https://pomorska.pl
reklama

Wyborcze zagadki

Janina Paradowska

     W wyborach samorządowych tkwi wiele zagadek, które zapewne będziemy jeszcze rozplątywać przez wiele tygodni. Dlaczego w Warszawie Andrzej Olechowski przegrał tak bardzo nawet z Markiem Balickim, który nie ma żadnej samodzielnej pozycji politycznej? Zmęczenie kandydatem, który od czasu do czasu wchodzi w politykę, ale jakby niepewnie, nie do końca? Co urzekło warszawiaków w Lechu Kaczyńskim? Czy tylko chęć posiadania na prezydenckim fotelu samotnego szeryfa walczącego z przestępcami? Dlaczego w Krakowie tak słabo wypadł jeden z czołowych polskich polityków Jan Rokita? Co sprawiło, że aż 13 proc. głosów zebrał w tym mieście Zbigniew Ziobro, młody człowiek, bez żadnego praktycznie doświadczenia politycznego. Czy tylko dlatego, że stało za nim Prawo i Sprawiedliwość? Oznaczałoby to, że Polacy, którzy tak bardzo deklarowali, że chcą wyborów personalnych, w gruncie rzeczy zagłosowali jednak na partie. W każdym mieście są takie zagadki.
     Zagadką być może największą jest jednak frekwencja wyborcza. Dlaczego była niska, prawie o 10 punktów niższa niż cztery lata temu? Wówczas oczywiście wyborców do głosowania zachęcało stworzenie powiatów, wybór rad powiatowych. Powiat jest dobrze osadzoną w społecznej świadomości jednostką samorządu, o powiaty toczył się wielki bój, to było prawdziwe powiatowe pospolite ruszenie. W tym roku jednak wybory powinny być jeszcze bardziej atrakcyjne - bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast były przecież tym czego oczekiwano. Chcemy wybierać ludzi, a nie partie - mówiono. To przecież pod presją opinii publicznej takie właśnie wybory wprowadzono, mimo sporych oporów znacznej części klasy politycznej. I okazało się, że ten mechanizm nie zadziałał, choć naprawdę było spośród kogo wybierać. W dużych miastach paleta kandydatów była ogromna, programów też. Nie jest bowiem prawdą, że programów nie było. Kto chciał słuchać, czytać i nie powtarzał jedynie zasłyszane opinie, naprawdę wiele mógł się dowiedzieć o problemach swojego miasta, swojej gminy mógł ocenić, porównać, a potem wybrać.
     Mówi się, że ludzie odrzucają politykę i polityków. To prawda, skala tego odrzucenia jest niepokojąco duża (wydaje mi się nawet, że mimo całego swego chaosu polska polityka nie zasługuje na aż tak surową ocenę) ale prawie wszędzie startowali kandydaci mniej lub bardziej niezależni. Chciano niezależnych i też ich nie wybierano. Mówi się, że na całym świecie frekwencja w wyborach lokalnych nie jest wysoka, ale przecież u nas bywała już wyższa. Nie ma się więc co pocieszać. Skala społecznej obojętności i niewiary, że jakiekolwiek wybory cokolwiek zmienią jest niezmiennie bardzo duża, ludzie nie dostrzegają związku między tym co się u nich dzieje, a tym jak głosują. Niby wiemy to od dawna, a ciągle się temu dziwimy, bo przecież już wiadomo, że podatki nie biorą się znikąd, ale uchwala je Sejm, że drogi nie budują się same, że o wyglądzie pobliskiej szkoły czy szpitala decyduje właśnie samorząd. Teraz będzie decydował jeszcze w znacznym stopniu o tym, co stanie się z pieniędzmi, jakie napłyną do Polski z Unii Europejskiej, a więc te wybory były wyjątkowo ważne, a mimo to dla tak wielu okazały się zupełnie nieważne.
     n Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka".
     

Wybrane dla Ciebie

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska