmy o tym, że przed nami jeszcze 8 lekcji do przeprowadzenia.

W walce z wypaleniem zawodowym trzeba też umieć odreagować. - Tłuczenie talerzy jest dobre, choć może mało popularne w naszej kulturze - żartował Eichelberger. - Ale równie dobrze sprawdza się wysiłek fizyczny, malowanie, śpiew. Albert Einstein grał na skrzypcach.

Ostatnią, choć nie najmniej ważną zasadą jest "zasada kota" - czyli regeneracja. Koty odpoczywają w każdym możliwym momencie. Dzięki temu gdy nadchodzi potrzeba, są maksymalnie sprawne i skoncentrowane. Tego powinniśmy się od nich uczyć.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
ar
Najbardziej wypalającym czynnikiem w pracy nie jest sama praca. Takie jest moje zdanie. Przy entuzjastycznym podejściu, fajnych współpracownikach, dobrej organizacji w miejscu pracy, można o wiele więcej zrobić. Najbardziej wypalają relacje z ludźmi. Dlatego tak dużo wypalonych jest wśród osób wykonujących pracę wymagającą częstego kontaktu z drugim człowiekiem. Jak powiedział Sartre: piekło to inni;) i coś w tym jest.
o
obserwator
Nowego odkrycia pan terapelta nie dokonal, ze ludzie sa coraz bardziej wyczerpani od nadmiernej pracy. To szkolenie przyniosloby wiele wiecej porzytku gdyby pracodawcy wzieli w nim udzial. Masle ze potwierdzila sie zasada "ze dobrymi radami jest pieklo wybrukowane".
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska