https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wygrali!

Małgorzata Święchowicz
Sześćset tysięcy złotych i wycieczkę dookoła świata - nikt przed nimi nie wygrał aż tyle. To rekord w historii polskich teleturniejów!

     Teraz na Irka Olszewskiego mówią w rodzinie: nasza lokomotywa. To on pociągnął do telewizji brata, kuzyna i siostrzeńca. Miał już w telewizji obycie. Major Olszewski, prokurator wojskowy z Bydgoszczy, w teleturnieju debiutował ponad siedem lat temu. Wybrał "Jeden z dziesięciu", ale wtedy przed kamerą nie czuł się jeszcze pewnie, nie wygrał za wiele. - Ale nie powiem, żeby mi się to występowanie nie spodobało - wspomina. Wystartował w "Magii liter", siłą rozpędu trafił do "Piramidy" i "Dziewięciu wspaniałych". Wygrał wielki finał, trochę gotówki i seata. Później, w teleturnieju "21" potknął się na nimfach greckich i do domu przywiózł tylko 7 tysięcy złotych. Wydawało się, że więcej już nie zdobędzie.
     Aż tu w ostatnią sobotę, 2 lutego, ludzie w całej Polsce zobaczyli, jak można kochać polskie seriale.
     Losowanie i bieg
     
- Będzie dobrze, chłopaki - tak prokurator Olszewski zagrzewał do walki swego brata Waldka (mechanika z Torunia), kuzyna Staszka Pokrzywca z Bydgoszczy (emerytowanego policjanta) i Michała, jego syna - z wykształcenia politologa.
     Pierwszy raz chcieli wystartować wiosną. Wybrali TVP i teleturniej "Kochajmy polskie seriale", bo przecież lubią polskie filmy. Michał szczególnie lubi "Klossa", "Czarne chmury", "Karierę Nikodyma Dyzmy". Tak, wiosną byli gotowi zmierzyć się z najlepszymi znawcami seriali. Zwykle jednak do Lublina na nagrania zjeżdża około 30 takich rodzin, wystąpić może najwyżej sześć. Olszewscy z Pokrzywcami nie mieli szczęścia, nie zostali wylosowani do gry. W październiku pojechali znowu. Tym razem nie byli już tak dobrze przygotowani. Staszkowi akurat skradli samochód, więc nie w głowie mu były seriale. Waldek nie miał czasu na oglądanie, bo budował domek na działce, Michał zapomniał o "Czarnych chmurach" i "Klossie", bo pracował jako wolontariusz w Szwajcarii...
     - Wystartowaliśmy z marszu - wspomina Michał.
     - Na luzie - mówi major Olszewski.
     Ale błysnęli znajomością "Zmienników", wiedzieli, jak Marynia z "Połanieckich" wyraziła się o panu Zawiłowskim i u kogo w mieszkaniu wybuchł pożar w serialu "Alternatywy 4".
     Ćwierćfinały nie poszły im już tak gładko. Walka była zacięta. Ostatnie pytanie, ich być albo nie być: Co pomogło Kozakom wygrać pod "Żółtymi wodami" w serialu "Ogniem i mieczem"? I ten refleks, i ten krzyk: - Deszcz.
     - Jechaliśmy do domu radośni - wspominają Olszewscy. - Ale wiedzieliśmy, że teraz dopiero się zacznie. Trzeba się przygotować. Tylko jak?
     Żadna wypożyczalnia kaset nie miała "Zmienników", "07 zgłoś się", "Z biegiem lat, z biegiem dni"... Ile oni się naszukali. Próbowali przez telewizję, przez znajomych z Polski i z zagranicy, bo Polonia z sentymentu kiedyś różne rzeczy nagrywała... W końcu z 21 seriali, które trzeba było "wykuć na blachę", wykuli cztery piąte. 14 zebrali na kasetach. Do tego Staszek przeczytał "Kamila Kuranta", "Połanieckich" i "Daleko od szosy". Przepytywał każdego po kolei, robił szczegółowe notatki, więc liczyło się jakby obejrzeli.
     Śnili seriale
     
Każdy serial trzeba było puścić z kasety po kilka razy, po miesiącu oglądanie wychodziło im już bokiem, Pokrzywcom magnetowid zaczął się zacinać od przewijania, zatrzymywania, cofania scena za sceną. Waldek nie dosypiał, o dwudziestej kładł dzieci spać i wpatrywał się w ekran do późnej nocy. Michał oglądał nawet, gdy spał. We śnie seriale wchodziły jeden w drugi, Halski z "Ekstradycji" ścigał "Zmienników"...
     - Trzeba było oglądać, robić notatki. I odpytywać się wzajemnie - wspominają Olszewscy. Jak nazywała się ciotka Żorża Poniemirskiego? Kto grał kaprala Kucharka? Jakie przekręty robił Kucharek? A Boczek? Co wiesz o Boczku? O, Boczek, to wiadomo, zaciukany został... Pracował z Nikusiem na poczcie, chciał Nikusia wrobić...
     - Życie rodzinne zamarło. O niczym innym nie rozmawialiśmy - mówi Michał Pokrzywiec.
     Nawet kiedy jechali samochodem, nie marnowali czasu. Stanisław zawsze miał pod ręką swoje opasłe notatki, wertował i wyrywał syna do odpowiedzi. A jak mieli już dosyć przepytywania się z "Nocy i dni" czy "Czterdziestolatka" - słuchali muzyki. Oczywiście filmowej. 16 seriali mieli "osłuchanych" perfekcyjnie.
     Leciał lekko
     
20 listopada major Olszewski trafił do szpitala z zapaleniem błędnika. Dwa dni później dzwonią z telewizji, trzeba się szykować, w połowie grudnia - nagrania. Gdy jechał na półfinał, jeszcze nie bardzo trzymał równowagę. Leciał lekko na lewo.
     - Podtrzymamy cię jakoś - deklarowali brat, kuzyn i siostrzeniec. Naprawdę, przechyłów się nie bali. Tylko tego, że kapitan ich drużyny poza równowagą straci też pamięć. Podpytywali, upewniali się, ile wie. Podaj nazwisko reżysera "Czterdziestolatka", kto napisał scenariusz "Ekstradycji"? Kto muzykę do "Połanieckich"?
     Półfinał był ciężki. Olszewscy kontra Radwańscy z Warszawy. Ostra gra. Na najtrudniejszych serialach. Wiadomo, znać "Czterech pancernych" czy "Ogniem i mieczem", to żadna sztuka. Ale weźmy "Na kłopoty Bednarski"? Kto wie, czy Bednarski odwiedził dom publiczny 20 kwietnia, 23 listopada czy 30 stycznia?
     Radwańscy się sypali, i Olszewscy - sypali. Wyrównali straty, gdy okazało się, że przeciwnicy niezbyt dobrze obejrzeli "Zmienników" i nie wiedzieli, w jakim mieście Kraszan i strażak posilali się czekając na pociąg. Później, gdy trzeba było szybko podać tytuł pierwszego odcinka "Nocy i dni", Olszewscy nie mieli sobie równych. Wygrali.
     Finał
     
- Byliśmy wypompowani - mówią. Program, który w telewizji ogląda się około 20 minut, trzeba nagrywać cztery, pięć razy dłużej. - Ale atmosfera jest świetna - zapewnia Stanisław. - Familijna - mówi Ireneusz.
     Na finał mieli już własną garderobę, jak telewizyjne gwiazdy. Stanisław z przejęciem dawał się pudrować. Prasowano mu koszulę, przyszyto guzik, który odpadł. Jest pod wrażeniem. Telewizja, to piękna sprawa. Tylko okropnie się bał, żeby na planie czegoś nie popsuć. Tyle tam żarówek, tyle kabli. W półfinale nadepnął na świetlówkę, prysła, jak bańka mydlana. Syn mu mówi: to na szczęście. On usłyszał: na nieszczęście. - Mało mnie nie pobił - wspomina Michał. Śmieją się teraz z tego. Pokazują zdjęcia robione już po nagraniach. Fotki ze Strasburgerem, Zborowskim, Mateuszem Damięckim...
     Ale wtedy nerwy ich zżerały. Waldek wypalił z półtorej paczki papierosów. Tak daleko zajść, no, nie spodziewali się. Na początku nawet nie wiedzieli, że aż tyle można wygrać. Czek na 600 tysięcy złotych! Do tego wycieczka. Mój Boże, dookoła świata!
     - Ja dotąd nigdy za granicą jeszcze nie byłem - mówi Waldemar Olszewski.
     Jak porwano Basię?
     
W teleturnieju wystartowało 16 drużyn, Michniewscy z Sosnowca zostali zakwalifikowani jako pierwsi, Olszewscy ostatni. Spotkali się w finale. Michniewscy - świetni, wiedzieli, jaki sport lubił Bednarski, co można odczytać z twarzy porucznika Zubka, a nawet, jaki kształt miało łóżko, w którym towarzysz Winnicki z "Alternatywy 4" nakrył swoją żonę z kochankiem.
     W pierwszej rundzie Olszewscy przegrywali do zera, w drugiej trochę odbili, a trzecia runda należała już tylko do nich. Irek Olszewski wykrzykiwał odpowiedzi, zanim prowadzący skończył czytać pytanie: Jak porwano Basię...? Jak pani Kamińska z "Wojny domowej" wołała na pieska? Jak nazywała się koleżanka z pracy, z którą Magda Karwowska...? Tak, tak, wiedział, że chodzi o Ryszardę Puciatę. Zapamiętał to nazwisko, choć w całym serialu "Czterdziestolatek" pojawia się tylko raz.
     - Wujek jest mocny - mówi Michał.
     Zobaczyć Alaskę
     
Jacek Chmielnik, który prowadzi teleturniej, wręczał im czek i wzdychał: - W życiu tak wysokiego czeku nie podpisywałem. Piotr Kraśko, który w ostatnią sobotę zaprosił ich do "Jedynki", pytał: - Jak się czują zamożni ludzie?
     A oni na razie nie czują się wcale. Może tylko Stanisław, emerytowany policjant, który rzeźbi, pisze wiersze i teraz chciałby mieć na to trochę więcej miejsca i czasu. - Pewnie kupię jakiś mały domek w Borach Tucholskich - rozmarza się. Przegląda ogłoszenia. Michał chciałby kupić sobie mieszkanie, Waldek obiecał, że całą wygraną odda żonie, dlatego nie przeżywa tych pieniędzy. Bardziej przeżywa wycieczkę. Nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak to jest objechać cały świat. Od której strony zaczną? Trzech facetów z Bydgoszczy, jeden z Torunia. Mają zwiedzić glob w 25 dni, wyprawa będzie kosztować 320 tysięcy złotych. Do tego każdy dostanie po 2,5 tys. dolarów kieszonkowego. - Myślę, że głównie będziemy latać samolotami - mówi Michał. - Chciałbym, żebyśmy zatrzymali się w Grecji - mówi Stanisław. - Żebyśmy chociaż trochę pobyli na wyspach Pacyfiku - dodaje Ireneusz. - I żeby choć trochę zwiedzić Australię... Żeby zobaczyć Chiński Mur... Żeby tak poleżeć na Bali... Zobaczyć Wielki Kanion Kolorado... I Alaskę!!!
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska