WOŚP koncertem roku. Tomasz Dereszyński komentuje

Choć, jak zwykle, próbowano przed koncertem finałowym podłożyć dyrygentowi Jerzemu Owsiakowi fałszywe nuty.

A to telewizja publiczna (sic!) skróciła czas antenowy przeznaczony na transmisje z finału o połowę. A to nasze pseudo gwiazdy muzyczne życząc sobie od organizatorów wielkich pieniędzy za koncerty. Grupa DeMono chciała za swój występ 22 tys. zł, Szymon Wydra z zespołem jeszcze więcej - 30 tys. zł, a Elektryczne Gitary - 20 tys. "Tylko" 10 tys. zażądali Bracia Cugowscy. 12 tys. zł za występ zażyczyła sobie Arka Noego. Litości. Jurek Owsiak apelował przed finałem: Nie psujcie nam koncertów, drodzy artyści. Nie bierzcie kasy. Wyluzujcie. Kuba Sienkiewicz z Elektrycznych Gitar śpiewał kiedyś "Jestem z miasta, to widać, słychać i czuć" - miał rację, tera czuć swąd. Paskudny swąd. I najzwyczajniej w świecie jest mi za nich wstyd.

Na szczęście są wolontariusze, którzy kwestowali (nie żądając za to zapłaty!) z puszkami bez względu na pogodę. To im należą się szczególnie słowa pochwały.

Siedemnasty finał WOŚP pokazał, że potrafimy co jakiś czas zebrać się i wspomóc potrzebujących. Tym razem orkiestranci zbierali na sprzęt umożliwiający wczesne wykrywanie nowotworów u dzieci. Okazuje się, mimo narzekań na Polaków, że potrafimy podzielić się swoimi pieniędzmi z potrzebującymi. I nieważne, czy pobijemy w tym roku rekord w zbiórce pieniędzy (w zeszłym roku zebrano 32 mln 147 tys. zł). Ważne jest byśmy, także na co dzień, potrafili dzielić się z innymi. Mimo podszeptów naszych wewnętrznych sabotażystów, którzy podpowiadają nam przy takich okazjach: nie dawaj, inni niech to robią, bo mają więcej od nas, a od czego jest państwo...

Z akcji pobrzmiewa, mimo żądań pseudo gwiazd, optymistyczna nuta. Jest w nas potencjał. Nie zmarnujmy go, bo tyle jeszcze dobrego do zrobienia...

Niech ta orkiestra gra do końca świata i o jeden dzień dłużej. Sie ma!