- Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, słucham?... - Śnięte ryby, zakwity? Gdzie? W Iwnie, gmina Kcynia. Zanotowałam. Staw, jak się jedzie na Nakło. Mówi pan, że te które jeszcze żyją, dzióbkują? Aaa... To może nie być zatrucie, ale sprawdzimy. To pewnie przez deficyt tlenowy. Jest ciepło, to jest i przyducha - takie niedotlenienie wody. W każdym razie dziękuję za zgłoszenie...
Coś wisi w powietrzu...
Do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska trafia takich zgłoszeń ponad 300 rocznie, choć spora część jest przekazywana - według kompetencji innym organom; np. prezydentom miast. Najwięcej dotyczy zanieczyszczenia wody (w ub. roku 47) i powietrza (43), wśród których z kolei dominują te związane z uciążliwymi emisjami odorów z ferm, zakładów utylizacji, oczyszczalni ścieków, lakierni i drukarni. I oczywiście na naszych osiedlowych sąsiadów spalających odpady w domowych piecach.
- Jeśli to firma opierająca swoja działalność na wydanej kiedyś decyzji administracyjnej, robimy pomiar, określamy przekroczenia i zobowiązujemy do zmniejszenia emisji; np. hermetyzowania urzadzeń lub całych pomieszczeń - wyjaśnia Anna Nowakowska. - Jeśli to nie pomaga, nakładamy mandat do 500 zł. lub nawet wydajemy decyzję wstrzymującą pracę takiej instalacji. Zawsze jednak najważniejszy jest pomiar, który precyzyjnie i obiektywnie pozwala wykazać przekroczenia.
Ano właśnie. Dane o codziennym, trwającym od lat wyścigu kontrolerów i trucicieli są interesujące, ale to tak przy okazji. "Pomorska" w tych dniach wybrała się do WIOŚ w sprawie projektu ustawy o uciążliwości zapachowej. To dopiero projekt, a już budzi ogromne kontrowersje.
Kontrole "na nosa"
Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich projekt nie dotyka istoty problemu, a może wywołać trudne do rozwiązania konflikty lokalne. Oto najpoważniejsze wątpliwości KPP:
- uprawnienie do wstrzymania działalności przedsiębiorstwa bez możliwości późniejszego odszkodowania,
- przeniesienie ciężaru rozpatrywania wniosków z organów do tego powołanych czyli z Inspekcji Ochrony Środowiska na organy gminy - nie dysponującymi wiedzą fachową ani specjalistami przygotowanymi do wydawania decyzji merytorycznych dotyczących technologii właściwych dla działalności mogących powodować uciążliwość zapachową,
- oparcie definicji uciążliwości zapachowej na subiektywnych i niejednoznacznych; takich jak spadek jakości lub komfortu życia czy pogorszenie estetycznych warunków bytowych mieszkańców.
Pomiar subiektywny
A zatem projekt ustawy zakłada coś dokładnie odwrotnego niż obiektywny pomiar - subiektywizm.
- Właśnie dlatego my nie będziemy się zajmować wykonaniem tej ustawy - mówi dr Elwira Jutrowska, szefowa WIOŚ. - Ludziom może przeszkadzać jakiś zapach, ale powoduje go zwykle mieszanina różnych związków. Niemierzalna. Będą więc wizje lokalne z udziałem przedstawicieli gminy.
- My oczywiście zawsze robimy pomiar, ale jeśli przedmiotem skargi jest mieszanina, to z reguły okazuje się, że tworzące związki są w normie - dodaje Anna Nowakowska. - Jednym przeszkadza gnojowica, innym lakiernia. Zdarzyło nam się kiedyś doniesienie z bydgoskiego Bocianowa, że ludziom przeszkadza palarnia... kawy. Z reguły taki zapach raczej wszystkim się podoba, a tym się nie podobał.
Teraz będą pisać do samorządu. Nie uważam jednak, by projekt ten był "zaproszeniem" do sąsiedzkich donosów, do wykończenia niewygodnych firm za pomocą paru podpisów i subiektywnej wizji lokalnej z udziałem niedouczonych amatorów. Po pierwsze nie sądzę, by łatwo było znaleźć 50 złośliwców, którzy podpiszą się pod wnioskiem ot tak. Po drugie, przekonuje mnie taki zwyczajny ludzki język uzasadnienia projektu.
A brzmi ono m.in tak:
"Nieprzyjemny zapach (...) jest przyczyną największej ilości skarg na jakość powietrza. (...) Kierowane do Inspekcji Ochrony Środowiska w okresie 2004-2005 skargi na uciążliwość zapachową stanowią ok. 30 proc wszystkich skarg dotyczących zanieczyszczenia powietrza. (...)
Wyniki kontroli wielokrotnie potwierdzają dużą uciążliwość zapachową ocenianych źródeł - nie znajduje to jednak potwierdzenia w wynikach jakościowych i ilościowych pobieranych próbek powietrza. (...)
Nie stwierdza się przekroczeń dopuszczalnych substancji, jak również przestrzegane są warunki pozwolenia na wprowadzenie gazów lub pyłów do powietrza. Jedyną możliwością rozwiązania problemu uciążliwości zapachowych jest skojarzenie istnienia z przyczyna powstania, z prowadzeniem działalności uciążliwych zapachowo poprzez upoważnienie właściwych organów gminy do podjęcia decyzji skutkujących ograniczeniem uciążliwości zapachowej. Prace nad prawnym uregulowaniem zagadnień dotyczących standardów zapachowej jakości powietrza podejmowane są od lat w wielu krajach Unii Europejskiej i nadal nie doprowadziły do sformułowania jednoznacznych definicji pojęć i kryteriów uciążliwości zapachu. (...)
Bo cuchnie i już...
W ustawodawstwie wielu krajów zrezygnowano z ilościowego podejścia do oceny uciążliwości zapachu na rzecz oceny subiektywnej".
Zdaje się, że właśnie w takim ludzkim podejściu jest istota sprawy. Jeśli śmierdzi, to nie ma co tego intelektualizować - śmierdzi i już. I ludzie - nawet jeśli ich państwa nie wypracowały standardów, bo smrodu nie można rozebrać na czynniki pierwsze i zmierzyć - powinni mieć prawo się przed tym bronić. A przedsiębiorcy? Cóż, ich nadzieja w tym, że bombardowane doniesieniami samorządy bedą miały dobrego nosa...